niedziela, listopada 10

Dlaczego uwielbiam czarne charaktery?



Pomysł na tę krótką, filozoficzną wypowiedź narodził się w mojej głowie, gdy podróżując, jak co dzień, elitarnym środkiem komunikacji miejskiej w postaci autobusu MZK, i znużona otaczającym mnie porannym zgiełkiem, poddałam się książkowym rozmyślaniom. Jednocześnie mój wzrok, niemalże bezwiednie przeczesywał przesuwającą się za oknami okolicę, a moje spojrzenie na ułamek sekundy padło na spowite jesienną mgłą samotne drzewo. No tak, drzewo jakich wiele, pomyślicie. Na tym drzewie siedział jednak ptak. Faktycznie, niecodzienne zjawisko! Jakby na drzewach nigdy nie siadały ptaki... Był czarny, piękny, lśniący, dostojny w swej ciemnej elegancji. Chyba gawron. Znam się trochę na ornitologii. Takie tam pokłosie moich dziecięcych zainteresowań...

Ów gawron jednak zmusił mój rozespany jeszcze umysł do cofnięcia się wstecz i obiektywnego spojrzenia na moją wcześniejszą twórczość. Dlaczego nigdy nie byłam normalna i nie bawiłam się jak inne dziewczynki w tzw. dom? Dlaczego zamiast tego wolałam wymyślać historie, gdzie nic nigdy nie było łatwe, a bohaterowie moich dziecięcych opowiadań rzucani byli w ciemną otchłań skomplikowanych relacji, z której nie było już powrotu? Brzmi to górnolotnie, bo taki tryb włączył mi się podczas pisania tegoż posta, jednak z mojej dziecięcej perspektywy wyglądało to mniej więcej tak: mam kilku dobrych bohaterów, wszyscy są tacy nudni, tacy przewidywalni, zróbmy coś szalonego! Jeden z nich przechodzi na ciemną stronę i wtedy zaczyna się akcja! Wszyscy giną, na końcu ginie mój czarny charakter, ale zabawa trzeba przyznać była przednia. Tak, teraz jest ten moment, w którym wszystkie miłośniczki/miłośnicy smętnych powieści obyczajowych mogą popukać się w czoło, pokręcić z niedowierzaniem głową i zadać sobie pytanie: „Co z nią jest nie tak?”.

A moja odpowiedź na to pytanie od lat pozostaje taka sama: Nie znoszę nudy.
Łaknę tego, co oryginalne, tego co w jakiś sposób się wyróżnia, tego, co burzy spokój umysłu i przyspiesza bicie serca. Zanim jednak posądzicie mnie o prowadzenie rozrywkowego, ekstrawaganckiego stylu życia i zarzucicie fascynację złem, uprzedzę, że nie ma nudniejszego człowieka ode mnie, z tak sztywnym kręgosłupem moralnym, niejednokrotnie utrudniającym życie, że chętnie wymieniłabym go na coś innego, a sama rzuciła się w wir szalonych imprez.
Moralna świadomość idzie jednak u mnie w parze z liberalnym umysłem, który w chwilach pisarskiej weny pozwala mi przekraczać granice, w codziennym życiu dla mnie nieprzekraczalne.

Uwielbiam czarne charaktery. W książkach, filmach, serialach.
Nic tak nie pobudza wyobraźni i fabuły jak soczysty, świetnie skonstruowany czarny charakter.
I nie mówię tu o postaciach wzbudzających skrajne emocje i odrazę. Bo przykłady takich można by mnożyć. Mam na myśli fascynujących bohaterów, których nie jesteśmy w stanie nienawidzić, mimo wątpliwych moralnie czynów, jakich się dopuścili.

Jakie cechy musi posiadać więc taki charakter, żeby moje serduszko było w stanie go pokochać?

Pozwolę sobie wymienić kilka:

1. Tragiczna przeszłość – od pewnego czasu interesuję się psychologią i nie raz zastanawiałam się co wpływa na to, że człowiek w danych okolicznościach staje się taki, a nie inny? Jaka jest geneza zła? Co kieruje bohaterem? Dlaczego wybrał ścieżkę nienawiści? Czyny postaci muszą mieć solidny fundament w postaci odpowiednio rozpisanej historii.

2. Wewnętrzny konflikt – klasyczna walka dobra ze złem. Nic tak nie działa na mnie jak rozdarty wewnętrznie bohater, usiłujący zapanować nad swoimi słabościami, a jednocześnie nie będący w stanie się ich pozbyć. Przykładem takiego bohatera jest dla mnie chociażby Kylo Ren, którego część fanów Star Wars nienawidzi, a ja wprost uwielbiam. Gniewny, nieobliczalny, a przy tym wszystkim tak niesamowicie słaby i bezbronny. Samotny. Jak ten gawron na spowitym jesienną mgłą drzewie :P ;D

3. Inteligencja i charyzma – jedno z drugim silnie dla mnie powiązane. Intelekt idący w parze z niezaprzeczalnym urokiem osobistym. Na myśl przychodzi mi tu Loki i szerlokowy Moriarty ;)

4. Nieszczęśliwa miłość – czarny charakter i jakiekolwiek głębsze uczucia? To przecież niemożliwe! A co jeśli główny złoczyńca mimowolnie odda serce dobrotliwej dziewczynie? Czyż jego wewnętrzny konflikt i rozdarcie nie są fascynujące? Która z nas, drogie Panie, nie zechciałaby uratować przed samozniszczeniem jakiegoś księcia ciemności? ;) To przecież romantyzm w najczystszej postaci!

Na kartach mojej powieści, której premiera wkrótce, pisałam niejednokrotnie, że zło od zarania dziejów fascynuje, kusi i mami. Moja główna bohaterka będzie miała okazję się o tym przekonać na własnej skórze. I choć stworzyłam opowieść skierowaną głównie do młodzieży, to największą frajdę sprawiło mi pisanie tych właśnie fragmentów, w których mogłam pobawić się tym, co nieodgadnione, tajemnicze, a momentami także złe i okrutne. A moi ulubieni bohaterowie to oczywiście ci, o których nawet ja sama, jako twórca nie wiem praktycznie nic ;)


Źródło fot. Pinterest