niedziela, kwietnia 24

KĄCIK LITERACKI – Seks w wielkim mieście; Doktor Jekyll i Pan Hyde



Muszę przyznać się do pewnej słabości.  Zwykle, gdy sięgam po jakąś powieść, po pewnym czasie zaczyna mnie ona nużyć i z niecierpliwością wyglądam jej końca, by móc zacząć następną. Rezultatem takiej mojej polityki jest zamiłowanie do czytania kilku książek jednocześnie, a jeśli dodać do tego jeszcze całą stertę różnorakich gazet oraz czasopism, otrzymamy bezdenną studnię, pełną nieprzeczytanych tomów, które w milczeniu czekają na swoją kolej. W „Kąciku Literackim” będę starała się więc omawiać te pozycje, które w ostatnim czasie udało mi się skończyć, i które ze względu na swoją zawartość w jakimś stopniu zasługują na uwagę.

Seks w wielkim mieście

Któż z nas nie zna tego tytułu? I wcale nie chodzi mi o jego książkowy odpowiednik, ale o serial o tej samej nazwie, dzięki któremu Sarah Jessica Parker wypłynęła na szerokie wody, dla wielu kobiet stając się uosobieniem stylu i nowoczesnej elegancji. Zdawać by się mogło, że coś tak ponadczasowego, jak ta opowiedziana w zabawny sposób historia czterech nowojorskich kobiet, poszukujących szczęścia w miejskiej dżungli, wypłynęła na fali równie fantastycznej książki, bo przecież coś scenarzystów przez te sześć sezonów musiało inspirować. Otóż nic bardziej mylnego! Papierowy pierwowzór autorstwa Candace Bushnell został, co prawda uznany za światowy bestseller i zalał sklepowe półki, ale jego treść pozostawia niestety wiele do życzenia.

Mój egzemplarz udało mi się upolować na aukcji, za niecałe 10 zł. Jest to cena niezbyt wygórowana, ale też wydanie większej sumy na tę książkę uważam za zbrodnię. Przestrzegam więc tych, którzy mają na to ochotę.

Podczas lektury kilkunastu rozdziałów, jakie zafundowała nam autorka, przez głowę co jakiś czas przemykały mi niepokojące myśli w rodzaju – czy taki stan rzeczy, jaki możemy obserwować w książce ma przełożenie na to, jak rzeczywiście przedstawia się życie obyczajowe w Nowym Jorku i w innych większych miastach? Czy seks zdominował wszystkie dziedziny naszego życia? Czy żyjemy wewnątrz prymitywnej czeluści, w której nie ma już miejsca na głębsze uczucia?

Jakaś część mnie po cichu liczyła na książkową wersję przygód Carrie, Charlotte, Mirandy i Samanthy, a tymczasem dostałam zlepek luźnych, niepowiązanych ze sobą przypowiastek z życia seksualnego mieszkańców Nowego Jorku. Co prawda, w drugiej połowie książki postać Carrie została nieco przybliżona czytelnikom, jednak wciąż daleko jej do pewnej siebie felietonistki, którą znamy z serialu. Rozterki bohaterów zostały również zepchnięte na dalszy plan, ustępując miejsca jakże ambitnym rozważaniom na temat korzyści płynących z seksu grupowego, czy też przedstawieniu zupełnie nowego typu mężczyzny, uzależnionego od swojego roweru. Temat na tyle nośny, że można mu poświęcić cały rozdział, a i tak będzie to zbyt mało. Bo po co komu Carrie, Mr. Big i cała reszta?

Język powieści jest bardzo prosty, a narracja niezbyt przyjemna, ale po jakimś czasie czytelnik się do tego przyzwyczaja i jest w stanie jakoś przebrnąć przez całość. Mimo jednak pewnej lekkości, jaką to dziełko niewątpliwie posiada, książkowa wersja „Seksu w wielkim mieście” nie jest dla mnie niczym więcej jak odmóżdżającą opowiastką, od której lepiej trzymać się z daleka.


Dr Jekyll i pan Hyde

Kolejny tytuł, który z pewnością obił się o uszy prawie każdej osobie, która w jakimś stopniu interesuje się kulturą. Ta kultowa już nowela Roberta Louisa Stevensona, traktująca o odwiecznej walce dobra ze złem, ubrana w formę krótkiej opowieści kryminalnej, wielokrotnie brana była na warsztat przez miłośników sztuki filmowej i poddawana różnorakim wariacjom i przeróbkom.

Przyznam, że od dawna chciałam zapoznać się z jej treścią, ale zawsze książka ta spychana była przeze mnie na dalszy plan. Uległo to zmianie, gdy przypadkiem odkryłam w domu jej miniaturowy egzemplarz. Moje zdziwienie było tym większe, gdyż w ogóle nie wiedziałam, że go posiadam. Nadgryziona zębem czasu książeczka sprytnie ukryła się między grubymi tomami, zajmującymi moje półki :)

Przeczytanie całości zajęło mi dokładnie dwa wieczory i niezmiernie się cieszę, że miałam okazję ramię w ramię, wraz z adwokatem Uttersonem, ruszyć tropem tajemniczego pana Hyde’a, terroryzującego ulice Londynu. Ta prosta z pozoru opowieść bardzo szybko uzmysłowiła mi, że cała historia jest bardziej skomplikowana, niż pozornie mogłoby się wydawać. Pod płaszczykiem noweli kryminalnej Stevenson przemycił kilka uniwersalnych prawd, które nawet dziś nie tracą na aktualności. Bo czyż to nie oczywiste, że nie ma ludzi wyłącznie dobrych, tak jak nie ma ludzi wyłącznie złych? W pewnym momencie jednostka ludzka daje się złamać jednej z walczących w niej stron i w rezultacie przyjmuje wyznawaną przez nią postawę. Nigdy jednak do końca nie jest w stanie wyprzeć kłębiących się w jej wnętrzu emocji.

Jest to bardzo przyjemna, klasyczna opowieść, z którą każdy choć raz powinien się zapoznać, by zrozumieć jej fenomen i na własne oczy przekonać się dlaczego postacie doktora Jekylla i pana Hyde’a na stałe zadomowiły się w światowej kulturze.