tag:blogger.com,1999:blog-89252471993824473652024-03-13T08:01:39.510-07:00My Artistic Asylum - Aleksandra KonefałThe perfect taste that leaves your mouth...Aleksandra Konefałhttp://www.blogger.com/profile/16838897641814659610noreply@blogger.comBlogger21125tag:blogger.com,1999:blog-8925247199382447365.post-48838729536260442902022-04-01T09:06:00.001-07:002022-04-01T09:06:07.503-07:00Teatr cieni<p style="text-align: justify;"><span> </span><span> </span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcSuo9heg2jROJqp439jyImMopr0Fm7x8a-iBOAb_vXDVkyjxgxUvuaOG6RyiAGNhq6IUu_YsGA__53mruLWeQAZwO9gay4KPtt7R-a4XekIXz8OLrfr6AZsTSPtNZPNRwi0j6fPW41v4dHP1R8Tv48it3WGoHHc_HGda3Xqg2med70CO2e7tE8u-dBA/s450/83660585_2614816148791130_6572798945121009664_n.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="300" data-original-width="450" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcSuo9heg2jROJqp439jyImMopr0Fm7x8a-iBOAb_vXDVkyjxgxUvuaOG6RyiAGNhq6IUu_YsGA__53mruLWeQAZwO9gay4KPtt7R-a4XekIXz8OLrfr6AZsTSPtNZPNRwi0j6fPW41v4dHP1R8Tv48it3WGoHHc_HGda3Xqg2med70CO2e7tE8u-dBA/s320/83660585_2614816148791130_6572798945121009664_n.jpeg" width="320" /></a></div><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;"><span> </span><span> </span>Bomby spadały na pogrążone w żałobie miasto. Dźwięk kościelnych dzwonów już dawno umilkł, a najwyższa z jego wież, przyozdobiona starym, powyginanym krzyżem, runęła poprzedniej nocy. Pył unosił się jeszcze nad stertą kamieni i średniowiecznych cegieł, gdy Franz powoli wspinał się na wzniesienie. Minął w milczeniu gruzowisko i nie zatrzymał się nawet wtedy, gdy jego stopy zahaczyły o roztrzaskaną figurę Matki Boskiej.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Był potwornie zmęczony. Nie spał od dwóch dni, za schronienie wybierając coraz to bardziej nieprzystępne i odosobnione zakamarki wyburzonych kamienic. Od kilku dni nic nie jadł, a wodę zastąpiła mu deszczówka, wypełniająca okoliczne rowy i powstałe po niedawnych ulewach kałuże.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Do porzucenia dotychczasowego azylu, w dawnym warsztacie szewskim, zmusiła go obecność żołnierzy, którzy nieopodal zrobili sobie obozowisko. W obawie, że zostanie zauważony, pozbierał w pośpiechu resztki prowiantu i czym prędzej ruszył w drogę. Zapasy skończyły mu się jednak już po kilkunastu godzinach i od tamtej pory snuł się po ulicach, szukając odpadków pozostawionych przez ludzi opuszczających miasto. Nie było tego wiele. W jednym z kontenerów, na tyłach byłej szkoły, znalazł opróżnioną do połowy puszkę sardynek. Były zepsute, ale zjadł je za jednym posiedzeniem, popijając wodą ze starej studni. Rozbolał go po nich brzuch, ale obecnie oddałby wszystko, by zjeść choć jedną.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Od dawna nie widział też nigdzie żywej istoty. Czasem miał wrażenie, że poza nim i żołnierzami wroga nie ma na świecie już nikogo. Nikt nie przetrwał. Został sam na tej opuszczonej, spalonej przez Boga ziemi. Przeklinał dzień, w którym pierwsze bomby spadły na miasto. Ogłoszenia, które słyszał w radiu okazały się ponurą rzeczywistością, a nie jedynie czczymi pogróżkami, jak jego przyjaciele zwykli je nazywać. Teraz wszyscy już nie żyli. Własnoręcznie wyciągał spod gruzów zmasakrowane ciało Petera, a gdy jego towarzysz nie otworzył już oczu, zapłakał wreszcie gorzko nad losem wszystkich poległych.</p><p style="text-align: justify;">„Czy to nasza wojna?” zadawał sobie pytanie, ale znikąd nie doczekał się odpowiedzi. Zamiast tego nadeszła jesień, przynosząc ze sobą odór palonych ciał i swąd zwęglonych budynków.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Nie wiedział już jak długo tak idzie. Krok za krokiem, stawiał ostrożnie stopy i uważał by na nic nie nadepnąć. Nie chciał dać żołnierzowi wroga satysfakcji ze złapania jeszcze jednego samotnego wędrowca. Doskonale wiedział, co robili z takimi jak on. Zapraszali do gry w karty, mamili obietnicą ciepłego posiłku, a gdy odwróciłeś się do nich plecami, strzelali ci w głowę. Widział tych, którzy stracili w ten sposób życie. Mężczyźni, kobiety, dzieci. Każde z nich było równe przed obliczem Boga w pancernym czołgu, każde czekał prędzej czy później ten sam koniec.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Popołudniowe słońce przedzierało się nieśmiało przez zalegające nad miastem czarne chmury, a lodowaty wiatr chłostał go bezlitośnie po twarzy. Otulił się szczelnie resztkami tego, co kiedyś było całkiem porządnym płaszczem i skrył się w cieniu jednego ze zniszczonych budynków. Miał nadzieję, że zdąży znaleźć dach nad głową zanim ulewa rozpocznie się na dobre. Pojedyncze krople już odznaczały się na zdewastowanych chodnikach.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Zmierzchało, gdy w końcu udało mu się trafić na względnie bezpieczne schronienie. Zrujnowany budynek niegdyś tętniącej życiem piekarni nadawał się do zamieszkania równie dobrze jak zdezelowana szopa, obok której chwilę wcześniej przechodził, ale w porównaniu z pozbawioną dachu ruderą, ta wydawała się całkiem przytulna.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Podczas próby sforsowania zabitych deskami drzwi, rozorał sobie przedramię wbitym głęboko gwoździem. Syknął, gdy ostrze tępego bólu przecięło mu skórę. Krew chlusnęła na spodnie i zabarwiła na czerwono zbutwiałe drewno, ale mimo to nie poddał się i ostatkiem sił naparł na nie jeszcze bardziej. Wreszcie deski ugięły się pod ciężarem jego wynędzniałego ciała i Franz wraz z resztką tego, co kiedyś było drzwiami, runął jak długi do środka.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Gdy jego wzrok przyzwyczaił się do panującego wewnątrz półmroku, mężczyzna podniósł się z ziemi i omiótł wzrokiem pomieszczenie. W powietrzu unosił się kurz i pył, a sklepowe półki były puste. Na kontuarze stała przykryta zieloną folią kasa, z której od długiego czasu nikt nie korzystał. Charcząc i plując, pokuśtykał w stronę zaplecza piekarni, licząc na to, że może tam znajdzie resztki czegoś, co nadawałoby się do jedzenia. Niczego jednak nie znalazł, ale udało mu się zrobić prowizoryczny opatrunek ze starej szmaty, która wisiała na haku za drzwiami. Rozdarł ją na pół i obwiązał dookoła świeżej rany. Ukłucia tępego bólu raz za razem przeszywały mu ramię, a gdy zacisnął dwa końce materiału i uformował z nich supeł, poczuł jak robi mu się słabo. Upływ krwi był niewielki, ale Franz od dziecka reagował lekką paniką na widok czerwonej posoki. Wstydził się tego, ale uczucie to było silniejsze od niego.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Dawna piekarnia była pusta. Nic nie wskazywało na to, że ktokolwiek tu pomieszkiwał, toteż Franz zabrał się za szykowanie legowiska. Ucieszył się w duchu na myśl, że przynajmniej tę noc spędzi osłonięty od deszczu i chłodu. Każda poprzednia przypominała niekończącą się udrękę. Wlewające się przez podziurawione dachy kamienic strugi deszczu skutecznie przeganiały sen, a gdy zbliżał się poranek, wstawał cały przemoczony i zziębnięty.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Zsunął z ramienia plecak i wygrzebał ze środka zmechacony koc. Ułożył go na brudnej podłodze, po czym ściągnął płaszcz i kładąc się na ziemi, przykrył się nim aż po uszy. Mimo tego drobnego zabezpieczenia, chłód przenikał całe jego ciało, podkurczył więc nogi, chowając pod płaszczem bose stopy. Stare, podniszczone buty postawił tuż obok głowy.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Na dworze rozszalała się nawałnica. Wielkie krople deszczu zawzięcie bębniły o dach piekarni. Poirytowany Franz podniósł się z posłania, pogrzebał w plecaku i wyciągnął z niego niewielki rondel. Powlókł się w stronę drzwi frontowych, uchylił je i wystawił naczynie na zewnątrz. Przez chwilę stał i obserwował jak woda zaczyna je wypełniać. Uśmiechnął się smutno i wrócił na zaplecze. Leżał długi czas, wsłuchując się w jednostajny ryk wiatru.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>W końcu jego powieki opadły i zapadł w niespokojny sen. Prześladowały go wspomnienia ostatnich tygodni. Krwawe obrazy mieszały się w jego umyśle ze scenami wyjętymi z poprzedniego życia. Widział we śnie dawny dom, pełen martwych ciał swoich bliskich. Ich puste oczy wpatrywały się w niego widmowymi spojrzeniami, a on stał tam, pośrodku niczego i krzyczał tak głośno, że kłębiące się nad nim chmury robiły się coraz ciemniejsze, aż w końcu skumulowana w nich elektryczność eksplodowała, zasypując ziemię gradem ognistych kul. Świat płonął, ziemia wchłonęła krew tak wielu istot, że jej nadmiar spłynął do rzek i zabarwił szkarłatem mętne wody.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Franz krzyczał przez sen. Rozlegające się na zewnątrz grzmoty wreszcie go wybudziły i poderwał się gwałtownie z posłania, ciężko dysząc. Drżącą dłonią otarł z twarzy pot i z lękiem rozejrzał się dookoła. Nie był sam. Intuicyjnie wyczuł w pomieszczeniu obecność jeszcze jednej istoty. Myśl ta zmroziła go do tego stopnia, że nie był w stanie się ruszyć.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Ciche westchnienie rozległo się tuż obok i dopiero wtedy Franz zareagował:</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>– Kto tu jest? – zawołał, niepewny z której strony może nadejść odpowiedź.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Ale odpowiedź nie nadeszła. Zamiast tego do jego uszu doleciał nieznaczny szmer, po którym nastąpiła seria trzasków, a następnie odgłosów, których nie potrafił do niczego przypasować. Na sam koniec usłyszał cichutkie tupanie, które przeniosło się z zaplecza do głównej części piekarni i tam ustało.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Franz siedział na swoim posłaniu jak sparaliżowany. Bał się, że jakikolwiek ruch spowoduje, że upiorne dźwięki znów się pojawią i tym razem już nie zamilkną. Gdy tak dumał i rozmyślał, cisza zalegająca nad jego schronieniem znów została zakłócona. Najpierw rozległ się grzmot, a zaraz po nim piekarnię wypełnił rozdzierający płacz dziecka.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Czym prędzej wybiegł z zajmowanej przez siebie izdebki i zatrzymał się w pobliżu drzwi wejściowych do budynku. Przez maleńkie okienko wpadały smugi światła, mógł więc rozejrzeć się dookoła. Z początku niczego nie dostrzegł, ale gdy jego wzrok przyzwyczaił się do panujących ciemności, jego uwagę przykuło małe zawiniątko w pobliżu kontuaru. Gdy podszedł bliżej, by lepiej mu się przyjrzeć, zawiniątko drgnęło i wcisnęło się w kąt. Mężczyzna zadrżał, gdy żałosne kwilenie ponownie przerwało ciszę. Cofnął się gwałtownie, w popłochu szukając czegoś, co mogłoby rozproszyć ciemność. Niczego takiego jednak nie znalazł i skazany został wyłącznie na słabe pasma księżycowego światła, które powoli wydobyły z mroku zarys skulonej sylwetki.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Wystraszony Franz wycofał się ostrożnie w stronę drzwi, nie spuszczając wzroku z maleńkiej istoty, która zakłóciła jego sen. Nie miał wątpliwości, że ma przed sobą zwyczajne dziecko. Odrzucił od siebie myśli o upiorach i demonach, które przez ułamek sekundy zaświtały w jego głowie. Takie rzeczy przecież nie istniały. To żywych należało się bać, upomniał sam siebie.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Stał bez ruchu przez dłuższą chwilę i pozwolił, by płacz dziecka umilkł. Gdy piekarnię ponownie wypełniła senna cisza, coś za kontuarem zaszeleściło i cichutko poczłapało w jego kierunku. Szara poświata na moment rozświetliła twarz dziecka i oczom Franza ukazała się mała dziewczynka o wielkich, szklistych oczach. Przycupnęła tuż obok sterty zakurzonych kartonów i ze zdziwieniem wpatrywała się w wynędzniałego mężczyznę. Pomimo panującego dookoła mroku Franz spostrzegł, że skóra dziewczynki ma ciemniejszy odcień niż jego. </p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>– Co tu robisz, mała Cyganeczko? – wychrypiał Franz. Dźwięk jego własnego głosu nieco go zaskoczył. Minęło sporo czasu odkąd rozmawiał z żywą istotą.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Ale dziewczynka go nie rozumiała. Mogła mieć około dziesięciu lat, ale wyraz przerażenia malujący się na jej ubrudzonej buzi świadczył o tym, że nie zrozumiała zadanego jej pytania. Wielkie, błyszczące oczy błądziły po twarzy mężczyzny. Spojrzenie było tak intensywne, że Franz zmuszony był spuścić wzrok. Nie lubił dzieci. Nigdy nie wiedział jak się zachować w ich obecności. Zupełnie jakby posiadały jakąś magiczną zdolność czytania w jego umyśle. Nie lubił tego uczucia.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>– Nie masz pojęcia co do ciebie mówię, prawda? – przerwał niezręczną ciszę, ale ponownie nie doczekał się odpowiedzi. – Myślałem, że piekarnia jest pusta – zaśmiał się. – Ale jak widać ktoś był tu na długo przed nami i ogołocił wszystkie półki. Smutne czasy nastały, Cyganeczko – rzucił melancholijnie. Dziewczynka poruszyła się i nieznacznie przysunęła do przodu. Bała się obcego mężczyzny, ale jego obecność najwyraźniej wzbudziła w niej ciekawość.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>– Jakim cudem udało ci się przeżyć? – Franz kontynuował swój monolog. – Dobrze wiem, co robią z takimi... z takimi jak ty. Twoi rodzice pewnie dawno już odeszli. Do waszego domu weszli pewnego dnia żołnierze i po prostu ich zabrali, prawda? Ale ty, cwana istotko ukryłaś się gdzieś na strychu i w milczeniu czekałaś aż sobie pójdą. Słyszałaś krzyki, nawoływania matki, ale wiedziałaś, że jedynym sposobem, żeby przetrwać było wyrzec się wszelkich ludzkich odruchów i udawać, że już cię nie ma. Że nie istniejesz. Podobnie było ze mną. Zabrali całą moją rodzinę, ale ja przetrwałem. Zniżyłem się do poziomu, do którego nie zniżają się nawet szczury, byłem w miejscach, z których się nie wraca, ale mimo wszystko przetrwałem. I wiesz co, mała Cyganeczko? To piekło kiedyś się skończy. Nadejdą dni, że znów ujrzymy czyste niebo. Wolne od spalin, dymu, a w powietrzu nie będzie już smrodu palonych ludzkich ciał.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Cichy szelest. Zaintrygowana dziewczynka przysunęła się bliżej i tym razem Franz nie odwrócił wzroku. Plamy księżycowego światła przedzierającego się przez gęste chmury oświetliły jej wychudzoną twarz, pozlepiane, ale dość długie włosy i jeszcze coś. Coś, co dziewczynka ściskała kurczowo w prawej ręce. Mały plecaczek i wybrudzoną lalkę, której upiorna twarz zmroziła Franza i spowodowała, że jego ręce pokryły się gęsią skórką. Widywał takie pacynki na targach staroci, w czasach, gdy jeszcze istniał świat na zewnątrz. Uliczni kramarze lubili wystawiać na sprzedaż przedmioty znalezione w opustoszałych domach. Po śmierci właścicieli nie było nikogo, kto mógłby się zaopiekować pozostawionym przez nich inwentarzem, toteż sterty bibelotów i nikomu niepotrzebnych pamiątek lądowały na porozkładanych na trawnikach starych gazetach i trafiały w ręce miłośników antyków. Zawsze znalazł się ktoś, komu akurat zamarzyła się niebieska, szklana rybka, bądź staromodna lampka z wyświechtanym abażurem. Lalki, takie jak ta, Franz widywał przeważnie porzucone w koszach pełnych sentymentalnych drobiazgów, które tak lubiła jego żona. Zabawka była brzydka i Franz uznał, że nie różni się niczym od dziesiątek podobnych, jakie widywał na targach staroci. A jednak było w niej coś niepokojącego i mężczyzna nie wiedział, czy uczucie to spotęgował wyraz jej twarzy, czy może okoliczności, w jakich się pojawiła. Słabe światło wydobywało z ciemności jej kredowobiałą twarz i duże, czarne oczy. Usta rozciągnięte miała w delikatnym uśmiechu, ale po jej policzku spływała ogromna, czarna łza. Wargi pociągnięte były delikatną czerwienią, która zdążyła już się lekko powycierać, a główkę laleczki zdobiła maleńka czarna czapeczka.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>– Widzę, że znalazłaś sobie przyjaciela – rzucił krótko Franz, wskazując na lalkę. W odpowiedzi dziewczynka ścisnęła mocniej swój dobytek i przygarnęła go do siebie. W plecaku coś donośnie zachlupotało.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>– Zapytałbym cię jak długo już tu jesteś, ale obawiam się, że mi nie odpowiesz – mówił dalej Franz. Próbował odwrócić uwagę od wpatrującej się w niego upiornej laleczki. – To naprawdę fascynujące, jak takiej małej istocie udało się przeżyć. Przecież dookoła aż roi się od żołnierzy. Ja sam z trudem się tutaj przedostałem, a mam trochę więcej lat niż ty – zachichotał, a jego nerwowy śmiech odbił się echem od ścian piekarni. Gdy umilkł, odgłos bębniących o dach kropel deszczu wypełnił ciszę.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>– Niech pada – ciągnął Franz. Jego wzrok błądził po skrytym w mroku suficie. Dziewczynka wpatrywała się w skupieniu w mężczyznę. – Przynajmniej wody nam nie zabraknie. Chwilowo – dodał i ostrożnie usiadł na pokrytej kurzem podłodze. – Boisz się mnie. To dobrze – stwierdził. – Strach jest dobry. Wskazuje ci drogę i pokazuje, czego unikać. Choć czasem nie dopuszczamy go do głosu – zachichotał i tym razem zaciśnięte usta dziewczynki lekko drgnęły. Czyżby i na nich pojawił się cień uśmiechu? – Przestraszyłaś mnie. To nic przyjemnego obudzić się ze świadomością, że jest się obserwowanym.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Tym razem Franz już wyraźnie widział na wargach Cyganki nikły uśmiech. Wielkie oczy wpatrywały się w niego tak intensywnie, że przez jego głowę przemknęła niepokojąca myśl, że dziewczynka chyba zapomniała już jak się mruga. Przechyliła lekko głowę i zlustrowała go kolejnym, niezbyt przyjemnym spojrzeniem. Trzymana przez nią laleczka z cichym plaśnięciem upadła na podłogę.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>– Chyba zgubiłaś przyjaciela – mruknął Franz, by przerwać ciszę. Wahał się przez chwilę, po czym sięgnął ręką w stronę pacynki i ostrożnie ujął ją palcami. W dotyku była ciepła i miękka. Satynowe ubranko, w które była ubrana, pomimo wilgoci i brudu uzmysłowiło mężczyźnie, że się pomylił. Zabawka musiała sporo kosztować. Aż dziwne, że dziewczynce do tej pory udało się ją zatrzymać. Gdyby mała Cyganka natknęła się na żołnierzy, nie miałaby tyle szczęścia. Odebraliby jej wszystko co posiadała, a ją samą potraktowaliby tak samo jak wszystkich tych nieszczęśników, którzy szukali u nich ratunku.</p><p style="text-align: justify;">Gdyby też dziewczynka była starsza i wiedziałaby jak obracać się w skomplikowanym świecie dorosłych, miałaby szansę pozbyć się pacynki w zamian za inne dobra, które pozwoliłyby jej przeżyć.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Franz zdusił w sobie pragnienie przywłaszczenia sobie drogocennej laleczki. Gdyby na zewnątrz nie było tak niebezpiecznie, zabrałby Cygance zabawkę i poszukał kogoś, kto zechciałby ją od niego odkupić. Ale w obecnej sytuacji nie chciał jeszcze bardziej narażać się na kontakt z wrogiem. A samotny, starszy mężczyzna próbujący sprzedać kosztowny przedmiot z pewnością zwróciłby na siebie uwagę.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Zacisnął mocniej palce na laleczce i zerknął na jej posągową twarz. Czarna łza zastygła na białym policzku, w połowie drogi do uniesionego, lewego kącika ust. Nie był w stanie stwierdzić, czy artysta, który wykonał lalkę wykreował ją na chłopca czy dziewczynkę. Delikatne rysy twarzy wskazywały raczej na płeć żeńską, ale czarna, charakterystyczna czapeczka nadawała postaci chłopięcego uroku. Zresztą, czy nie słyszał już gdzieś wcześniej o teatralnym bohaterze, który nie będąc w stanie znaleźć ukojenia wskutek nieszczęśliwej miłości, przeobraził się właśnie w bladolicego męczennika, czekającego w nieskończoność na ukochaną? Nie potrafił sobie przypomnieć imienia postaci.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Mała Cyganka obserwowała go w skupieniu. Jej wielkie oczy zaszły mlecznobiałą mgłą, ale gdy Franz zamrugał, wrażenie to zniknęło równie szybko, jak się pojawiło. Odgłosy szalejącego na zewnątrz deszczu zaczęły jeszcze bardziej przybierać na sile, pasma światła wpadającego przez brudne okna ulotniły się i nad piekarnią znów zaległa gęsta, przytłaczająca ciemność.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Coś się zmieniło w nieruchomym powietrzu. Franz nie widział już twarzy wpatrzonej w niego dziewczynki. Na wprost jego oczu majaczył pofalowany kształt, składający się na niewyraźny zarys czarnej sylwetki. Oddychała ciężko, co jakiś czas pociągając nosem, a gdzieś w oddali, być może w małej izdebce przylegającej do piekarni rozległ się cichutki chrobot, a następnie seria niewyraźnych trzasków, postukiwań, która wreszcie umilkła i do uszu Franza dotarło nierówne tykanie zegara, którego musiał wcześniej nie zauważyć.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Puls mężczyzny nieznacznie przyspieszył. Nie lubił ciemności. Od dziecka go przerażała i w jednej sekundzie powrócił do niego obraz małego chłopca chowającego przezornie stopy pod grubą kołdrą, w obawie przed wędrującymi nocą upiorami. Poruszył się niespokojnie, a wtedy siedząca przed nim dziewczynka zrobiła to samo. Wyczuł jej bliską obecność. W obawie przed ciemnością, przysunęła się bliżej mężczyzny.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>– Za kilka godzin wzejdzie słońce – odezwał się cicho Franz. Powiedział to jednak bardziej do siebie, próbując nadać swojemu głosowi spokojny ton. Jednak serce w jego piersi tłukło się jak oszalałe, próbując ostrzec go przed czyhającym w mroku niebezpieczeństwem.</p><p style="text-align: justify;">„Ale nie ma tu nikogo poza mną i tą małą Cyganką” – upomniał w myślach sam siebie. Skąd więc wzięło się to nagłe uczucie trwogi? Nie groziło im przecież nic poza chłodem i wilgocią przedzierającą się przez szpary w podziurawionym zadaszeniu.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Dziewczynka znów zaczęła płakać. Nie było to już jednak upiorne kwilenie, które odpędziło od niego resztki snu. Był to cichutki, pełen bezradności płacz, który w ostatnich miesiącach Franz słyszał nad wyraz często. Ścisnął trzymaną w ręku pacynkę i z odrazą cisnął ją przed siebie. Jej porcelanowa główka rozbiła się o ścianę, a odgłos głuchego uderzenia zawisł na moment w powietrzu. Cyganka przestała płakać i nabrała powietrza.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>– Wybacz, dziewczyno – rzucił krótko Franz. – Ta lalka przyniosłaby ci więcej szkody jak pożytku. Poza tym, jej twarz była tak przeraźliwie smutna. Niby jak mogłaby przynieść komukolwiek ukojenie? Powinnaś bawić się lalkami, które są uśmiechnięte – prychnął i zaniósł się śmiechem. Przez chwilę jego własny rechot zagłuszył odgłos kropel deszczu. Zagłuszył nawet ten dziwny, niepokojący chrobot.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Dziewczynka się nie śmiała. Widząc zmianę w zachowaniu Franza wycofała się powoli w stronę kontuaru. Przycupnęła gdzieś w ciemnościach, w miejscu, do którego nie sięgał wzrok mężczyzny i obserwowała go dalej, w milczeniu.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Ale Franz nie przestawał się śmiać. Brzuch go rozbolał, a mimo to nie potrafił przestać. Widok roztrzaskanej główki porcelanowego marzyciela skruszył w nim coś, co rozsypywało się od dawna.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>– Myślisz pewnie, że jestem wariatem! – krzyknął w przerwie między jedną salwą śmiechu a drugą. – Ale ja ci powiem kto tu tak naprawdę zwariował. Oni wszyscy! – ryknął. Tym razem wybuchowi histerii towarzyszyły łzy. Potoczyły się po policzkach Franza, a on sam ze zdumieniem otarł oczy wierzchem dłoni, nie rozumiejąc skąd się wzięły.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>– I nawet nie jestem smutny, dziewczyno – śmiał się dalej. Widzisz? Przecież gdybym był smutny, to nie byłoby mi teraz tak wesoło. Musisz przyznać, że to ogromne szczęście, że na siebie wpadliśmy. Siedziałaś tam sama w ciemnościach, z tą paskudną lalką, a teraz masz mnie. Na krótką chwilę, ale jednak – zarechotał z własnego, niezbyt udanego żartu i nagle umilkł. Chęć do śmiechu przeszła równie szybko jak się pojawiła. Jej miejsce zajęła wściekłość i Franz poczuł jak nagromadzona frustracja próbuje znaleźć ujście. Otarł oczy i wstał.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>– Gdzie jesteś, Cyganeczko? – zawołał śpiewnym tonem. – Pokaż co tam masz w tym małym plecaku. Może pomogę ci uwolnić się od jeszcze jednego maszkarona? No nie bój się, chodź do mnie – zacmokał, ale nie doczekał się odpowiedzi. Zamiast tego podejrzany chrobot znów rozległ się w sąsiedniej izbie. Franz poczuł jak zimny dreszcz przebiega mu po plecach.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>– Nie ma się czego bać – powiedział do siebie. – Potwory przecież nie istnieją. To wymysł naszej fantazji. Bajeczka, którą karmią niegrzeczne dzieci.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Gdy podejrzany dźwięk przybrał na sile, Franz skrzyżował ramiona na piersi i postąpił kilka kroków w przeciwną stronę. Było coś dziwnie niepokojącego w tych odgłosach. Do alarmów bombowych zdążył się już przyzwyczaić i z czasem nauczył się traktować je jak błogosławieństwo, które tyle razy uratowało mu życie. Teraz jednak nie był pewien skąd, i czy w ogóle powinien spodziewać się zagrożenia.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Dziwne światełko zamigotało w mroku i Franz pewien był, że musiało mu się to przywidzieć. Udręczony umysł płatał mu figle, bo przez jedną krótką chwilę miał wrażenie, że jakaś mała, świetlista istota mruga do niego z oddali. Puszcza oczko, ale zaraz potem je zamyka i na wszystko opada ciemna kurtyna. Znów się roześmiał, ale po chwili umilkł, bo dotarło do niego na co właściwie patrzy.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>To wcale nie fantastyczne twory migotały w ciemnościach. Dokładnie na wprost okna wisiało wielkie owalne lustro w złocistej ramie. Musiał wcześniej go nie zauważyć. Stanowiło dość niecodzienny element wystroju piekarni i Franz nijak nie potrafił pojąć skąd się tam wzięło i jakim cudem nie wpadło jeszcze w ręce rabusiów. I dlaczego za pierwszym razem go nie zauważył? Tak bardzo rzucało się przecież w oczy...</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Jako dziecko czytał takie bajki. O królewnach, które traciły rozum, bo zbyt długo przyglądały się swojemu odbiciu w lustrze. O zakochanych w sobie młodzieńcach, którzy tonęli wskutek nieuwagi, zapatrzywszy się w kolor swoich własnych tęczówek. Ale Franz nienawidził samego siebie. Nienawidził tego, kim był zanim zaczęła się wojna i nienawidził tego, czym się stał, gdy zmuszony został do porzucenia resztek swojego człowieczeństwa. Gdyby nie migotliwe lustro, skręciłby kark małej Cyganeczce, tak jak zrobił to z młodym listonoszem, który przyniósł mu owiniętą w papier pajdę chleba. Nie mógł znieść litości w jego oczach. Żalu odbijającego się w czarnych źrenicach. A to przecież nie jego wojna. Dlaczego więc ludzie mu współczują? Powinni żałować sami siebie. On sobie zawsze świetnie radził.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Powierzchnia lustra była krystalicznie czysta pomimo kurzu gęsto pokrywającego pomieszczenie. Widok ten zafascynował Franza. Dziewczynka nagle gdzieś zniknęła. Przestał o niej myśleć, już jej nie szukał. Pochłonął go widok, który ukazał się jego oczom, gdy zbliżył się do gładkiej tafli. Ostatni raz przeglądał się w lustrze nim pierwsze bomby spadły na miasto. Ale wtedy nie przywiązywał większej wagi do tego, jak wygląda. Poranna toaleta kończyła się zawsze równie szybko, jak się zaczynała, a własne odbicie stanowiło bardziej jeden z elementów jej układanki. Dopiero teraz, stojąc w ciemnościach zrujnowanej piekarni, z odgłosami bębniącego deszczu i dziwnymi chrobotami w tle, uzmysłowił sobie, że zobaczył sam siebie po raz pierwszy w życiu.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Jego włosy były pozlepiane i długie, a sięgająca klatki piersiowej broda splątana. Wyglądał niechlujnie i niczym nie różnił się od reszty podobnych mu uciekinierów. Tym, co go jednak zafascynowało były jego własne oczy. Franz wytężał wzrok w ciemnościach i usiłował im się przyjrzeć. Gdzieś przecież musiał być ich zarys, kształt i wielkość źrenic. Ale niczego takiego nie zobaczył. </p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>„To wszystko dlatego, że jest tak ciemno” – pomyślał.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Ale pomimo oblepiającego go mroku twarz w lustrze była dziwnie oświetlona, blada i bardzo wyrazista. I te oczy... Widział, że tam są. Absurdem byłoby w ogóle pomyśleć, że został ich pozbawiony, bo przecież patrzył na samego siebie, mrugał i widział przed sobą obraz. Tyle, że ów obraz z minuty na minutę stawał się coraz bardziej nierzeczywisty. Twarz Franza robiła się coraz bardziej groteskowa. Zarost jakby zniknął, a jego miejsce zajęła gładka, niemal przezroczysta skóra, tak jasna, że mężczyzna uniósł dłoń, by jej dotknąć, ale zaraz zrezygnowany opuścił dłoń i tylko stał i patrzył na rozgrywający się na jego oczach makabryczny spektakl.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Postać w lustrze nie była już Franzem. Miała zupełnie inne rysy twarzy, pozbawiona była włosów, a jej łysa czaszka była nienaturalnie mała.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>„Aż się prosi, żeby założyć jej jakiś kapelusz” – przemknęło mu znów przez myśl.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Ale postać w lustrze zdawała się niewzruszona tym, co właściwie myśli sobie Franz. Jej myśli były jego myślami, a jej ruchy jego ruchami. Zupełnie, jakby byli jednym i tym samym.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Deszcz przybrał na sile i łomot uderzających o dach kropel wzmógł się jeszcze bardziej. Woda wlewała się do środka piekarni przez szczeliny w dachu i w ścianach. Franz znów zaczął się śmiać. Chorobliwie, szyderczo. Postać w lustrze się nie uśmiechała. Była poważna. Wąskie, blade usta miała zaciśnięte, a Franz wreszcie dostrzegł jej oczy. Małe, lekko ukośne, z czarnymi jak noc tęczówkami. Przeraźliwie smutne.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Nagle w budynku zrobiło się bardzo zimno. Chłód i tak dokuczał Franzowi niezmordowanie od momentu, gdy tylko przekroczył próg piekarni, ale to, czego teraz doświadczył sprawiło, że całe jego ciało pokryło się gęsią skórką i zanim zdążył się zorientować, cały się trząsł. Postać w lustrze mrugnęła do niego. Albo tak mu się przynajmniej zdawało. Coś dziwnego pojawiło się na jej twarzy . Tuż pod lewym okiem. Coś ruchliwego i żywego. Coś, co czarną smugą smugą płynęło po gładkim policzku i zatrzymało się nieopodal kącika ust. Franz w tym momencie oprzytomniał i cofnął się do tyłu, uderzając plecami o zamknięte drzwi. Postać w lustrze nie oddaliła się wraz z nim. Była w tym samym miejscu, co poprzednio.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Deszcz bębnił zawzięcie o dach. Każde uderzenie zamieniało się powoli w łomot. Franz nie mógł oderwać oczu od istoty w lustrze. Jej białe, poważne oblicze go zahipnotyzowało. Nagle coś ciepłego otarło się o jego prawą nogę. Wzdrygnął się i niechętnie oderwał wzrok od lustra. Mała Cyganeczka przycupnęła obok niego. Wielkie, błyszczące oczy wlepiła w twarz Franza. Usta, pełne małych, ostrych ząbków miała rozchylone. Uśmiechała się. Ale nie był to miły uśmiech zagubionego dziecka. Była w nim kpina i jawne szyderstwo. Franz nie był na nią zły. Śmiertelne przerażenie odebrało mu resztki odwagi, i gdy dziewczynka złapała go za nogę i przywarła do niego całym ciałem, strząsnął ją z siebie i w ostatnim, desperackim odruchu złapał za klamkę.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Na dworze nie było zimno. Ziąb, który zmusił go do szukania kryjówki w zniszczonej piekarni nagle się ulotnił, a jego miejsce zajęła chmura gorąca, paląca skórę i trzewia.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Gdzieś w oddali wyła syrena, a świat dookoła niego płonął.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>A potem wszystko spowiła ciemność. </p>Aleksandra Konefałhttp://www.blogger.com/profile/16838897641814659610noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8925247199382447365.post-47017599409063380592021-07-23T06:29:00.008-07:002021-07-23T06:45:58.265-07:00„Horror Story – jak przestraszyć czytelnika?” - spotkanie autorskie<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTMCxehJqQTVBl7vFgdYdiqWM2nnmjI6k7fSvTHVs2a7i6A-zI5awSFUnTYOOCPTutEhVPrs0-wtVK93kXIB3AthtknaWs9OIDuI5yLU0wAcFdigrFXQvrD-OQWCf22hoL1UzTsg-S0Ms7/s2048/IMG_9749.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTMCxehJqQTVBl7vFgdYdiqWM2nnmjI6k7fSvTHVs2a7i6A-zI5awSFUnTYOOCPTutEhVPrs0-wtVK93kXIB3AthtknaWs9OIDuI5yLU0wAcFdigrFXQvrD-OQWCf22hoL1UzTsg-S0Ms7/w640-h426/IMG_9749.JPG" width="640" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><p style="text-align: justify;"><span> </span>„Lee Schubienik” ukazał się na rynku wydawniczym w kwietniu ubiegłego roku i już wtedy, przy okazji premiery, byłam bombardowana zewsząd pytaniami, w jaki sposób mam zamiar poradzić sobie z promocją książki, skoro stanęliśmy w obliczu największego kryzysu ostatnich lat i wszyscy dookoła są tak zaaferowani pandemią, że nikomu przez myśl nawet nie przejdzie, że wolałby spędzić dzień z książką w ręku niż stać w kolejce po papier toaletowy. I rzeczywiście, po pierwszych działaniach promocyjnych (radio, gazety) nagle zmuszona zostałam do zaprzestania tradycyjnej aktywności i przeniesienia jej do sieci. Ku mojemu zdziwieniu, informacja o książce błyskawicznie rozeszła się wśród tzw. bookstagramerów, których działalności zawdzięczam tak naprawdę najwięcej. Czasem jedno zdjęcie opatrzone odpowiednimi hashtagami może zdziałać więcej niż dobijanie się do zamkniętych na cztery spusty drzwi miejskich bibliotek. Mój debiut w czasach pandemii był więc przede wszystkim internetowy. „Lee Schubienik” spotkał się z ciepłym odzewem ze strony czytelników, a po roku czasu średnia jego ocena na opiniotwórczym portalu lubimyczytac.pl zatrzymała się na poziomie 7,0. Siódemka zawsze była moją szczęśliwą liczbą, toteż z przymrużeniem oka potraktowałam to jako zachętę od losu do dalszej pisarskiej działalności ;)</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Nigdy nie lubiłam być w centrum wydarzeń. Trochę to nietypowe dla osoby, której od dziecka marzyło się wydać powieść, ale z czasem musiałam pogodzić się z tym, że wypuszczenie na rynek własnego dziełka to nie tylko skrywanie się za skomponowanymi przez siebie zdaniami, ale także realny kontakt z równie realnym czytelnikiem. A to już samo w sobie dla osoby o introwertycznym usposobieniu brzmiało wystarczająco zabójczo. Tak, bałam się spotkań z odbiorcami. Nie dlatego, że obawiałam się potencjalnej krytyki, ale bardziej tego, że będę musiała zburzyć skrzętnie wznoszony mur i zmuszona będę dopuścić do siebie ludzi. A opowiadanie o sobie i uzewnętrznianie się zawsze przychodziło mi z wielką trudnością.</p><p style="text-align: justify;"><span> </span>„A mury runą, runą, runą i pogrzebią stary świat” - jak to leciało w tej starej piosence.</p><p style="text-align: justify;"><span> </span>I rzeczywiście.</p><p style="text-align: justify;"><span> </span>Pierwsze moje spotkanie z czytelnikami było jedną z najprzyjemniejszych rzeczy, jakie mi się w życiu przytrafiły i otrzymałam zastrzyk niczym niezmąconej, pozytywnej energii, który podziałał na mnie niezwykle motywująco.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Spotkanie odbyło się w środę 21 lipca i zorganizowane zostało pod patronatem Radia Opole, a poprowadziła je znana z „Rewirów Kultury” dziennikarka Katarzyna Zawadzka, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Nie mogłabym sobie wymarzyć lepszej prowadzącej, tym bardziej, że drogi moje i Kasi przecięły się już rok temu i jako jedna z pierwszych osób miała okazję zapoznać się z wydaną przeze mnie książką i również jako jedna z nielicznych potrafiła do mnie dotrzeć, a swoim zaangażowaniem i postawą zbudowała atmosferę, w której niezwykle łatwo było mi się odnaleźć i rozluźnić. Dzień przed samym wydarzeniem miałyśmy zresztą okazję porozmawiać w prowadzonej przez nią audycji na tematy nie tylko książkowe, ale i muzyczne, co dodatkowo mnie podbudowało. Roznoszących się po radiowym studiu dźwięków „Boulevard of broken dreams” długo nie zapomnę.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>O wyborze miejsca zadecydował trochę przypadek (niedawno otwarta Klubokawiarnia OPO przy ul. Krakowskiej 32 w Opolu). Podczas jednej z moich wizyt, zauroczona postawioną przez właścicieli, kameralną sceną, zapytałam czy zgodziliby się na organizację spotkania autorskiego i po uzyskaniu pozytywnej odpowiedzi, przy współudziale zaangażowanych w projekt osób, zaczęliśmy działać. Również sam fakt, że spotkanie mogło odbyć się właśnie w kawiarni, a nie tradycyjnie w bibliotece, czy innym, bardziej przeznaczonym do tego miejscu, spowodował, że nabrało ono charakteru luźnej, kawiarnianej pogawędki, a nie sztywnej, wymuszonej rozmowy (chociaż za sposób prowadzonej narracji ponownie podziękowania należą się Kasi). Obecność przyjaciół również podziałała na mnie dopingująco i ogromnie się cieszę, że zdecydowali się wziąć udział w tak istotnym dla mnie wydarzeniu. Jeśli czytacie te słowa, to pamiętajcie, że każdy/każda z Was jest dla mnie niezwykle ważny/ważna i dziękuję Wam, że staliście się częścią mojego życia. I mam nadzieję, że w przyszłości razem uda nam się stworzyć coś równie pięknego <3</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Nie będę ze szczegółami przybliżała o czym tak z Kasią debatowałyśmy, bo też sporo informacji pojawiło się w ostatnim czasie w mediach, ale głównie starałyśmy się zgłębić tematykę fascynacji grozą w literaturze, próbując jednocześnie odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób tworzyć, by budować napięcie i nieustannie intrygować czytelnika. Nie obyło się oczywiście bez rozmów o „Lee Schubieniku”, bo to on był sprawcą całego tego zamieszania, a zgodnie z tym, co na spotkaniu obiecałam, mroczny wisielec z lasu namiesza w życiu Alicji jeszcze nie raz.</p><p style="text-align: justify;"> <span style="white-space: pre;"> </span>Specjalnie dla tych z Was, którzy nie mogli się pojawić, zamieszczam fragment drugiego tomu:</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.blogger.com/video.g?token=AD6v5dx8as665wyIlTd0dR8sJ60t6Nu8_gGio9aphtz3kZcD8UtUhrlJY9g24l_Wa2DCaaay9DURuiEiyeXzylmmZw' class='b-hbp-video b-uploaded' frameborder='0'></iframe></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;">Autor nagrania: Marcin Krutak</span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"> <b><u>Galeria zdjęć:</u></b></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgccCvG2RS7qsmEEN_qS8TvZ5aFrMeJ3oWu9-2JlJHb4hdTo45j0wuwV9dSXzOCWAZYmyi9DsGatrGoKdk3qiodclB15ZVqP5jtcSug5Z5IBb4VM5niw1waYyTaC1DKxxPeW89-dGuH7nWX/s2048/IMG_9744.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgccCvG2RS7qsmEEN_qS8TvZ5aFrMeJ3oWu9-2JlJHb4hdTo45j0wuwV9dSXzOCWAZYmyi9DsGatrGoKdk3qiodclB15ZVqP5jtcSug5Z5IBb4VM5niw1waYyTaC1DKxxPeW89-dGuH7nWX/w640-h426/IMG_9744.JPG" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoP2zPwH56djBr2jbRURTpf1TFcJKgw-PCfhaeyPSZ0jU7RP-ADxrOKEvNNcVEmpYJIqjjbFfUIGMUdAYWpKDwf5NTxdKuMbrJzQbRobry4i9TlRHYnyDLWX5QN4zp1XmbGVNz-CAUh-8s/s2048/IMG_9757.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1365" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoP2zPwH56djBr2jbRURTpf1TFcJKgw-PCfhaeyPSZ0jU7RP-ADxrOKEvNNcVEmpYJIqjjbFfUIGMUdAYWpKDwf5NTxdKuMbrJzQbRobry4i9TlRHYnyDLWX5QN4zp1XmbGVNz-CAUh-8s/w426-h640/IMG_9757.JPG" width="426" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgWQcF_1FsFsh4BpcrhLHi5tGLzzQvTbM9M4Kfl-WOE-sij_971G80a9TUpYflsuRZV8vzqNT9jrrs3-UXAMkHcxTDEucS-cZ9cw_xWliXHQzminleIo3CZDTTwqZCJv0jLX2RaeJ2xawVQ/s2048/IMG_9745.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgWQcF_1FsFsh4BpcrhLHi5tGLzzQvTbM9M4Kfl-WOE-sij_971G80a9TUpYflsuRZV8vzqNT9jrrs3-UXAMkHcxTDEucS-cZ9cw_xWliXHQzminleIo3CZDTTwqZCJv0jLX2RaeJ2xawVQ/w640-h426/IMG_9745.JPG" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdfDw89U87oMKw0bz6KVizFwy0DKyQgtgvmDAuCXpb8aXvq7Wat_YubMJcFlfH7khhjxbah2c3wYSCL7oTU6RW_soDKchU5KaQhqYTCy9YV3bwVfanJE89IQeFuYIXqQHvZUHl4q7HJTKq/s2048/IMG_9755.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdfDw89U87oMKw0bz6KVizFwy0DKyQgtgvmDAuCXpb8aXvq7Wat_YubMJcFlfH7khhjxbah2c3wYSCL7oTU6RW_soDKchU5KaQhqYTCy9YV3bwVfanJE89IQeFuYIXqQHvZUHl4q7HJTKq/w640-h426/IMG_9755.JPG" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi48p6KNb162oVaJnhWelcPuaCeIYvdbFDb8SyQ12CvyHrOaF9Th1ApfFN0fzMUUtNf_MpFr7KY0n-f8THH6RPFGFfRSPFjU63kA-h5qwwgyIKs9nKsNDoTdBZDCkl5M86ZtIBnnO6ozLXR/s2048/IMG_9758.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi48p6KNb162oVaJnhWelcPuaCeIYvdbFDb8SyQ12CvyHrOaF9Th1ApfFN0fzMUUtNf_MpFr7KY0n-f8THH6RPFGFfRSPFjU63kA-h5qwwgyIKs9nKsNDoTdBZDCkl5M86ZtIBnnO6ozLXR/w640-h426/IMG_9758.JPG" width="640" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgecwzZgyygFoYHUCiV8VnBiDZ5BkzdbGOukbonjgH8pfH2i8WIAFbINV0Us01wC9nboB9QJWdY2Ocd5jkvnqwQtRWBJL77wMVRSyzT2spTMYy0NmIjqfRpisnTU-y7a5H4BFizn2uAtzWz/s2048/IMG_9748.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgecwzZgyygFoYHUCiV8VnBiDZ5BkzdbGOukbonjgH8pfH2i8WIAFbINV0Us01wC9nboB9QJWdY2Ocd5jkvnqwQtRWBJL77wMVRSyzT2spTMYy0NmIjqfRpisnTU-y7a5H4BFizn2uAtzWz/w640-h426/IMG_9748.JPG" width="640" /></a></div><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Na zakończenie chciałabym raz jeszcze podziękować Kasi za poprowadzenie spotkania oraz Miłoszowi Bogdanowiczowi, autorowi powyższych fotografii i mentalnemu rzecznikowi całego przedsięwzięcia za to, że dostrzegliście we mnie światło, które tak wielu próbowało zgasić.</p><div style="text-align: justify;"><br /></div>Aleksandra Konefałhttp://www.blogger.com/profile/16838897641814659610noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8925247199382447365.post-48355597208417357702021-07-09T06:09:00.006-07:002021-07-09T07:21:20.655-07:00„A co jeśli nie napiszę już nigdy więcej ani słowa?” O kryzysach pisarskich wśród wszystkich piszących.<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOs5apfF_3GRnnU7P7AynGMMRq5Dy1h4RsSdv0Yu_5mzkFnMXsmLmSAaJTPg71dUY07unv8AusNnp5HNd4gajQwEJSCF_Ke3fttSAiIDBALvLKAyFMslu-dX1GUJBgaUiNwu4i5s_EuuvH/s756/571BD9CA-AE3D-4827-8EBF-48BA6648B38F.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="568" data-original-width="756" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOs5apfF_3GRnnU7P7AynGMMRq5Dy1h4RsSdv0Yu_5mzkFnMXsmLmSAaJTPg71dUY07unv8AusNnp5HNd4gajQwEJSCF_Ke3fttSAiIDBALvLKAyFMslu-dX1GUJBgaUiNwu4i5s_EuuvH/w640-h480/571BD9CA-AE3D-4827-8EBF-48BA6648B38F.jpg" title="Aleksandra Konefał" width="640" /></a></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">Nie ma znaczenia czy jesteś świeżo upieczonym pisarzem amatorem, czy też próbujesz uchodzić za nieposkromionego mistrza pióra, którego książki tonami zalewają rynek wydawniczy. Kryzysy zdarzają się najlepszym. Przychodzi taki dzień, że odpalasz laptopa, kolorowe ikonki pojawiają się na pulpicie, otwierasz edytor tekstu w nadziei, że trzaśniesz dzisiaj co najmniej jeden soczysty rozdział naszpikowany akcją i błyskotliwymi dialogami, szykujesz ulubiony kubek z ulubioną kawą rozpuszczalną zakupioną w Żabce i czekasz aż wstąpi w Ciebie szaleńczy demon pisarstwa. Czekasz. Minuty mijają, czarny kursor zachęcająco mruga, ale biała kartka wciąż pozostaje tak samo biała. A co w tym czasie robi demon? Zapewne też popija sobie kawę, może nawet uprawia przygodny seks z jakąś panią demonową, ale jak zapewne już widzisz, na pewno nie jest dziś skłonny do współpracy. </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">„A kij z nim” - myślisz sobie, zamykasz komputer i odkładasz zaplanowany rozdział „na jutro”. </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">Ale niestety jutro wcale nie jest lepiej. Oprócz zaginionego w akcji demona pojawia się kolejny problem w rodzaju rozpraszaczy, które Cię dekoncentrują i robią wszystko, byle tylko odciągnąć Cię od tego, co domaga się uwagi. Przecież trzeba sprawdzić wszystkie social media, bo przecież były sprawdzane pięć minut temu, a w tym czasie świat na pewno się skończył, a Tobie jakoś to umknęło! I tak to trwa i trwa. Czas leci, mijają dni, tygodnie, miesiące, lata... STOP! Jak już mijają lata to jest naprawdę FATALNIE. Jeśli chcesz pisać i publikować to nie możesz znikać na tak długo, bo powrót może okazać się bardzo ciężki, a ośmielę się stwierdzić, że wręcz niemożliwy. Bo widzisz, człowiek przyzwyczaja się do pewnej rutyny i potrzebuje ogromnego samozaparcia, by tę rutynę przełamać.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">Sami wiecie, że mam takie etapy, że przepadam bez wieści. I jasne, gryzą mnie wyrzuty sumienia, bo wszyscy czytelnicy czekają na dalsze losy Alicji, na nowe wpisy na blogu, na zdjęcia. Otrzymuję od Was ponaglające wiadomości :) Ale wcale mi one nie pomagają. Presja powoduje, że są momenty, kiedy zaczynam odczuwać wstręt do tego, co robię. I oczywiście nie ma na to lekarstwa. Zamiast pisać przeglądam sobie social media, narzekam na brak weny, narzekam na nadmiar obowiązków, wdaję się przy okazji w wir rozmów ze znajomymi i tak strasznie ubolewam nad tym, że jestem taka zapracowana, że pisać nie ma kiedy, że terminy, że etc. etc.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">Każdy z nas potrzebuje przerwy, przestrzeni i oddechu.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">Jeżeli czujesz, że nie jesteś w stanie pisać, rzuć to! Na tydzień, miesiąc, pół roku. Daj sobie dokładnie tyle czasu ile potrzebujesz. I w tym czasie rób te wszystkie rzeczy, których normalnie nie robisz, kiedy piszesz. Plotkuj ze znajomymi, oglądaj, czytaj, tańcz, baw się. A jeżeli na pewnym etapie życia Twoje serce zabiło szybciej do słowa pisanego, to pasja sama Cię odnajdzie i przywlecze zaginionego demona w chwili, w której najmniej się go spodziewasz ;)</div></div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div>Aleksandra Konefałhttp://www.blogger.com/profile/16838897641814659610noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8925247199382447365.post-47373594373652584732020-12-26T05:02:00.001-08:002020-12-26T06:49:02.659-08:00"Nimfa" - Andrzej Konefał<p style="text-align: center;"><span style="white-space: pre;"> </span></p><p style="text-align: center;"><b>„Obudź się! Musimy iść. Ku zmianom...”</b></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFJH8WLHYb_Z6fGJAU6lRp2luP5uFcZL2RLLSzzSazHSbTgToKIw5LgRMseNYM1ZXLIhw0dKrAH0m4BHO9qdGLHpFVZWbHDIuGMPFT3dARsWvjggkhxIDjkIz9RNi3NgV_W4NuSde13AEr/s1920/IMG_7858.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1341" data-original-width="1920" height="350" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFJH8WLHYb_Z6fGJAU6lRp2luP5uFcZL2RLLSzzSazHSbTgToKIw5LgRMseNYM1ZXLIhw0dKrAH0m4BHO9qdGLHpFVZWbHDIuGMPFT3dARsWvjggkhxIDjkIz9RNi3NgV_W4NuSde13AEr/w536-h350/IMG_7858.JPG" width="536" /></a></div><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Na debiut autorski Andrzeja Konefała czekałam z niecierpliwością. Zbieżność naszych nazwisk jest zupełnie przypadkowa i myślę, że warto to zaznaczyć, zanim wszyscy czytający posądzą nas o koneksje rodzinne :) Niezbadane są jednak koleje losu i nasze pisarskie ścieżki w pewnym momencie naszego życia się przecięły, a nasza niemająca granic wyobraźnia pozwoliła nam na podjęcie współpracy. Z przyjemnością zgodziłam się więc objąć patronat nad „Nimfą” i muszę przyznać, że nie żałuję. Pomimo, że jest to powieść, która gatunkowo całkowicie odbiega od tego, z czym stykam się na co dzień, to urzeka ona bogactwem kolorów i uwodzi dynamiką następujących po sobie zdarzeń.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Sama historia zaczyna się z pozoru niewinnie i czytelnik ma wrażenie, że wpadła mu do ręki powieść obyczajowa, z rodzinnym dramatem w tle. Mamy tragiczny w skutkach wypadek samochodowy, w wyniku którego Katarzyna Mariańska traci ukochanego syna i przez kolejne zapisane przez autora stronice zmaga się z osobistą traumą. Grzegorz, mąż Mariańskiej, który lada chwila przestanie być jej mężem, w zabliźnieniu się tych ran bynajmniej nie pomaga, a staje się kolejnym powodem do zmartwień. Brzmi banalnie, prawda? Chwilę później autor rzuca jednak czytającego w wir wydarzeń tak ekstremalnych, że ten, nie raz jeszcze będzie przecierał oczy ze zdumienia. Bo kto by się spodziewał, że w zwyczajnej szafie znajduje się przejście, które sprawi, że Mariańska obudzi się w Krainie Koszmarów? ;) I co w tej historii jest tak naprawdę rzeczywiste, a co nie?</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>W swojej debiutanckiej powieści Andrzej Konefał romansuje z fantastyką, thrillerem, dramatem psychologicznym, a wszystko naszpikowane jest taką ilością akcji, że sama miałam problem z przypasowaniem „Nimfy” do konkretnego gatunku. Autor znakomicie bawi się stworzoną przez siebie stylistyką, poszczególne elementy fabuły ładnie się o siebie zazębiają i widać, że twórca poświęcił sporo czasu na dokładne przemyślenie oraz rozplanowanie wątków. Całość jest wręcz trochę „hollywoodzka”, a podczas lektury nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że gdyby powieść ukazała się z USA, to prędzej czy później ktoś zechciałby ją zekranizować. Mamy tu akcję, strzelaniny, krew leje się strumieniami, a na dodatek ludzkość staje w obliczu „zagrożenia” z kosmosu. Sami bohaterowie również zostali całkiem sprawnie rozpisani i nie są banalni.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Język powieści jest lekki i przyjemny i nie przeszkadzają nawet wrzucane często przez autora wulgaryzmy. Ach, no przecież Nimfa jest postacią tak charakterną, że aż prosi się, by co jakiś czas soczyście zaklęła ;) Nie muszę chyba przy tym dodawać, że właśnie tytułowa bohaterka wzbudziła moją największą sympatię. Lubię takie skomplikowane i nieoczywiste postaci. A tak mało jest dobrych kobiecych bohaterek we współczesnej literaturze.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Podczas lektury bawiłam się naprawdę dobrze, ale żeby nie było, że przedstawiam powieść kolegi w samych superlatywach, to jest kilka elementów, do których muszę się przyczepić. Zaznaczę przy tym, że nie czytałam wcześniej żadnych recenzji „Nimfy”, a jest pewien mankament, który w odbiorze całości przeszkadza. Mam tutaj na myśli korektę tekstu przeprowadzoną przez wydawnictwo. Literówek i drobnych błędów stylistycznych jest na tyle dużo, że zaburzają one schludny obraz całości i po prostu denerwują. I co z tego, że szata graficzna „Nimfy” jest naprawdę ładna i cieszy oko, skoro te niedoskonałości dekoncentrują i sprawiają, że czytelnik sam ma ochotę wziąć do ręki ołówek, by to wszystko poprawić.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Kolejnym elementem, który nie do końca do mnie przemówił jest wspomniana wcześniej dynamika następujących po sobie zdarzeń. Tak, wiem, że zaznaczyłam jak to autor tą dynamiką uwodzi, jednak myślę, że nie każdemu takie szalone tempo będzie odpowiadało. Ja niestety jestem miłośniczką powolnego rozwijania akcji (wychowałam się na książkach Kinga, to pewnie dlatego ;D) i ta szalona jazda bez trzymanki w moim odczuciu prezentowałaby się znacznie lepiej, gdyby autor trochę zwolnił i pozwolił wydarzeniom rozwijać się w nieco wolniejszym tempie. Ale to moje całkowicie subiektywne odczucie, miłośnicy akcji mają prawo się ze mną nie zgodzić. Nie do końca też przypadł mi do gustu sposób prowadzenia narracji. O ile przedstawienie wydarzeń z punktu widzenia Katarzyny i Nimfy uważam za jak najbardziej uzasadnione, tak dopuszczenie do głosu pozostałych, czasem wręcz pobocznych bohaterów uważam za niepotrzebne. Wprowadziło to do całości nieco chaosu.</p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Podsumowując, uważam „Nimfę” za całkiem udany debiut literacki i cieszę się, że wpadła w moje ręce książka, po którą w normalnych okolicznościach nigdy bym nie sięgnęła. Będę bacznie przyglądać się dalszej pracy twórczej Andrzeja, bo jestem przekonana, że jego niesamowita wyobraźnia i miłość do pisania zaowocują w przyszłości kolejnymi równie intrygującymi powieściami. </p><p style="text-align: justify;"><span style="white-space: pre;"> </span>Komu mogę polecić „Nimfę”? Przede wszystkim miłośnikom science fiction, bo to oni wyłuskają z tej powieści najwięcej, a zakończenie wyraźnie sugeruje, że to jeszcze nie koniec tej szalonej historii ;)</p>Aleksandra Konefałhttp://www.blogger.com/profile/16838897641814659610noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8925247199382447365.post-43337664553358594472020-10-25T07:29:00.000-07:002020-10-25T07:29:52.237-07:00O wolności. Artystycznej i nie tylko.<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZXdF1l2HivoH67aSHe4E0AVJhwsJAZE7y55O96Jz0TR0VqoBjZmsZ-X-ErjHBOtajnSFPNflI0fnE3a1bGyE1Lex7y0X-CHhqC4ifuEAfdAmEro_IuR1xm-FwkIe6GVEtM4m0IEAWPrcF/s960/IMG_6969.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="960" height="301" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZXdF1l2HivoH67aSHe4E0AVJhwsJAZE7y55O96Jz0TR0VqoBjZmsZ-X-ErjHBOtajnSFPNflI0fnE3a1bGyE1Lex7y0X-CHhqC4ifuEAfdAmEro_IuR1xm-FwkIe6GVEtM4m0IEAWPrcF/w477-h301/IMG_6969.JPG" width="477" /></a></div><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Kiedy w 2011 r. zakładałam tego bloga idea przyświecała mi jedna – stworzyć własny, mały zakątek, w którym będę mogła dzielić się z czytelnikami przemyśleniami na różnorodne, kulturalne tematy. Raz na jakiś czas wrzucałam recenzje płyt, które w jakimś stopniu poruszyły moje serce, innym razem polecałam Wam filmy i seriale, na które warto zwrócić uwagę. Jeżeli śledzicie mnie od jakiegoś czasu, z pewnością zauważyliście zmianę, jaka zaszła na blogu na przestrzeni lat.</p><p style="text-align: justify;">Z chwilą ukazania się na rynku mojej debiutanckiej powieści obiecałam sobie, że przerobię tę moją przystań na port dla wszystkich piszących, pełen wskazówek i porad. I rzeczywiście, tworzenie typowo pisarskich postów sprawiało mi ogromną frajdę. Nadal oczywiście będę je wrzucać, chociaż jak zapewne zauważyliście od kilku miesięcy miałam przerwę w blogowaniu. Złożyło się na to kilka różnych czynników, które spowodowały, że po raz kolejny w życiu zapomniałam o sobie, poświęciłam siebie dla innych i pozwoliłam w nieświadomy sposób ograniczyć swoją wolność. Cóż, artystyczne dusze już chyba tak mają, że zbyt mocno odczuwają i niepotrzebnie przywiązują się do pewnych zdarzeń i sytuacji ;) Pozostaje położyć plaster na rany i czekać aż same się zagoją. Bo goją się zawsze.</p><p style="text-align: justify;">Temat wolności nie jest przeze mnie poruszany przypadkowo. W momencie, gdy sytuacja w naszym kraju wymyka się spod kontroli i obroża, którą pozwoliliśmy sobie założyć na szyję coraz bardziej się zaciska, bardzo ważne jest byśmy pozostali wierni sobie, swoim ideałom i przekonaniom. Cytując, bowiem mojego bohatera: „To live and not to breathe is to die in tragedy”.</p><p style="text-align: justify;">Zawsze bardzo ceniłam artystów. Nie tylko za wkład, jaki swoją twórczością wnoszą do naszego życia, ale przede wszystkim za odwagę i upór w manifestowaniu swoich poglądów. Za ten bieg pod prąd, niezależnie od okoliczności. Od lat staram się słuchać swojej intuicji, która ZAWSZE dobrze mi podpowiada, ale często niestety pozostaję głucha na jej wezwania i ostrzeżenia. Dwukrotnie w ciągu mojego krótkiego życia udało mi się zrzucić kaganiec i zrobię to po raz trzeci jeżeli będzie trzeba. I mam tutaj na myśli absolutnie każdą dziedzinę życia. Tę najbardziej oczywistą również.</p><p style="text-align: justify;">Chcę rozwijać bloga, swoją twórczość, a także siebie. Dlatego też takie właśnie życiowe i filozoficzne posty będą się pojawiały tutaj częściej. Bo są częścią mnie samej i jeżeli będę wiedziała, że chcę się z Wami czymś podzielić to zrobię to bez zastanowienia. Nie możecie w końcu w nieskończoność czekać na drugi tom mojej książki i zbiór opowiadań :) Słowo pisane powstało w końcu po to, by go używać. Oczywiście racjonalnie i z głową :)</p>Aleksandra Konefałhttp://www.blogger.com/profile/16838897641814659610noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8925247199382447365.post-15701397118385119822020-07-27T09:05:00.001-07:002021-07-23T06:05:02.217-07:00Dlaczego kiedyś było fajniej?<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://img.vixdata.io/pd/webp-large/es/sites/default/files/imj/imujer/1/10_prendas_vintage_que_vuelven2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="586" data-original-width="793" height="474" src="https://img.vixdata.io/pd/webp-large/es/sites/default/files/imj/imujer/1/10_prendas_vintage_que_vuelven2.jpg" width="640" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div>
<br />
Leniwe, letnie popołudnia zawsze wprawiały mnie w przyjemną melancholię, która powodowała, że zatrzymywałam się na chwilę i z dala od zgiełku oraz natłoku bombardujących mnie myśli poddawałam się urokowi trwającej chwili i pozwalałam przemyśleniom swobodnie przeze mnie przepływać. Takie summertime sadness nie jest niczym złym, a wręcz pomaga mi zawsze wejść w głębszy kontakt z samą sobą.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jestem typową humanistką. Lubię rozmyślać, lubię filozofować i zastanawiać się nad naturą tego, co mnie otacza. Pewnie był to jeden z powodów, dla których wiele lat temu zdecydowałam się na podjęcie studiów historycznych (chociaż blisko było, a powędrowałabym inną ścieżką). Lubię obserwować ludzi, poznawać ich losy, naturę i niejednokrotnie z takich właśnie obserwacji czerpię inspirację do pisania. Nasz świat jest fascynujący, tylko my sami, w pogoni za nieuchwytnym zdajemy się tego nie dostrzegać i obojętnie przechodzimy obok tego, co najprostsze, a zarazem i najpiękniejsze. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ostatnio, podczas drogi powrotnej do domu naszła mnie myśl, że jako rasowy historyk chętnie cofnęłabym się w czasie i raz jeszcze doświadczyła tych wszystkich zwyczajnych chwil, których byłam uczestniczką tak dawno temu, że zdążyłam już zapomnieć jak wiele dla mnie znaczyły. W tamtym okresie były to banalne, proste rzeczy, których wagi i znaczenia wówczas nie rozumiałam, a które z biegiem lat zdążyły urosnąć do rangi chwil niemalże mitycznych, składających się na całą istotę mojego obecnego życia. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Czasem się zastanawiam, czy wszyscy ludzie wypowiadający znajomo brzmiące słowa: „Kiedyś było jakoś fajniej” mają podobne przemyślenia. Czy każdemu z nas okres dzieciństwa i wczesnych lat młodości kojarzy się z rajem utraconym i wzbudza tę pełną melancholii nutę tęsknoty za tym, co już przeminęło? Czy dawno temu, wkraczając np. do domu Waszych dziadków zdarzyło Wam się doświadczyć dziwnego uczucia, jakbyście właśnie otworzyli drzwi, wiodące do zupełnie innej epoki? Waszą uwagę przykuł monotonny dźwięk zegara z wielkim wahadłem. Jego donośne tykanie co jakiś czas przerywała wyskakująca ze swojego drewnianego domku kukułka, ogłaszająca porę podwieczorku. Słońce leniwie przedzierało się przez białe firanki, a w powietrzu tańczyły drobinki kurzu. Czas zdawał się płynąć jakoś wolniej. Ile oddalibyście, aby móc raz jeszcze przeżyć tę chwilę, cofnąć się wstecz i cieszyć się prostym życiem dziesięciolatka, dla którego babciny dom był wspaniałym królestwem pełnym ukrytych skarbów i porcelanowych pamiątek przywiezionych „gdzieś ze Wschodu”?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mniej więcej tego typu uczucia towarzyszą mi za każdym razem, gdy wracam pamięcią do czasów dzieciństwa. Dopiero teraz, bombardowana z każdej strony informacjami, zalewana przez potok muzycznych i filmowych popłuczyn doceniam wartość tego, co było mi serwowane od najmłodszych lat. Czy jako malutka dziewczynka mogłabym się bowiem spodziewać, że tak namiętnie odtwarzane przez mojego ojca kasety Queena, Budki Suflera, Lady Pank, staną się w przyszłości motorami napędowymi mojego dopiero co kształtującego się gustu muzycznego? Czy też, że rozbrzmiewające wieczorami nastrojowe „San Francisco” Scotta McKenzie stanie się jednym z hymnów mojego dzieciństwa? Po dziś dzień najchętniej wracam do twórczości zespołów, które czasy swojej świetności miały w latach 80-tych i 90-tych. Albo więc współczesnym artystom nie udaje się uchwycić ducha bieżącej epoki, albo najzwyczajniej w świecie ten duch od dawna już nie istnieje. Brakuje mi prawdziwości w tym, co obecnie wypuszczane jest na rynek. Wszędzie widzę tylko lejący się strumieniami plastik i fałsz, którego w sztuce nienawidzę. Zawsze podkreślam, że więcej wart w moich oczach jest uliczny grajek z rozstrojoną gitarą niż silikonowa piękność szczerząca się do tłumu gapiów ze sceny.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/ENrmULWKbeM/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/ENrmULWKbeM?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie wiem czy to moja dusza historyka, czy też tęsknota za tym, co minęło popycha moje zainteresowania w stronę rzeczy, na których przeszłość odcisnęła swoje piętno. Szalenie podobają mi się stare, amerykańskie samochody. Gdybym mogła wybrać wóz, który powiózłby mnie do ślubu to pewnie byłaby to odrestaurowana wersja któregoś z Chevroletów, a może nawet i replika Plymouth Fury z 1958 roku (w tym miejscu puszczam oczko do fanów Stephena Kinga). Podoba mi się amerykańska małomiasteczkowość lat 50-tych i 60-tych. Unoszący się w powietrzu duch nostalgii, którego nie mogę znaleźć nigdzie indziej. Dlatego też m.in. tak bardzo upodobałam sobie kreację, którą stworzyła sobie Lana Del Rey. Choć wokalistką jest bardzo przeciętną, o czym świadczą jej występy na żywo, to cała ta retro otoczka, którą od lat wiernie serwuje fanom doskonale odzwierciedla to, co mnie w omawianej epoce urzeka. Czerwone sukienki w białe groszki, zawadiacko wplecione we włosy chusty i nieodparty seksapil, ukryty pod fasadą panienki z dobrego domu. Czyż nie wspaniale byłoby przespacerować się kalifornijskim wybrzeżem minionego okresu, po to tylko, by na własne oczy zobaczyć te wszystkie gustownie ubrane kobiety i ich przystojnych partnerów?<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A gdybym tak miała cofnąć się w czasie jeszcze dalej i wskazać okres i epokę, która inspiruje mnie najbardziej? Nie musiałabym szukać daleko i wcale nie musiałabym uciekać aż na drugi koniec świata. Od lat interesuję się kulturą i sztuką dwudziestolecia międzywojennego. Zdewastowana po pierwszej wojnie światowej kultura zaczęła powoli wstawać z kolan i odrodziła się w pełnej krasie, zwłaszcza w miejskich kawiarniach, teatrach, galeriach sztuki. Nawet dziś, spacerując zabytkowymi uliczkami Krakowa natknąć możemy się na historyczne miejsca, które pamiętają czasy rozkwitu, a kawa wypita w jednej z klimatycznych kafejek smakuje lepiej niż ta ze Starbucksa ;D </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Znajomym lubię powtarzać, że urodziłam się w złej epoce. Brakuje mi tej charakterystycznej dla minionych czasów elegancji, wyczucia stylu, klasy. Wciąż skrycie marzę o szarmanckim dżentelmenie, który pojawi się znikąd i rzuci mnie w wir uczuć, o których dawno już zapomniałam. Przyniesie bukiet pięknych kwiatów (mogą to być lilie, jak w mojej książce ;P) i otoczy mnie uwagą i troskliwą opieką. Wiem, że on gdzieś tam jest, ale wyjątkowo dobrze się kamufluje! ;D Jestem ogromnie sentymentalna, ale rzadko się do tego przyznaję. W końcu nie mogłabym pisać, gdybym nie odczuwała wszystkiego tak silnie i głęboko.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I tak, w normalnych okolicznościach nie zdobyłabym się też na podzielenie się z Wami tym fragmentem mojej biografii (bo przecież okazywanie emocji to w dzisiejszych czasach przejaw słabości!), ale jak już wspomniałam na początku, długie, letnie popołudnia sprzyjają rozmyślaniom. Zwłaszcza wtedy, gdy pomarańczowe już słońce powoli znika za horyzontem, ustępując miejsca ciepłej, gwiaździstej nocy, wypełnionej pieśnią budzących się do życia świerszczy.</div>
<span style="white-space: pre;"><br /></span>
<span style="white-space: pre;"><br /></span>
<span style="white-space: pre;">Źródło fot: https://www.vix.com</span>Aleksandra Konefałhttp://www.blogger.com/profile/16838897641814659610noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8925247199382447365.post-83391135719933676322020-07-12T02:54:00.000-07:002020-07-12T03:06:13.432-07:00Bohater charyzmatyczny czyli jaki?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://cache.desktopnexus.com/thumbseg/1504/1504609-bigthumbnail.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="317" data-original-width="450" height="281" src="https://cache.desktopnexus.com/thumbseg/1504/1504609-bigthumbnail.jpg" width="400" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wielu pisarzy podczas mozolnego procesu tworzenia zadaje sobie pytanie: czy postać, którą właśnie udało im się stworzyć zaskarbi sobie sympatię czytelnika, czy będzie wprost przeciwnie? Byłoby całkiem dobrze, gdyby bohater ów wzbudził w czytającym szczerą niechęć, zapadając mimo wszystko w pamięć, aniżeli zaginął w oceanie szeleszczących kartek, ocierając się o bylejakość. Czytelnika oczarować można bardzo łatwo, ale pod warunkiem, że pierwsze spotkanie z bohaterem zapadnie mu na długo w pamięci. Jeżeli piszecie i wydaje Wam się, że ilość zapisanych kartek działa na Waszą korzyść, że macie czas na to, by pogłębić zainteresowanie wykreowanym bohaterem to jesteście w błędzie. Może bowiem zdarzyć się tak, że opowieść będzie chyliła się ku końcowi, a przez głowę czytelnika dopiero w krańcowych rozdziałach przemknie myśl: „A jednak ten inspektor Przemek był całkiem spoko. W sumie to uważam go za rozmemłaną łajzę, ale dobrze, że przynajmniej na koniec pokazał pazur. Chociaż i tak nie wyróżniał się jakoś spośród setek podobnych mu bohaterów. No może tylko tym, że zamiast groźnego policyjnego psa hodował w domu papużkę”. Jeżeli rozwrzeszczana papużka falista będzie jedynym elementem, który czytelnik zapamięta po lekturze Waszej książki, wiedzcie, że proces twórczy nie do końca Wam się udał.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Jak więc kreować bohaterów?</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Postawcie na oryginalność i na to, co Wy, jako czytelnicy w bohaterach lubicie. I nie, nie sugerujcie się tym jak według utartych schematów powinna wyglądać postać prowadzącego śledztwo policjanta. Zauważcie, że w większości kryminałów główny bohater to kalka zerżnięta z miliona podobnych postaci. Klasyczny, książkowy inspektor Przemek musi być zatem oschłym, poświęconym pracy bucem, zmagającym się z poważnym problemem alkoholowym. Ponadto od lat prześladuje go widmo seryjnego mordercy, niejakiego Ryszarda G., które uderza w najmniej oczekiwanym momencie przynosząc nowe wątki w nierozwikłanej dotąd zagadce. Brrr. Nie cierpię takich książek. Z zasady nie przepadam za kryminałami i taka historia musi być naprawdę dobra, by mogła zatrzymać mnie na dłużej (wyjątkiem jest „Szeptacz”, którego przeczytałam jesienią, i który szalenie mi się podobał. Gatunkowe kombo zaserwowane przez autora: klasyczny kryminał w połączeniu z thrillerem i nutką horroru dało naprawdę świetny efekt. I ten klimat!).</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Bohater charyzmatyczny to taki, który już od pierwszych stron opowieści przyciąga uwagę. Charakterystyczny może być sam jego wygląd. Może nosi zielone, postrzępiony włosy, w uszach ma ogromne tunele, a oczy podkreśla eyelinerem? Nie musi Wam się podobać taka stylistyka, ale przyznajcie, że sam opis zapada w pamięć. Zrobić możemy z niego np. kolekcjonera motyli a jednocześnie wykładowcę akademickiego. Zbyt odważnie? Być może, nie chcemy w końcu, by postać była zbyt przerysowana. Odejmijmy zatem ten kontrowersyjny wygląd, hobby zostawmy, ale dodajmy jakieś niecodzienne zachowanie. Bohater cierpi na nerwicę natręctw i codzienne przed wyjściem z domu stoi przy oknie i liczy przejeżdżające samochody. Dopiero, gdy doliczy się trzydziestu może ruszyć dalej. Ten nawyk w pewnym momencie wplątuje go w niecodzienną intrygę: nasz bohater podczas swojego porannego rytuału staje się świadkiem morderstwa i wpada prosto w szpony mafii. Możemy wyposażyć postać dodatkowo w następujące cechy: jest uroczym fajtłapą, który mimo wszystko wzbudza ludzką sympatię poprzez swoje sarkastyczne docinki i charakterystyczny czarny humor. Kombinacji jest mnóstwo, warto się pobawić. Pamiętajmy jednak o zachowaniu zdrowego umiaru. Lepiej pozostawić niedosyt niż przesadzić.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Jakich bohaterów lubię?</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pisałam jakiś czas temu o moim zamiłowaniu to czarnych charakterów i wymieniałam wszystkie te cechy, które pociągają mnie w tego typu postaciach. Nie jest to oczywiście regułą, bo nawet i pozytywny bohater cechować się może takim hartem ducha, że trudno nam będzie obok niego przejść obojętnie. Charyzmatyczny bohater to dla mnie przede wszystkim taki, którego ciężko zaszufladkować. Stwarza pozory pozytywnego, a jednak gdzieś pod założonym przez niego pancerzem kryje się inna postać, której czyny pozostawiają czytelnika w lekkiej konsternacji (tutaj na myśl przychodzi mi Scarlett O'Hara, będąca dla mnie ideałem kobiecej postaci literackiej). Podczas lektury lubię czuć niepewność, lekkie poddenerwowanie, wynikające z faktu, że nie wiem gdzie za chwilę poprowadzi mnie autor. Dużo zależy oczywiście od samej fabuły jednak dobrze skonstruowana postać naprawdę pomaga. I daje gwarancję, że nie zapomnę o książce jeszcze na długo po jej zakończeniu. A o to chyba w tym wszystkim chodzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<br />
<br />
Źródło fot: Pinterest</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Aleksandra Konefałhttp://www.blogger.com/profile/16838897641814659610noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8925247199382447365.post-14393159273112918122020-05-24T04:34:00.000-07:002020-05-24T05:00:40.472-07:00Jak dobrze pisać? Krótki poradnik.<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjl7IVO8joXtiSAuVyehEdGGwMil_Wl_ZG7YxJ6mR2V_2O0gvFz8wUScAyuKv-x23q6PJb1xNTc1hgwf8sIuldbJrUYLJ0MnbDUz7QYHH9iAV_TWE-06FZCQMXVXcILMD-u5PCFLMXcW2CA/s1600/IMG_5667.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1050" data-original-width="1600" height="420" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjl7IVO8joXtiSAuVyehEdGGwMil_Wl_ZG7YxJ6mR2V_2O0gvFz8wUScAyuKv-x23q6PJb1xNTc1hgwf8sIuldbJrUYLJ0MnbDUz7QYHH9iAV_TWE-06FZCQMXVXcILMD-u5PCFLMXcW2CA/s640/IMG_5667.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<br />
Od czasu wydania pierwszej książki wielokrotnie zadawano mi pytanie, co takiego mogłabym poradzić wszystkim piszącym, którzy chcą rozwijać swój warsztat i dopiero przymierzają się do ukończenia pierwszej powieści. Czy istnieją jakieś schematy i porady dla autorów? </div>
<div style="text-align: justify;">
A może są dostępne gdzieś na rynku poradniki z gotową receptą na sukces? Sprytne triki, magiczne sztuczki, dzięki którym tworzony tekst nabiera rumieńców, a potem dobrze się sprzedaje.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy po raz pierwszy ktoś zadał mi tego typu pytanie uniosłam lekko brwi ze zdumienia, a w mojej głowie uformowała się myśl: „Ale jak to? To pisania można się nauczyć?”.</div>
<div style="text-align: justify;">
Całe życie towarzyszyło mi bowiem przeświadczenie, że z umiejętnością pisania człowiek się rodzi. Tak samo jak z talentem wokalnym, malarskim etc. etc.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Spotkałam na swojej drodze mnóstwo osób. Również i takich, które zupełnie pozbawione samokrytycyzmu wysyłały mi do przejrzenia napisanie przez siebie teksty. I nie były to dobre teksty. Fabularnie było przyzwoicie, jednak struktura zdań i stylistyka wypowiedzi były tak fatalne, że gdyby trafiły w ręce profesjonalnych redaktorów, nie zostawiliby oni na autorze suchej nitki. A pamiętajmy, że redaktor jest osobą, która nanosi w tekście jedyne kosmetyczne poprawki, nie odwrotnie. Szanujmy jego pracę i starajmy się, by nadsyłane teksty prezentowały godny poziom.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Rzeczą, której bałam się najbardziej po wypuszczeniu na rynek mojego debiutu było to, że czytelnicy zarzucą mi grafomaństwo. Zawsze wydawało mi się, że piszę w miarę przyzwoicie, jednak obawa, że moje przeświadczenie nie wytrzyma w starciu z rzeczywistością było na tyle duże, że z niepokojem czytałam pierwsze recenzje. Kiedy jednak okazało się, że złego stylu nikt mi nie zarzuca, a wręcz przeciwnie, uspokoiłam się i w spokoju zaczęłam pisać kontynuację :)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Postanowiłam zebrać również garść porad dla wszystkich tych, którzy szukają wskazówek jak ulepszyć swój warsztat. Mam nadzieję, że okażą się one przydatne.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><u>1. Pisania nie można się nauczyć.</u></b></div>
<div style="text-align: justify;">
Powtórzę to, o czym pisałam już wyżej. Zabrzmi to okrutnie, ale jeśli nie urodziłeś się z darem do przyzwoitego komponowania zdań nie pomogą Ci żadne poradniki. Możesz się upierać, że jest inaczej, jednak życie szybko to zweryfikuje. Natomiast jeżeli wydaje Ci się, że napisane przez Ciebie teksty mają w sobie „to coś”, nie bój się zasięgnąć opinii ekspertów. Wyślij tekst do osoby, która zajmuje się profesjonalną edycją/korektą i poczekaj na recenzję. W ostateczności możesz też zapytać swojego polonisty, jednak nie gwarantuję, że osoba taka będzie obiektywna ;)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<u><b>2. Czytaj jak najwięcej.</b></u></div>
<div style="text-align: justify;">
To chyba oczywiste. Im więcej czytasz, tym większym zasobem słów dysponujesz. I nie mówię tutaj o ślęczeniu nad książką ze słownikiem w dłoni, tylko o naturalnej skłonności naszego umysłu do zapamiętywania różnorodnych zdań i zwrotów. Im więcej czytasz, tym łatwiej będzie Ci przychodziło pisanie własnych tekstów. Z czasem wyrobisz w sobie pewną płynność i lekkość w przelewaniu słów na papier i nie będziesz się nawet zastanawiał, czy stworzone przez Ciebie zdania mają logiczny sens. Wyczujesz to intuicyjnie. Zresztą wszyscy autorzy jak mantrę powtarzają: czytać, czytać i jeszcze raz czytać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><u>3. Oglądaj filmy i seriale.</u></b></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale rób to uważnie. Nie patrz się bezmyślnie w ekran tylko od początku do końca pozostań świadom tego, w jaki sposób skomponowany został scenariusz. Zaobserwuj jak prowadzona jest akcja, w jakich okolicznościach wprowadzani są bohaterowie i kiedy następuje moment kulminacyjny całej opowieści. W przypadku seriali zauważ jak kończą się poszczególne odcinki. Przeważnie to właśnie wtedy pojawia się drobny cliffhanger, który powoduje, że nie możesz się oderwać i oglądasz dalej :) Ten sam trik zastosuj w swojej książce. Prowadź akcję w ten sposób, żeby koniec jednego rozdziału zachęcał do rozpoczęcia następnego. Możesz się tego nauczyć, ale najpierw musisz poobserwować jak robią to profesjonaliści :)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><u>4. Pisz bloga.</u></b></div>
<div style="text-align: justify;">
Pisanie książek to proces powolny i czasem dość monotonny, ale jeżeli tak bardzo ciągnie Cię do pisania, że nie możesz wprost wytrzymać i musisz codziennie coś skrobnąć, załóż bloga i zamieszczaj tam krótkie teksty. Może być on poświęcony Twojemu hobby. Ja zaczynałam od pisania recenzji płyt, filmów i książek. Taka krótka forma literacka pozwoli Ci się rozpisać i sprawi, że nauczysz się systematyczności (no dobra, ja mam z tym akurat pewien problem :P). A poza tym blogowanie stanowi idealny początek do budowania bazy swoich stałych czytelników.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><u>5. Obserwuj rzeczywistość.</u></b></div>
<div style="text-align: justify;">
Chyba moja ulubiona metoda. Nic tak nie nakręca do działania jak obserwacja rzeczywistości. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak wiele tekstów inspirowanych jest zwykłą, szarą codziennością. Idziesz ulicą a Twoją uwagę przykuł idący przed Tobą mężczyzna z czarnym parasolem? Świetnie! Zapamiętaj jak wyglądał, a po jakimś czasie stwórz na bazie zapamiętanego obrazu postać eleganckiego starszego mężczyzny, który pojawia się regularnie na skąpanej w słońcu ulicy i zawsze trzyma nad głową rozłożony parasol. Kim jest? Skąd się wziął? I dlaczego widzi go tylko mała dziewczynka, która zawsze tą samą drogą wędruje do szkoły? Widzisz jakie to proste? Jeden element, który przykuł Twoją uwagę uruchomił lawinę skojarzeń, która może stanowić całkiem niezły zalążek opowieści. Wykorzystaj to!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><u>6. Otaczaj się inspirującymi osobami.</u></b></div>
<div style="text-align: justify;">
Znasz to uczucie, kiedy rozmawiasz ze znajomym i nagle zwykły, niepozorny dialog przeistacza się w najprawdziwszą burzę mózgów? Abstrakcja rodzi abstrakcję, a jeżeli zaangażujesz w swój projekt osobę, która jest Ci szczególnie bliska razem możecie stworzyć coś niesamowitego. Najlepsze pomysły rodzą się bowiem pod wpływem najsilniejszych emocji. Możesz też pokazać przyjaciołom swoje teksty i poprosić ich o opinię. Może dostrzegą coś, co Tobie umknęło i wskażą Twojej opowieści zupełnie nowy kierunek? Nie bój się więc prosić o pomoc. To Twoja historia, ale nikt nie powiedział, że jesteś nieomylny i nie powinieneś czasem skorzystać z cennych rad swoich przyszłych czytelników :)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><u>7. Pisz o tym, o czym masz pojęcie.</u></b></div>
<div style="text-align: justify;">
Możesz być wielkim fanem kryminałów, ale nie napiszesz własnego jeżeli nie będziesz się orientował w jaki sposób prowadzone jest policyjne dochodzenie. Komisarz Kowalski zostaje wezwany na miejsce wstrząsającej zbrodni (tutaj możesz puścić wodze wyobraźni i opisać co sprawca zrobił z ciałem) i otrzymuje zadanie schwytania zwyrodnialca, który wywołał panikę wśród miejscowych. Brzmi smakowicie. No ale co dalej? Czy wiesz jakie są poszczególne etapy śledztwa? Czy zdajesz sobie sprawę jak to wygląda z prawnego punktu widzenia? Jeśli masz w swoim otoczeniu osobę, która pomoże Ci przeprowadzić niezbędny risercz to świetnie, jeśli nie, będziesz błądził po omacku i nigdy nie napiszesz tej książki. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><u>8. Pisz jak najwięcej.</u></b></div>
<div style="text-align: justify;">
Trenuj i szlifuj warsztat kiedy tylko możesz. Ale pamiętaj, że największą tragedią dla człowieka jest postępowanie wbrew sobie, toteż jako autor musisz pamiętać, że żaden Twój tekst nie będzie dobry jeżeli nie będzie w nim Ciebie. Powtarzam to do znudzenia, ale pozostań wierny sobie i swoim przekonaniom, a przy odrobinie talentu jakim dysponujesz stworzone przez Ciebie historie będą na tyle autentyczne, że czytelnicy prędzej czy później to dostrzegą :)</div>
Aleksandra Konefałhttp://www.blogger.com/profile/16838897641814659610noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8925247199382447365.post-77747062192832989552020-04-05T03:49:00.001-07:002020-04-05T04:06:32.184-07:00Dlaczego tak lubię literaturę grozy?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijgkdv7eSpbGxoI38B7DzTmtWqTYBmEv9H1llfYpQFT4E281VbTfzTMlmbKer1PgCHXKLAJ8nGSDYJVI1gAkepwcim9G8xm9cn_2azsyzATyd2NPA-bC42l0Xtj-GBUtK4w-fRLRqNtlAR/s1600/shutterstock_526448536-696x464.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="464" data-original-width="696" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijgkdv7eSpbGxoI38B7DzTmtWqTYBmEv9H1llfYpQFT4E281VbTfzTMlmbKer1PgCHXKLAJ8nGSDYJVI1gAkepwcim9G8xm9cn_2azsyzATyd2NPA-bC42l0Xtj-GBUtK4w-fRLRqNtlAR/s640/shutterstock_526448536-696x464.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Od dziecka wiedziałam, że będę pisać książki. Pragnienie przelewania na papier kotłujących się w mojej głowie myśli i historii było tak silne, że prędzej czy później musiało znaleźć ujście. Jako mała dziewczynka nie zdawałam sobie jednak sprawy, że w wyniku różnych splotów okoliczności, zamiast przyjemnych powieści młodzieżowych, jakie sobie założyłam, będę pisać równie przyjemne, acz pokręcone i mroczne historie, które nie każdemu przypadną do gustu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie lubię określać swojej twórczości mianem horroru. Nie lubię szufladkowania. Jeśli powiem, że jestem autorką, która pisze wyłącznie horrory, skłamię i zamknę się w ramach jednego gatunku, który przecież nie jest zbyt popularny. Współcześnie wszyscy czytają albo romanse, albo kryminały. No i fantastykę. Nie zapominajmy o fantastyce, która niezmiennie króluje wśród miłośników czytania. A ja? Wybrałam chyba jeden z najmniej przyszłościowych kierunków literackich. Gdy bliżsi i dalsi znajomi dowiedzieli się, że wydaję książkę zaczęli dopytywać czego będzie ona dotyczyła, a gdy niechętnie zdradziłam, że napisałam horror, zaczęły się pytania: Ty? Taka miła i spokojna dziewczyna lubisz horrory?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I w tym właśnie miejscu zdementuję dwie rzeczy. Po pierwsze, wcale nie jestem spokojna i miła, po drugie wcale nie lubię horrorów :P</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie lubię się bać. Nie oglądam więc ani filmów, ani seriali, które w jakimś stopniu próbują mnie nastraszyć. I nie mówię tu o produkcjach pełnych nieuzasadnionej przemocy i latających flaków, a o rzeczach z klimatem, grozą czającą się w zakamarkach. Po nocnym seansie „Kobiety w czerni”, jaki sobie zafundowałam lata temu chyba przez tydzień podskakiwałam przy najlżejszym hałasie. A umówmy się, nie był to film wysokich lotów. Od tamtej pory unikam więc raczej oglądania horrorów. Zdecydowanie wolę kino akcji i dramaty.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Z grozą w literaturze jest jednak inaczej. Nie zaczytuję się namiętnie w mrocznych historiach, na dłuższą metę mnie one przytłaczają. Tutaj rzeczywiście i ja skłaniam się ostatnio bardziej w stronę fantastyki, a jednocześnie na boku romansuję ze skandynawskim kryminałem. </div>
<div style="text-align: justify;">
Jeśli chodzi jednak o pisanie to nie wyobrażam sobie, że miałabym tworzyć cokolwiek innego. Mroczne domostwa, skrzypiące schody, jęki dusz udręczonych. Te wszystkie elementy same wypływają spod moich palców. Dreszcz rozkoszy przemyka po moim ciele, gdy opisuję migotliwy płomień świecy, który nagle gaśnie, a moja bohaterka wędruje pogrążonymi w ciemnościach korytarzami mrocznej rezydencji. Pary niewidzialnych oczu śledzą wówczas każdy jej krok, a czytelnikowi włosek jeży się na głowie ;) </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie lubię się bać a taką frajdę sprawia mi straszenie innych ;) </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pisałam wcześniej, że nie chcę zamykać się w ramach jednego gatunku. Dlatego też moje opowieści balansują na granicy horroru, powieści obyczajowej i przygodowej. Gdzieniegdzie przemycę też wątki fantastyczne, ale w ilości śladowej, by mieszanka ta nie stała się zbyt ciężkostrawna.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Samego „Lee Schubienika” zaklasyfikowałabym jako „romantyczny horror”. Swoją stylistyką nawiązuje bowiem do klasyki gatunku i bliżej mu do powieści gotyckiej niż do współczesnego horroru. To mój osobisty ukłon w stronę Poe'go, który inspirował mnie praktycznie całe życie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Oglądałam ostatnio na YouTubie materiał poświęcony właśnie grozie i padło w nim sformułowanie, że gatunek ten niesłusznie jest przez czytelników niedoceniany. Kwestionuje on bowiem wszystko to, w co tak naprawdę wierzymy i zmusza do zrewidowania poglądów, skłaniając jednocześnie do refleksji, czy poza naszą rzeczywistością kryje się coś jeszcze. Ukryte w cieniu, nieuchwytne dla ludzkiego oka, a przy tym tak szalenie intrygujące. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Coś, o czym warto pisać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<br />
Źródło fot: www.longislandpress.comAleksandra Konefałhttp://www.blogger.com/profile/16838897641814659610noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8925247199382447365.post-27615984737433177822020-03-02T03:01:00.000-08:002020-03-02T03:01:37.949-08:00Czym jest dla mnie „Lee Schubienik”?<style type="text/css">
<!--
@page { size: 21cm 29.7cm; margin: 2cm }
P { margin-bottom: 0.21cm }
-->
</style>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgp-2cary-gK6IsE_QsM8Akhxgb3KHp0z2Q9H_lapfTDvWEsDNoMGbezOW2NPkiDHDENSdr7scL3I_6JliRwD1RzCPoEQuJx-5uLWe1Cfez6YST7L_3vmn9nB8eS8PDE9_1Ud7KIJG2ynh7/s1600/IMG_4746.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1161" data-original-width="1600" height="464" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgp-2cary-gK6IsE_QsM8Akhxgb3KHp0z2Q9H_lapfTDvWEsDNoMGbezOW2NPkiDHDENSdr7scL3I_6JliRwD1RzCPoEQuJx-5uLWe1Cfez6YST7L_3vmn9nB8eS8PDE9_1Ud7KIJG2ynh7/s640/IMG_4746.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Kiedy
zapowiedziałam na mojej facebookowej stronie konkurs, w którym do
wygrania będą dwa egzemplarze mojej książki, planowałam połączyć
to małe wydarzenie z postem na blogu, w którym objaśniłabym
wszystkim zainteresowanym czym właściwie jest „Lee Schubienik”,
wokół czego oscyluje jego fabuła i czego po tej książce możecie
się spodziewać. Jak to jednak zwykle u mnie bywa, zaraz po
rozpoczęciu pracy nad w/w postem zmieniła mi się koncepcja i
stwierdziłam, że tym razem chciałabym się przed Wami nieco
bardziej otworzyć.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Emocjonalny
ekshibicjonizm jest mi totalnie obcy, mam wręcz problem z nazywaniem
uczuć po imieniu (zupełnie jak moja bohaterka), chociaż przyznam,
że w ostatnich artykułach udało mi się dość zgrabnie ująć w
słowa to, czego w normalnych okolicznościach nigdy bym z siebie nie
wydobyła. Z tego też powodu bawię się pisaniem i nie snuję
marzeń o zostaniu zawodowym mówcą ;) Praca przy laptopie, w
domowym zaciszu w zupełności mi wystarcza. Pod warunkiem, że nie
ma dookoła mnie rozpraszaczy, które utrudniają mi pracę. A
ostatnio jest ich niestety coraz więcej...</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
„Lee
Schubienik” narodził się w mojej głowie z nudy. Nie będę
udawała, że spłynęła na mnie niebiańska wena, bo nie miałoby
to nic wspólnego z rzeczywistością. Znużona studenckim życiem,
około dziesięciu lat temu, podczas jednego z ponurych wieczorów
(no dobrze, nie przesadzajmy, lato chyba wtedy było) otworzyłam
pustą stronę w moim edytorze tekstu i napisałam prolog, którego
koniec końców w książce nie zamieściłam. Wyrzuciłam go zaraz
po napisaniu pierwszego rozdziału. Tak strasznie nie pasował do
całości, że nie wiem po co w ogóle go napisałam. Pojawiła się
w nim jednak dwójka bohaterów, których postanowiłam w głowie
zachować i ich historię kiedyś Wam przedstawię. Jeden z nich
pojawia się zresztą w „Lee Schubieniku” i nosi
charakterystyczny czarny kapelusz ;) Dodam też, że jest to mój
ulubiony bohater, wzbudzający kontrowersje, ale niepozbawiony uroku
osobistego. O tym jednak innym razem... ;)</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Z
początkowo niewinnej, dość banalnej opowieści, bazującej na
utartych schematach zrodziło się coś trwałego, co
zagnieździło się w mojej głowie na stałe. Wspominałam już
wcześniej, że ile razy próbowałam zająć myśli jakąś inną
historią, stworzyć coś nowego, ta powracała do mnie jak bumerang,
nie dając o sobie zapomnieć. Zanim się zorientowałam (a trwało
to ładnych parę lat), miałam przed sobą pełną bólu i
cierpienia opowieść o ludziach, którymi rządzą emocje tak silne,
że zmuszają ich do podejmowania działań, których w normalnych
okolicznościach nigdy by nie podjęli.</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<u>„Lee
Schubienik” nie jest typowym horrorem. Jest opowieścią o ludziach
i targających nimi namiętnościach. </u></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Ból, strach, samotność.
Pożądanie. Mnóstwo negatywnych emocji, spowitych oparami
wszędobylskiej melancholii.</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Jestem
obecna w tej książce. W przemyśleniach niektórych bohaterów, w
zręcznie zawoalowanych sugestiach, w głosie rozsądku, który
czasem nawiedza Alicję. Trzeba jednak dobrze mnie znać, by wyłapać
te wszystkie kąski. Nie ukrywam, że te najbardziej mroczne i
emocjonalnie obciążające rozdziały powstawały pod wpływem
silnych emocji. Gdy zmagałam się z chorobą bliskiej mi osoby, przelewanie na papier negatywnych uczuć koiło
moją duszę i pozwalało spojrzeć na wszystko z innej perspektywy.
Nie znalazło to odzwierciedlenia w samej fabule, bo dotyczy
ona czego innego, jednak piętno negatywnych uczuć wpłynęło na
klimat opowieści. Motyw przemijania, walki z samym sobą pojawia się
w niej dość często. Chciałam stworzyć bohaterów, którzy nie są
sztampowi, którzy są tak bardzo ludzcy, że czytelnik bez problemu
odnajdzie w nich siebie. I mam nadzieję, że choć w minimalnym
stopniu udało mi się to osiągnąć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Do
premiery „Lee Schubienika” pozostał miesiąc. Nie czuję już
euforii na myśl, że moja książka ukaże się w całej Polsce.
Zabrzmi to dziwnie, ale marzenia mają to do siebie, że największą
moc mają wtedy, gdy pozostają niespełnione. To, co czuję obecnie
to bardziej satysfakcja, że po latach zmagań z samą sobą udało
mi się doprowadzić do końca coś, o czym zawsze marzyłam i do
czego zostałam powołana. Uzmysłowiło mi też, że pisarska droga
jest tą jedyną, którą chcę podążać :)</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
A „Lee
Schubienik” to zaledwie początek :)</div>
<br />
<style type="text/css">
<!--
@page { size: 21cm 29.7cm; margin: 2cm }
P { margin-bottom: 0.21cm }
-->
</style>Aleksandra Konefałhttp://www.blogger.com/profile/16838897641814659610noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8925247199382447365.post-89171166123206919382020-01-20T09:10:00.000-08:002020-01-20T09:10:12.126-08:00Elementy składowe mojej twórczości czyli kilka słów o tym, co mnie kręci
<style type="text/css">
<!--
@page { size: 21cm 29.7cm; margin: 2cm }
P { margin-bottom: 0.21cm }
-->
</style>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://i.pinimg.com/564x/3c/70/c9/3c70c9226bd2f5ae6b3abdca0a254ccc.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="564" data-original-width="564" height="400" src="https://i.pinimg.com/564x/3c/70/c9/3c70c9226bd2f5ae6b3abdca0a254ccc.jpg" width="400" /></a></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
„Cukier,
słodkości i różne śliczności! Oto składniki, które wybrano do
stworzenia idealnych dziewczynek...” Pamiętacie to intro z
„Atomówek”, którym swojego czasu bombardował nas Cartoon
Network? (ach te cudowne lata 90-te!). Mojemu Kreatorowi podczas
procesu tworzenia drgnęła jednak ręka i zamiast obiecywanych
cudowności naszpikował mnie całym szeregiem wypaczonych elementów,
które w konsekwencji uczyniły ze mnie ten mały pisarski zlepek,
którym obecnie jestem.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Nigdy
nie ukrywałam, że ukształtowała mnie w dużej mierze zachodnia
popkultura. Nie wiem czy to dobrze czy źle, ale to, co obecnie
przelewam na papier jest skutkiem zbyt długiej ekspozycji na motywy,
które przewijały się przez całe moje dzieciństwo. Bajki,
książeczki dla dzieci, programy telewizyjne, które gdzieś tam
oglądałam pełne były takich elementów, które w silny sposób na
mnie oddziaływały. Pisałam już w jednym z wcześniejszych
artykułów dlaczego tak uwielbiam czarne charaktery. Ta fascynacja
skomplikowanymi bohaterami narodziła się we mnie jeszcze w okresie
dzieciństwa. I nie chodziło tu broń Boże o jakąś fascynację
złem, bo w gruncie rzeczy dobra ze mnie dziewczyna (:P), raczej o
zagadkę, <b>TAJEMNICĘ</b>, która pociągała mnie do tego stopnia, że
nie mogłam przestać o niej myśleć. I dlatego też zaczęłam
zwracać baczną uwagę na to, co działo się gdzieś za kulisami
samej opowieści. Kibicowałam oczywiście głównym bohaterom, a
jednocześnie w napięciu czekałam na pojawienie się tej właśnie
postaci, która powodowała przyspieszone bicie serca. A im mniej o
niej wiedziałam, tym lepiej!</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Mamy
tu więc pierwszy z elementów, które staram się przemycać do
mojej twórczości.</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<u><b>TAJEMNICA</b></u></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<u><b><br /></b></u></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Na jej
podwalinach powstaje wszystko, co robię. Nie lubię odsłaniać
wszystkich kart, chcę pokazać, że coś istnieje, zabiega o uwagę,
a jednocześnie szybko wycofuję ten motyw, by czytelnik miał czas
na zastanowienie się, co się właściwie wydarzyło. Nie jestem też
zwolenniczką rozwiązywania zagadek. Lubię, gdy pewne rzeczy
pozostają niedopowiedziane. Bywa to oczywiście męczące i
frustrujące dla samego czytającego, też przez to często
przechodzę, jednak nie wyobrażam sobie innego konstruowania
opowieści. Tajemnica musi być! Zresztą jako dyplomowany historyk
mam słabość do wszystkiego, co nieodgadnione. Lubię sobie
wyobrażać, że pod płaszczykiem prostej opowieści kryje się coś
więcej i tylko czeka aż ktoś to zauważy.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<u><b>KLIMAT</b></u></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<u><b><br /></b></u></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Rzecz
dla mnie chyba najważniejsza, ściśle związana z tym, o czym
pisałam wyżej. Nie ma dobrej książki bez odpowiedniego klimatu.
Możesz sobie Drogi Autorze wymyślić genialną fabułę, ale jeśli
nie podeprzesz jej odpowiednim klimatem, czytelnik szybko się znudzi
i po zakończonej lekturze nie będzie nawet o książce pamiętał.
Ja wciąż się tego uczę. Staram się, aby każda scena, jaką
rozpisuję miała swój własny akompaniament, czy to w postaci
wielkich kropel deszczu zawzięcie uderzających o parapet, czy też
szyderczo uśmiechającego się księżyca, zaczepnie wyglądającego
zza chmury. Jest też oczywiście porywisty wiatr targający
wierzchołkami sosen i mnóstwo innych elementów składających się
na tło opowieści. Najważniejsze jest, by to, co opisujecie
współgrało ze sceną, którą chcecie przedstawić. Scenografia ma
pomagać, nie przytłaczać. Przydługich opisów raczej nikt nie
chce czytać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Lubię
opowieści, których akcja rozgrywa się w starych, opustoszałych
miejscach, owianych tajemnicą i legendami. Tutaj znów odzywa się
we mnie moja dusza historyka, ale sami pomyślcie: świadkiem jakich
historii musiały stać się mury nawiedzanych przez duchy
rezydencji? Co widziały? Jakie namiętności targały ludźmi,
którzy tam mieszkali? Czyż nie jest to materiał na
powieść/opowiadanie? Tyle możliwości!</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<u><b>CYRK,
KRAINA CZARÓW I KOROWÓD OSOBLIWOŚCI</b></u></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<u><b><br /></b></u></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
Z tego będzie mi się najtrudniej wytłumaczyć, gdyż nie wiem skąd
wziął się u mnie pociąg do dziwactw. Odkąd pamiętam, zawsze
moją uwagę przykuwało to, co w jakiś sposób wyróżniało się z
tłumu. To, co dziwne, śmieszne, ekstrawaganckie (ale nie wulgarne)
i nieodgadnione.</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
Już jako dziecko zachwyciłam się światem przedstawionym „Alicji
w Krainie Czarów”. Było tam właściwie wszystko, czego od
opowieści oczekiwałam. Było kolorowo, bajecznie, momentami też
strasznie, ale przede wszystkim autor powołał do życia bohaterów
tak oryginalnych, że na stałe zapisali się oni w naszej kulturze.
Ileż to ja różnych wariacji na temat tej książki widziałam! Ile
odniesień, nawet w japońskiej mandze (swojego czasu zaczytywałam
się w „Pandora Hearts”). Piękno tej opowieści dostrzegł nawet
Tim Burton, który nadał tej historii zupełnie nowy wymiar i
przeniósł ją na ekran w niezwykle oryginalnej formie. Scenografia
„Alicji...” zawsze przypominała mi cyrkowe przedstawienie,
zabawę z widzem, wielki teatralny spektakl, od którego nie sposób
oderwać oczu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
I to wszystko gdzieś we mnie zostało.</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
Podobają mi się bohaterowie ekscentryczni, nietuzinkowi, czasem
wręcz przerysowani. Niepasujący do narzucanych nam standardów. W
swojej dziwności kontrowersyjni.</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
Pociąga mnie wizualna strona przedstawień teatralnych. Kiedyś
zbierałam figurki i obrazy Pierrotów, maski weneckie. Po dziś
dzień urzeka mnie dźwięk starodawnej pozytywki, a gdy gdzieś na
krakowskich ulicach natknę się na wiekowego kataryniarza, łza
wzruszenia gdzieś tam kręci się pod powieką :) Nie potrafię
wyjaśnić skąd bierze się we mnie pociąg do takich właśnie
artystycznych rzeczy, ale jest on bardzo silny. Na tyle silny, że
już mniej więcej wiecie, czego spodziewać się po moich
opowieściach :) Zdradzę Wam tylko, że jednym z moich marzeń jest
otworzenie własnej kawiarni, której wystrój byłby składową
wszystkich tych elementów, i gdzie mogliby spotykać się ludzie
związani z kulturą i sztuką. Może kiedyś uda mi się to marzenie
zrealizować :)</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
I na zakończenie jeszcze jeden element.</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<u><b>ROMANTYZM</b></u></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<u><b><br /></b></u></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
O tym też już pisałam. Mogę udawać przed samą sobą, że wcale
nie jestem romantyczką i znalazłam się na tym świecie głównie
po to, by pisać krwawe horrory. Ma być strasznie, makabrycznie,
lekko ironicznie i tak dalej... Tylko, że to bzdura. Ważniejszy od
samego rozwoju wydarzeń był dla mnie zawsze wewnętrzny rozwój
stworzonych przeze mnie postaci. Najważniejszy jest bohater. Jego
marzenia, pragnienia, cele. Miłość. A zwykle jest to miłość
trudna, obezwładniająca. Taka, która niebezpiecznie ociera się o
obsesję i wywołuje u bohatera trudną do wytrzymania tęsknotę.
Czyżbym więc lubiła pastwić się nad postaciami? :) Trochę tak.
Jestem zdania, że czytelnik musi poczuć ogrom targających
bohaterem emocji. W życiu codziennym nie lubię jednak
skomplikowanych relacji i o ile na krótką metę niedopowiedzenia są
urocze, tak przedłużający się brak działania może wywoływać
lekkie zniecierpliwienie :) No bo ile można czekać, prawda? Ale w
książkach/filmach/serialach jest to bardzo fajne. Napięcie między
bohaterami to dla mnie podstawa udanej opowieści. Bo czy
rzeczywiście jest tam coś więcej, czy czytelnik sobie to tylko
wyobraził? A skoro już sobie to wyobraził to rzucę mu na pożarcie
jeszcze jeden kąsek, który jeszcze bardziej rozpali jego fantazję.
A potem kolejny i kolejny... Wszystko po to, by nie mógł przestać
myśleć o tym, co napisałam. I nauczył się czytać między
wierszami :)</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
Gorąco ściskam wszystkich piszących, bo zrozumiecie mnie lepiej
niż ktokolwiek inny :)</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
Źródło fot: pinterest.com</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<br /></div>
<br />Aleksandra Konefałhttp://www.blogger.com/profile/16838897641814659610noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8925247199382447365.post-31766026453068002442020-01-11T01:48:00.000-08:002020-01-11T01:48:52.238-08:00Czy warto planować swoje opowieści?<style type="text/css">
<!--
@page { size: 21cm 29.7cm; margin: 2cm }
P { margin-bottom: 0.21cm }
-->
</style>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://cms.qz.com/wp-content/uploads/2019/04/typewriter.jpeg?quality=75&strip=all&w=1600&h=900" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="450" data-original-width="800" height="358" src="https://cms.qz.com/wp-content/uploads/2019/04/typewriter.jpeg?quality=75&strip=all&w=1600&h=900" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Większość piszących osób z pewnością odkrzyknie: Tak! Przecież
bez planowania nie ma sensu niczego tworzyć! Jest w tym oczywiście
sporo racji i bardzo szanuję ludzi, którym udaje się prowadzić
fabułę od początku do końca według pierwotnych założeń. A
jednocześnie jest mi też trochę smutno, że dajecie się tak
zamknąć w ciasnych ramach własnej historii.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Dla mnie pisanie nie jest pracą. Podejrzewam wręcz, że gdyby się
nią stało, przestałoby mnie bawić i zamiast spuszczać ze smyczy
własną wyobraźnię, musiałabym ją trzymać zamkniętą gdzieś w
ciemnej piwnicy.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Planowanie mnie ogranicza.</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Jestem jednym wielkim chaosem. Pomysły i przemyślenia torpedują
moją głowę z prędkością światła, a abstrakcyjne historyjki
wymyślam na poczekaniu. Mam jednak problem z trzymaniem się
wypracowanego schematu. Ba! Ja go nawet nie tworzę. Pozwalam, by
opowieść sama prowadziła mnie za rękę i wskazywała mi kierunek,
którym chce podążać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Oczywiście na początku w mojej głowie pojawia się sam pomysł.
Tak było w przypadku „Lee Schubienika”. Wymyśliłam sobie nieco
irytującą główną bohaterkę, której przytrafiają się dziwne
rzeczy i postawiłam na jej drodze fascynującego mężczyznę, który
postanawia odebrać sobie życie. Całość naszpikowałam elementami
charakterystycznymi dla gotyckiego horroru, a więc wrzuciłam moją
bohaterkę to wielkiej, nawiedzonej rezydencji i jednocześnie dość
mocno rozbudowałam warstwę obyczajową. Na wstępnym etapie
tworzenia jedynym, czego tak naprawdę byłam pewna, było
zakończenie książki. Wszystko, co zdarzyło się po drodze miało
doprowadzić moją Alicję do momentu kulminacyjnego. I doprowadziło.
Drogami, których zupełnie nie planowałam. Zanim się obejrzałam,
Alicja miała już całkiem pokaźny biogram, a jej światopogląd
niebezpiecznie zbliżył się do mojego. Gdy zdałam sobie sprawę,
że bohaterka stała mi się niebezpiecznie bliska było mi łatwiej
kierować jej poczynaniami. Przed napisaniem każdej sceny zadawałam
sobie pytanie: Co zrobiłaby teraz ta arogancka smarkula? I chociaż
złościłam się na nią niejednokrotnie, to wiedziałam, że w
danych okolicznościach nie byłaby w stanie zachować się inaczej.
Przecież jakie ja popełniałam głupoty mając siedemnaście lat!
Podobnie rzecz wyglądała w przypadku reszty bohaterów. Pozwoliłam
im rozwijać się we własnym tempie. Każdy z nich znalazł się w
miejscu, w którym miał się znaleźć, i w miejscu, którego
wymagała od nich opowieść.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
I dlatego, prowadzona za rękę przez samą historię byłam w stanie
ją ukończyć. Czego nie udało mi się niestety zrobić w przypadku
wielu innych projektów, porzuconych lata temu. Wszystko wina
schematów, wykresów i innych ograniczających wyobraźnię
elementów.</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Od tamtej pory nie słucham ekspertów i robię w edytorze tekstowym
to, na co mam ochotę :P</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Jeśli szukacie sposobu na sprawne prowadzenie opowieści to moją
jedyną radą jest, byście słuchali własnej intuicji. Pisząc,
zróbcie sobie chwilę przerwy, zastanówcie się, którą drogą
powinniście podążyć i ruszajcie przed siebie. Ale powoli, bez
pośpiechu. Zróbcie sobie szkielet samej fabuły, a potem już
róbcie z tym co chcecie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
A i jeszcze jedno.</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Bądźcie wierni sobie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-weight: normal;">Źródło fot: </span>cms.qz.com</div>
Aleksandra Konefałhttp://www.blogger.com/profile/16838897641814659610noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8925247199382447365.post-37717598615834340672019-12-28T10:50:00.001-08:002019-12-28T10:59:09.788-08:00Dlaczego akurat pisanie?<style type="text/css">
<!--
@page { size: 21cm 29.7cm; margin: 2cm }
P { margin-bottom: 0.21cm }
-->
</style>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqv-dDXFyWalC_XKFUbc4soJZgyhZ7KHQE-zW4grwga-BkuyPDV47EQ6rp2KLSGewsCLrXJQJYfCawW9oCqH_rk1gNU38htijSWLOdarSchjSJ2AFZVlO0iYhfTsPvgS6t4BPSZE46B8Sz/s1600/IMG_2028.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="734" data-original-width="730" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqv-dDXFyWalC_XKFUbc4soJZgyhZ7KHQE-zW4grwga-BkuyPDV47EQ6rp2KLSGewsCLrXJQJYfCawW9oCqH_rk1gNU38htijSWLOdarSchjSJ2AFZVlO0iYhfTsPvgS6t4BPSZE46B8Sz/s320/IMG_2028.JPG" width="318" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">Ktoś
kiedyś zapytał mnie, dlaczego poświęciłam się akurat pasji
pisarskiej? Dlaczego wybrałam tak nietypowe hobby? Przecież mało
kto już dzisiaj czyta książki, jaki więc sens ma ich tworzenie? A
poza tym, kobieto, lepiej byś się wzięła za rodzenie i
wychowywanie dzieci, bo przecież do tego głównie zostałaś
stworzona ;)</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;"> Cóż
na to odpowiedzieć? :) Czy wystarczy, jeśli powiem, że dla mnie
zabawa słowem jest tak prosta i naturalna jak dla Ciebie poranne
parzenie kawy? Gdybym miała umiejscowić swoją potrzebę pisania
gdzieś na słynnej piramidzie, zajęłaby ona miejsce zaraz obok
takich egzystencjalnych podstaw jak jedzenie, picie, czy nawet
oddychanie. Takie to proste. Choć dla niektórych niepojęte.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">Dlaczego
piszę?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<u><span style="font-size: small;">1. Bo
potrafię.</span></u></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">W
żadnym razie nie chcę, żeby zabrzmiało to arogancko. Zawsze
jednak słyszałam, że potrafię pisać. Że umiem stworzyć
historię i sprawić, że opowieść zaczyna żyć własnym życiem.
A już to, czy trafiam w czytelnicze gusta to inna kwestia.
Oczekiwaniom wszystkich nie jestem w stanie sprostać :)</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: small;">Pisanie
zawsze przychodziło mi z łatwością. Wynika to pewnie z tego, że
natura wyposażyła mnie w świetną intuicję i obdarzyła
wyostrzonym zmysłem obserwacji. A to z kolei pomaga mi dostrzegać
rzeczy, których inni zwykle nie dostrzegają i przerabiać je na
własną modłę. Osoby, które podobnie jak ja kochają pisać, będą
wiedziały o czym mówię. </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<u><span style="font-size: small;">2. Bo
tylko dzięki pisaniu jestem w stanie pozbyć się chaosu z mojej
głowy.</span></u></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<span style="font-size: small;">Tim Burton powiedział kiedyś,
że filmy, które tworzy pełne są jego własnych lęków i marzeń,
że przenosi na ekran to, co kotłuje się w jego głowie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<span style="font-size: small;">Myślę, że tyczy się to
każdego twórcy, niezależnie, czy zajmuje się on muzyką,
malarstwem, czy rzeźbą. Każda artystyczna dusza nosi w sobie
potrzebę wyartykułowania tego, co gnieździ się w jej wnętrzu.
Postrzega inaczej, myśli inaczej i czuje też inaczej.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<span style="font-size: small;">Nawet nie zdajecie sobie sprawy,
jakie terapeutyczne właściwości niesie ze sobą sztuka :) Czasem
wystarczy jedna zapisana strona, by pozbyć się nadmiaru myśli z
głowy.</span></div>
<ol>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
</div>
</ol>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<u><span style="font-size: small;">3. Bo
mogę pobawić się w stwórcę.</span></u></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<span style="font-size: small;">Najlepsza rzecz pod słońcem.
Masz przed sobą czystą kartkę papieru i z każdym kolejnym słowem
zapełniasz ją swoimi przemyśleniami, tworzysz bohaterów, jesteś
kreatorem światów. Pisarskiej wolności nie jestem w stanie
porównać z niczym innym. Uwielbiam bawić się słowem, prowokować,
rzucać drobne sugestie, po czym subtelnie je odbierać. Czy tę
dwójkę bohaterów łączy rzeczywiście coś więcej, a może to
tylko czytelnicza nadinterpretacja? Niedopowiedzenia są super :)
Musicie mi wybaczyć, jeśli w moich opowieściach będzie ich czasem
zbyt wiele.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<u><span style="font-size: small;">4. Bo
pisanie dodaje mi odwagi.</span></u></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<span style="font-size: small;">Jestem fatalnym mówcą i
nienawidzę publicznych wystąpień. Pewna nieśmiałość w
relacjach międzyludzkich (i damsko-męskich ;)) niejednokrotnie
uniemożliwia mi swobodę wypowiedzi. Pisanie ułatwia mi wszystko,
pozwala na zebranie myśli, a w dalszej kolejności przelanie ich na
papier. Choć oczywiście wszystkiego za mnie nie załatwi ;)</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<u><span style="font-size: small;">5. Bo
kontakt ze sztuką sprawia, że jestem szczęśliwa.</span></u></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<span style="font-size: small;">Proste to i banalne. Nie wiem,
kim bym była, gdybym na pewnym etapie swojego życia postanowiła
pogrzebać siedzące we mnie artystyczne demony ;) Pewnie któregoś
dnia ciężko bym za to wszystko odpokutowała.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<span style="font-size: small;">Niezależnie od tego, czy
zajmuję się akurat muzyką, rysuję, czy piszę, czuję jak
wszystkie elementy układanki wracają na swoje miejsce.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<span style="font-size: small;">Nie bójcie się tego, co w Was
siedzi. Dajcie temu upust, nigdy nie wiadomo, co albo kogo spotkacie
na końcu tej drogi :) Ja przez wiele lat nie potrafiłam odnaleźć
miejsca, które naprawdę byłoby moje i dopiero w momencie, w którym
pozwoliłam dojść do głosu drzemiącym we mnie potrzebom,
zrozumiałam, co w moim życiu było nie tak.</span></div>
<ol start="0">
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
</div>
</ol>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<u><span style="font-size: small;">Nie
bójcie się zmian. Są dobre.</span></u></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<span style="font-size: small;">Tym optymistycznym akcentem chcę
Was wprowadzić w Nowy Rok i życzyć Wam wszystkiego, co najlepsze.
Dziękuję, że ze mną jesteście i mam nadzieję, że będziecie
również w 2020 roku :) </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<span style="font-size: small;">A będzie to szalony rok :)</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none;">
<span style="font-size: small;">Premiera „Lee Schubienika”
coraz bliżej! :)</span></div>
<br />Aleksandra Konefałhttp://www.blogger.com/profile/16838897641814659610noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8925247199382447365.post-75125113149349661852019-11-10T02:57:00.000-08:002019-11-10T02:57:43.773-08:00Dlaczego uwielbiam czarne charaktery?<style type="text/css">
<!--
@page { size: 21cm 29.7cm; margin: 2cm }
P { margin-bottom: 0.21cm }
-->
</style>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://i.pinimg.com/originals/87/f1/37/87f1371c6dcdf5dea23a1c76649080c5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="460" data-original-width="736" height="400" src="https://i.pinimg.com/originals/87/f1/37/87f1371c6dcdf5dea23a1c76649080c5.jpg" width="640" /></a></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Pomysł
na tę krótką, filozoficzną wypowiedź narodził się w mojej
głowie, gdy podróżując, jak co dzień, elitarnym środkiem
komunikacji miejskiej w postaci autobusu MZK, i znużona otaczającym
mnie porannym zgiełkiem, poddałam się książkowym rozmyślaniom.
Jednocześnie mój wzrok, niemalże bezwiednie przeczesywał
przesuwającą się za oknami okolicę, a moje spojrzenie na ułamek
sekundy padło na spowite jesienną mgłą samotne drzewo. No tak,
drzewo jakich wiele, pomyślicie. Na tym drzewie siedział jednak
ptak. Faktycznie, niecodzienne zjawisko! Jakby na drzewach nigdy nie
siadały ptaki... Był czarny, piękny, lśniący, dostojny w swej
ciemnej elegancji. Chyba gawron. Znam się trochę na ornitologii.
Takie tam pokłosie moich dziecięcych zainteresowań...</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Ów
gawron jednak zmusił mój rozespany jeszcze umysł do cofnięcia się
wstecz i obiektywnego spojrzenia na moją wcześniejszą twórczość.
Dlaczego nigdy nie byłam normalna i nie bawiłam się jak inne
dziewczynki w tzw. dom? Dlaczego zamiast tego wolałam wymyślać historie, gdzie nic nigdy nie było łatwe, a
bohaterowie moich dziecięcych opowiadań rzucani byli w ciemną
otchłań skomplikowanych relacji, z której nie było już powrotu?
Brzmi to górnolotnie, bo taki tryb włączył mi się podczas
pisania tegoż posta, jednak z mojej dziecięcej perspektywy
wyglądało to mniej więcej tak: mam kilku dobrych bohaterów,
wszyscy są tacy nudni, tacy przewidywalni, zróbmy coś szalonego!
Jeden z nich przechodzi na ciemną stronę i wtedy zaczyna się
akcja! Wszyscy giną, na końcu ginie mój czarny charakter, ale
zabawa trzeba przyznać była przednia. Tak, teraz jest ten moment, w
którym wszystkie miłośniczki/miłośnicy smętnych powieści
obyczajowych mogą popukać się w czoło, pokręcić z
niedowierzaniem głową i zadać sobie pytanie: „Co z nią jest nie
tak?”.</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
A moja
odpowiedź na to pytanie od lat pozostaje taka sama: Nie znoszę
nudy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Łaknę
tego, co oryginalne, tego co w jakiś sposób się wyróżnia, tego,
co burzy spokój umysłu i przyspiesza bicie serca. Zanim jednak
posądzicie mnie o prowadzenie rozrywkowego, ekstrawaganckiego stylu
życia i zarzucicie fascynację złem, uprzedzę, że nie ma
nudniejszego człowieka ode mnie, z tak sztywnym kręgosłupem
moralnym, niejednokrotnie utrudniającym życie, że chętnie
wymieniłabym go na coś innego, a sama rzuciła się w wir szalonych
imprez.</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Moralna
świadomość idzie jednak u mnie w parze z liberalnym umysłem,
który w chwilach pisarskiej weny pozwala mi przekraczać granice, w
codziennym życiu dla mnie nieprzekraczalne.</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Uwielbiam
czarne charaktery. W książkach, filmach, serialach.</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Nic
tak nie pobudza wyobraźni i fabuły jak soczysty, świetnie
skonstruowany czarny charakter.</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
I nie
mówię tu o postaciach wzbudzających skrajne emocje i odrazę. Bo
przykłady takich można by mnożyć. Mam na myśli fascynujących
bohaterów, których nie jesteśmy w stanie nienawidzić, mimo
wątpliwych moralnie czynów, jakich się dopuścili.</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Jakie
cechy musi posiadać więc taki charakter, żeby moje serduszko było w
stanie go pokochać?</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Pozwolę
sobie wymienić kilka:</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
1. Tragiczna
przeszłość – od pewnego czasu interesuję się psychologią i
nie raz zastanawiałam się co wpływa na to, że człowiek w danych
okolicznościach staje się taki, a nie inny? Jaka jest geneza zła?
Co kieruje bohaterem? Dlaczego wybrał ścieżkę nienawiści? Czyny
postaci muszą mieć solidny fundament w postaci odpowiednio
rozpisanej historii.</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
2. Wewnętrzny
konflikt – klasyczna walka dobra ze złem. Nic tak nie działa na
mnie jak rozdarty wewnętrznie bohater, usiłujący zapanować nad
swoimi słabościami, a jednocześnie nie będący w stanie się ich
pozbyć. Przykładem takiego bohatera jest dla mnie chociażby Kylo
Ren, którego część fanów Star Wars nienawidzi, a ja wprost
uwielbiam. Gniewny, nieobliczalny, a przy tym wszystkim tak
niesamowicie słaby i bezbronny. Samotny. Jak ten gawron na spowitym
jesienną mgłą drzewie :P ;D</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
3. Inteligencja
i charyzma – jedno z drugim silnie dla mnie powiązane.
Intelekt idący w parze z niezaprzeczalnym urokiem osobistym. Na
myśl przychodzi mi tu Loki i szerlokowy Moriarty ;)</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
4. Nieszczęśliwa
miłość – czarny charakter i jakiekolwiek głębsze uczucia? To
przecież niemożliwe! A co jeśli główny złoczyńca mimowolnie
odda serce dobrotliwej dziewczynie? Czyż jego wewnętrzny konflikt
i rozdarcie nie są fascynujące? Która z nas, drogie Panie, nie
zechciałaby uratować przed samozniszczeniem jakiegoś księcia
ciemności? ;) To przecież romantyzm w najczystszej postaci!</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Na
kartach mojej powieści, której premiera wkrótce, pisałam
niejednokrotnie, że zło od zarania dziejów fascynuje, kusi i mami.
Moja główna bohaterka będzie miała okazję się o tym przekonać
na własnej skórze. I choć stworzyłam opowieść skierowaną
głównie do młodzieży, to największą frajdę sprawiło mi
pisanie tych właśnie fragmentów, w których mogłam pobawić się
tym, co nieodgadnione, tajemnicze, a momentami także złe i okrutne.
A moi ulubieni bohaterowie to oczywiście ci, o których nawet ja
sama, jako twórca nie wiem praktycznie nic ;)</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Źródło fot. Pinterest</div>
<br />Aleksandra Konefałhttp://www.blogger.com/profile/16838897641814659610noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8925247199382447365.post-23558885243606369312019-10-25T11:09:00.000-07:002019-10-26T11:37:46.476-07:00Sposoby na brak weny – skąd czerpać inspirację?<style type="text/css">
<!--
@page { size: 21cm 29.7cm; margin: 2cm }
P { margin-bottom: 0.21cm }
-->
</style>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg67w01cBBflHUYy3tGwikQ_Jb38SUKz5CZPJKULlRtToRVAEsES31m_i6oCw9H9IEax5V-BiU0r071-j7F9YQSvDpJ-7shexJAfKlaONMFlmd0myWIMT9jaMarZlY5DqRaqRGJwfZvyYX3/s1600/Download-Creative-Desktop-Wallpapers-Free.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg67w01cBBflHUYy3tGwikQ_Jb38SUKz5CZPJKULlRtToRVAEsES31m_i6oCw9H9IEax5V-BiU0r071-j7F9YQSvDpJ-7shexJAfKlaONMFlmd0myWIMT9jaMarZlY5DqRaqRGJwfZvyYX3/s640/Download-Creative-Desktop-Wallpapers-Free.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
W poprzednim poście podzieliłam się z Wami garścią informacji na
temat tego jak właściwie przebiega u mnie proces twórczy.
Nadmieniłam, że poza tym, iż często cierpię na brak motywacji,
który uniemożliwia mi stworzenie czegokolwiek, to są u mnie
chwile, kiedy to zapisuję stronę za stroną, kompletnie nie
zważając na to, co piszę i jak piszę. Gdy w mojej głowie pojawi
się pomysł na zbudowanie konkretnej sceny, staram się go jak
najszybciej wcielić w życie. Oczywiście na tyle, na ile jest to
możliwe, gdyż nie zawsze mam możliwość zapisania swoich myśli.
Najczęściej tworzę w swojej głowie konkretny obraz, obudowuję go
potencjalnymi dialogami, a w późniejszym czasie przenoszę wszystko
na tak zwany „papier”.</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Jakie są jednak moje metody na delikatne zepchnięcie mojej
wyobraźni na właściwe tory? Nic nie robię na siłę, poniższe
metody sprawdzają się u mnie tylko i wyłącznie wtedy, gdy
pozwalam myślom swobodnie płynąć, bez spinania się, że
koniecznie dziś muszę wymyślić genialną scenę, która tak
ukształtuje moją fabułę, że za kilka lat dostanę za nią Nobla.</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-weight: normal;">Najczęściej
inspiruje mnie po prostu codzienność i to, co mnie spotyka.
Pomijając fakt, że moje życie jest nudne jak średniej jakości
film przyrodniczy, to jednak codzienność, której staję się
uczestnikiem, a jednocześnie uważnym obserwatorem od lat stanowi
dla mnie główny bodziec do pisania. Obserwacja rzeczywistości jest
tym, co pozwala mi na kreowanie światów i tworzenie bohaterów.
Ale nie myślcie o mnie jako o kimś, kto poświęca całe dnie i
godziny na śledzenie zachowania innych ludzi, stalkerka ze mnie
marna ;) Taki już jednak mój urok, że mimowolnie zwracam uwagę na
to, co w jakiś sposób wyróżnia się z tłumu. Czasem minie mnie
na ulicy osoba, która samym swoim strojem, zachowaniem, zwyczajnym
gestem zwróci moją uwagę i uruchomi w moim skołtunionym
umyśle lawinę skojarzeń i pomysłów. A stąd już bliska droga do
narodzin czegoś fantastycznego. Obserwujcie więc swoje otoczenie,
nie bądźcie bierni. Czerpcie garściami z tego, co Was otacza,
bo wena może czaić się tuż za rogiem ;)</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-weight: normal;">Konstruktywne
rozmowy, nasycone abstrakcyjnym żartem są moją kolejną metodą na
pobudzenie wyobraźni. Dzieje się to właściwie samoistnie.
Wystarczy godny rozmowy partner, który pociągnie ze mną temat i
razem jesteśmy w stanie wymyślić coś interesującego.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-weight: normal;">Przykład:
wybierz się z taką osobą na kawę i spróbujcie razem wymyślić
scenariusz serialu kryminalnego ;) Zacznijcie od zbrodni,
porozmawiajcie o bohaterach, o ich motywacjach, celach, pragnieniach,
a sam potem zobaczysz, jak wiele z tych elementów może Ci się
przydać. Może stworzysz w ten sposób bazę pod świetne
opowiadanie? Albo zostaniesz drugim Remigiuszem Mrozem i zasypiesz
rynek lawiną książek? ;)</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-weight: normal;">I
wreszcie najważniejsza dla mnie rzecz, o której pisałam już tyle
razy, że staję się nudna i przewidywalna – muzyka. Podobno,
gdy byłam dzieckiem rodzice nie pozwalali mi oglądać niektórych
bajek, bo gdy tylko w tle pojawiała się nostalgiczna, nastrojowa
muzyka, ni z tego ni z owego zalewałam się łzami. Cóż,
lekarze uspokoili ich jednak, tłumacząc to moją wyjątkową
wrażliwością na dźwięki i raczej nie miało to nic wspólnego z
tym, że bajka była nudna i okropna ;) Dzisiaj działa to bardzo
podobnie. Oczywiście życie zdążyło nieco znieczulić moją
wrażliwość, ale muzyka wciąż działa na mnie stymulująco. Moje
ulubione zajęcie, gdy nikt nie widzi? Zakładam na uszy słuchawki i
potrafię godzinami oglądać teledyski na YouTubie ;) Bardzo często
ładne obrazki, w połączeniu ze świetną muzyką pozwalają mi
ruszyć dalej z fabułą. Zdradzę Wam, że moja książka, nad którą
tak długo pracowałam nigdy by nie powstała, gdyby nie odpowiednie
zaplecze muzyczne. HIM, Nightwish, Within Temptation, AFI...
Musiałam się odpowiednio nastroić, by niektóre sceny mogły w
ogóle powstać ;) A Chris Corner z IAMX stał się inspiracją do
stworzenia jednego z moich głównych bohaterów ;) </span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-weight: normal;">Nie
bójcie się też otworzyć na to, co Was spotyka. Nawet niektóre
przykre doświadczenia mogą z czasem zamienić się w coś
inspirującego, musicie tylko wiedzieć, w jaki sposób je później
wykorzystać. Zwykło się mówić, że najlepsza sztuka rodzi się w
bólach, a ja nie znam lepszego sposobu na oczyszczenie duszy i
umysłu od wyartykułowania tego, co gnieździ się w naszym wnętrzu.
Płaczcie więc, krzyczcie ile chcecie, ale piszcie takie rzeczy, z
których później będziecie dumni ;) Gdybym umiała, pisałabym
piosenki, ale jako, że poza znośnym wokalem nie posiadam żadnych dodatkowych muzycznych umiejętności, robię to, co w życiu
wychodzi mi chyba najlepiej. Wymyślam historie ;)</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-weight: normal;"><br /></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-weight: normal;"><br /></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-weight: normal;">Źródło fot: </span>www.jupa-la.com</div>
Aleksandra Konefałhttp://www.blogger.com/profile/16838897641814659610noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8925247199382447365.post-16061823169622941862019-10-04T12:34:00.000-07:002019-10-04T12:34:07.268-07:00Jak wygląda mój proces twórczy?
<style type="text/css">
<!--
@page { size: 21cm 29.7cm; margin: 2cm }
P { margin-bottom: 0.21cm }
-->
</style>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhz4_qGkcsDyoQv3wbaBz81ucMMigPvIY8z1SxWgwd89q5-sCuitOE_0r_2s-Z_CcYyLopxM8E7FId4GYKUxpcWGuiQbtvDYQyndH8JMZTv9luI1KwyaeP3FZq-8C4vWlf_FGqKjCs5IxIU/s1600/fountain-pen.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="410" data-original-width="700" height="374" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhz4_qGkcsDyoQv3wbaBz81ucMMigPvIY8z1SxWgwd89q5-sCuitOE_0r_2s-Z_CcYyLopxM8E7FId4GYKUxpcWGuiQbtvDYQyndH8JMZTv9luI1KwyaeP3FZq-8C4vWlf_FGqKjCs5IxIU/s640/fountain-pen.jpg" width="640" /></a></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-weight: normal;"><br /></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-weight: normal;">A
więc stało się. Wpadł Ci do głowy genialny pomysł, posklejałeś
fabułę, oczyma wyobraźni naszkicowałeś bohaterów i myślisz, że
wrota sławy i bogactwa stoją przed Tobą otworem. Wydasz książkę,
po Twój autograf będą ustawiały się kolejki, co najmniej takie
jak do samej J.K. Rowling, no i oczywiście Twoją książkę
sfilmują, a Netflix zrobi na jej podstawie serial.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-weight: normal;"> </span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-weight: normal;"><br /></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-weight: normal;"> Zaczęło
się niewinnie – od samego pomysłu. Pamiętaj jednak, że prawie
wszystko, co sobie ułożyłeś w głowie ktoś inny wcześniej już
wymyślił. W innych kombinacjach, owszem, ale ktoś był już przed
tobą. I zawsze tak będzie. Bazujemy bowiem na utartych,
zaszczepionych gdzieś w nas schematach i przerabiamy je na własną
modłę, siląc się na oryginalność.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-weight: normal;"> Nie
uważam się za pisarkę. To, że napisałam w życiu jedną książkę
i czekam na jej wydanie nie czyni mnie pisarką. Wolę nazywać
siebie miłośniczką słowa. Uwielbiam stan, kiedy litery dosłownie
przeciekają mi przez palce, a klawiatura płonie niczym brazylijski
las tropikalny. Miewam jednak dni, kiedy za nic w świecie nie jestem
w stanie zmusić się do napisania czegokolwiek. W mojej głowie
myśli buzują nieustannie, umysł nawet w stanie spoczynku
przeczesuje okolicę w poszukiwaniu inspiracji, jednak słowa nie
chcą układać się w sensowne zdania. Co wtedy robię? Naczytałam
się wielu poradników mówiących: pisz codziennie! Choćby nie wiem
co, pisz cokolwiek, każdego dnia. Pisz bzdury, byle pisać. To nic,
że pałasz nienawiścią do całego świata, miałeś kiepski dzień
i jedyne, co chcesz zrobić to przykryć się kołdrą i umrzeć. Nic
się nie stało, siadaj i pisz!</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-weight: normal;"> Ja
nie piszę codziennie. Piszę tylko wtedy, kiedy mam na to ochotę.
Kiedy wiem, że to, co pojawiło się w mojej głowie warte jest
odnotowania, i kiedy wiem, że jestem w stanie przelać na papier
dokładnie to, czego w danym momencie potrzebuję. Być może dlatego
napisanie pierwszej powieści zajęło mi około dziesięciu lat. Ok,
były chwile, kiedy zniechęcona rozmiarami wymyślonej przez siebie
fabuły rzucałam wszystko w cholerę, tylko po to, by kilka miesięcy
później wyciągać z zakurzonego kąta moich biednych,
pokrzywdzonych bohaterów i gorąco ich przepraszać.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-weight: normal;"> Jestem
twórcą bardzo niecierpliwym. Jeżeli widzę i czuję, że fabuła
zmierza w złą stronę, zniechęcam się i często zarzucam projekt.
Nigdy go jednak nie usuwam, nigdy nie wiem, kiedy najdzie mnie
ochota, by do niego wrócić. Dlatego moja rada – jeśli masz w
szufladzie biurka lub na dysku swojego komputera rozpoczęte teksty,
to pod żadnych pozorem ich nie wyrzucaj! Posiadam całkiem sporo
takich pisarskich plików i niejednokrotnie do nich wracam. W planach
mam wydanie za jakiś czas zbioru opowiadań, toteż zachowane teksty
jak najbardziej mi się przydadzą.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-weight: normal;"> Pisać
kochałam od zawsze. Połączenie mojej specyficznej wrażliwości z
dość wybujałą wyobraźnią daje mieszankę niekiedy dość
nieprzewidywalną i dla niektórych czytelników być może też zbyt
zagmatwaną. Pod płaszczykiem mało skomplikowanej opowieści lubię
przemycać dziwne historie o dziwnych ludziach. Intryguje mnie
psychologia kontaktów międzyludzkich i uwielbiam chemię między
postaciami, a jeżeli czytelnik wyłapie dodatkowo moją intencję,
tym większą mam motywację do dalszej pracy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-weight: normal;"> Co
najbardziej mnie inspiruje? Muzyka. Od zawsze. Dźwięki, których
słucham wpływają na obrazy, kształtujące się w mojej głowie, a
te z kolei tworzą podwaliny pod samą fabułę i poszczególne
sceny. Ileż to razy zdarzyło się, że wymyśliłam dany fragment
tylko dlatego, że akurat niski głos Ville Valo wybuczał mi kilka
romantycznych wersów i z mej piersi wyrwało się pełne zachwytu
pisarskie westchnienie?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-weight: normal;"> Drogi
aspirujący pisarzu! Cóż mogę Ci doradzić jeśli chcesz iść
moim śladem i zdecydujesz się poświęcić swoje prywatne życie
tej morderczej profesji? Pisz jak najwięcej, ale nigdy nie pisz pod
dyktando. Jeśli wsłuchasz się w swój wewnętrzny zegar, usłyszysz
cichutkie tykanie, które podpowie Ci, czy dziś jest ten czas, że
dopiszesz kilka stron do swojej powieści, stworzysz zalążek
świetnego opowiadania, czy też po prostu zawiniesz się w koc,
zamkniesz oczy i odpłyniesz daleko tam, gdzie tworzą się sny i
rodzą się pomysły.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-weight: normal;"><br /></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-weight: normal;"><br /></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-weight: normal;"><br /></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-weight: normal;">Źródło fot. </span>cornwallwi.org.uk</div>
Aleksandra Konefałhttp://www.blogger.com/profile/16838897641814659610noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8925247199382447365.post-54899106104776317942019-07-31T10:08:00.001-07:002019-07-31T10:23:29.118-07:00Półka z książkami – jaką literaturę lubię?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://i.etsystatic.com/9446324/r/il/117495/814296891/il_570xN.814296891_f3d3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="420" data-original-width="570" height="468" src="https://i.etsystatic.com/9446324/r/il/117495/814296891/il_570xN.814296891_f3d3.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Przymierzałam się do napisania tego posta już od jakiegoś czasu, jednak nie
chciałam, by był to kolejny wpis w rodzaju „10 autorów, których
kocham/lubię/szanuję”, czy też „Moi top pisarze”. Nie jest
moim celem zanudzanie czytelnika i szczegółowe przybliżanie
sylwetek poszczególnych mistrzów pióra, bo zrobić to może każdy
z Was, odpalając choćby Wikipedię. Moją intencją jest
zaprezentowanie Wam pewnych trendów, które w literaturze lubię, i
które mnie pociągają na tyle, że chętnie przemycam je również
w mojej skromnej twórczości.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Mówiąc
w wielkim skrócie – tworzę takie rzeczy, które sama chciałabym
przeczytać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Skłamię,
jeśli powiem, że fanką czytania byłam od zawsze. Być może
zaszczepiono mi we wczesnym dzieciństwie jakieś czytelnicze ideały,
jednak prawdę mówiąc, zupełnie ich nie pamiętam, a przymus
pochłaniania szkolnych lektur wspominam raczej z goryczą i lekkim niesmakiem. Wyjątkiem
były „Dzieci z Bullerbyn”, które przeczytałam chyba z
piętnaście razy oraz „Przedwiośnie” (oczywiście w
późniejszych latach mego istnienia), którego to wybór zawsze
dziwił moich bliskich (ale to naprawdę dobra książka!). Dozą sentymentu darzę również epokę romantyzmu, ale do tego
wrócę w dalszej części tekstu.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Przełomem
w moim czytelniczym jestestwie było ukazanie się na rynku –
nikogo to nie powinno dziwić – <b>„Harry'ego Pottera”</b>. Cóż to
były za czasy! Szczęśliwi ci, którzy tak jak ja mieli okazję
dorastać w epoce, gdzie na kolejne części sagi czekało się
z wypiekami na twarzy. Obecnie chyba żadna z książkowych
serii nie jest w stanie powtórzyć fenomenu, który stał się
udziałem J.K. Rowling. </div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Będąc jeszcze dzieckiem, po raz pierwszy w życiu, zobaczyłam
jak powinna wyglądać literatura, która przemawia do mas. Wszystko
było takie proste, przejrzyste, lekkie, a jakże przyjemne w
odbiorze! Rowling do dzisiaj pozostaje dla mnie mistrzynią
prowadzenia fabuły, konstruowania światów i tworzenia
bohaterów z krwi i kości. Całą potterową sagę przeczytałam
kilka razy i wciąż dumnie zdobi ona moją półkę. Wtedy też
zrozumiałam, że w przyszłości chciałabym pisać (a pisać
lubiłam od zawsze) opowieści dla młodzieży. Ale nie takie, które
byłyby wierną kalką „Pottera” czy „Wiedźmina”, tylko takie, które ocierałyby się o
to, co mnie w literaturze urzeka. A urzeka mnie romantyzm. Ale nie taki rodem z kobiecych
erotyków o pięćdziesięciu odcieniach ludzkiej seksualności, tylko mroczny, gotycki romantyzm, przesycony demonami, upiorami i krwawymi
legendami. I w tym miejscu dochodzimy do mojej pisarskiej alfy i
omegi, człowieka, którego twórczość odcisnęła na mnie ogromne
piętno. Na mnie, i na wielu tych, którzy byli długo przede mną.
Zapytajcie choćby Stephena Kinga ;)</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjb6pjOewQdj2AgJSq0k3x_6Frk4ikI_MbWC8mw23d6XOTx_2b2h_aYloJMzmCwShcovKMXixUDJb3TXbPl_7x4IaztJRlDXOW7bG0jx0PBIkuojmz_67rCHJHfmfQRzrb2epE5mB9xAZjz/s1600/IMG_3416.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1440" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjb6pjOewQdj2AgJSq0k3x_6Frk4ikI_MbWC8mw23d6XOTx_2b2h_aYloJMzmCwShcovKMXixUDJb3TXbPl_7x4IaztJRlDXOW7bG0jx0PBIkuojmz_67rCHJHfmfQRzrb2epE5mB9xAZjz/s640/IMG_3416.JPG" width="640" /></a></div>
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<b>Edgar
Allan Poe</b> – niekwestionowany mistrz makabry i groteski,
przedstawiciel XIX-wiecznego, amerykańskiego romantyzmu. W jego
opowieściach odnalazłam wszystko to, czego tak zawzięcie w
literaturze poszukiwałam. Tragiczne romanse, makabryczne zbrodnie,
wszędobylską aurę tajemnicy i nutkę nostalgii. Czytałam
praktycznie wszystkie jego prace i chociaż nie jest łatwym
w odbiorze autorem, a język, którym się posługiwał do
prostych nie należy, to warto poświęcić mu chwilę. Sam życiorys
pisarza jest też na tyle ciekawy, że niejednokrotnie inspirował
filmowców. Tutaj już odsyłam do „wujka Google” w poszukiwaniu
potrzebnych informacji, z pewnością natkniecie się na różne
smakowite kąski ;)</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Długo
zastanawiałam się nad tym, które opowiadanie Poe'go mogłabym
okrzyknąć mianem mojego ulubionego i wybór padł na „Maskę
Śmierci Szkarłatnej”, której pełny tekst, w tłumaczeniu
Bolesława Leśmiana znaleźć możecie tutaj:</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<a href="https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/maska-smierci-szkarlatnej.html" target="_blank">Edgar Allan Poe - Maska Śmierci Szkarłatnej</a></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
No
dobrze, mamy opowieści dla młodzieży, mroczne przygody, duchy i
upiory, ale co oprócz Edgara i Pottera właściwie czytam? Odpowiedź
brzmi – wszystko to, co choćby w minimalnym stopniu wpasowuje się
w mój gust. A czytam bardzo dużo. Lubię np. <b>Stephena Kinga</b>. W końcu to "król horroru", jak zwykło się mówić, ale mam z nim jednak pewien problem. Bo o ile uwielbiam jego wczesne prace („Christine”,
„Smętarz dla zwierzaków”, „Carrie”, „Miasteczko Salem”,
„Gra Geralda”), tak kompletnie nie przemawiają do mnie jego
współczesne dzieła. Brak w nich duszy i tej atmosfery grozy, którą
niegdyś tak pokochałam. Zupełnie jakby ktoś inny trzymał
„pióro”, a Stephen był tylko kopalnią pomysłów i marką samą w sobie. Być
może tak też jest w rzeczywistości, ale nie zgłębiałam nigdy
tego tematu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Namiętnie
połykam książki przygodowe, ocierające się lekko o fantastykę, czytam też dramaty obyczajowe. Bardzo lubię twórczość <b>Iana McEwana</b>, którego
„Pokuta” jest po dziś dzień jedną z moich ulubionych książek.
Czytałam wszystkie części serii o Hannibalu Lecterze, mnóstwo
thrillerów i kryminałów. Jedne lepsze, drugie gorsze, ale
wszystkie łączyło jedno – mroczna, pełna dziwnych zwrotów
akcji fabuła. Lubię, gdy literatura mnie szokuje, gdy łamie
schematy i nie boi się poruszać trudnych tematów. Nie lubię
literatury stricte kobiecej, gdzie mdłe bohaterki uganiają się za
równie mdłymi bohaterami, a na końcu wszyscy żyją długo i
szczęśliwie. </div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Ostatnio przeglądając Pinteresta natknęłam się na
maksymę skierowaną do pisarzy, brzmiała ona mniej więcej tak:
„bądź zły dla swoich bohaterów, odbierz im wszystko, w co
wierzą i co posiadają; możesz ich przez chwilę pogłaskać po
głowie, a potem znów wszystko im zabierz”. Muszę przyznać, że
jest w tym sporo racji. No bo przecież, gdy tylko pojawia się
problem, fabuła od razu nabiera właściwych barw. Jak to w życiu
:)</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Na
koniec chciałabym gorąco polecić Wam książeczkę, którą kiedyś
dostałam w prezencie, i która idealnie wpasowuje się w mój gust.
Być może już kiedyś o niej wspominałam, ale warto do niej
wrócić.
<br />
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<b>„Opowieści
grozy wuja Mortimera”</b>, których autorem jest Chris Priestley to
zbiór krótkich opowiadań, które połączone są ze sobą wspólną
nicią fabularną. Mamy tu wielki, mroczny dom, pełen tajemnic
ogród, czające się gdzieś w mroku zło i chłopca, który usiłuje
rozwikłać zagadkę. Brzmi smakowicie :) Opowieści wzorowane są na
pracach Poe'go, więc miłośnikom gatunku przypadną do gustu. Warto
się w to małe dziełko zaopatrzyć. Może przy okazji Halloween? ;)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaBMx5YsA0C52tzFrX0A0V3T8-bKipccRRMdvFp2xc4mQoO6NzfOCi0nkZsfUl3NUTaGiKRmu6OT8bF7Theh4GWg3vL7Q1iwctWG_S8QO8YrkWQ1dAdb8xysAVP62Rd5qTc5mpnKjL_B4V/s1600/IMG_3417.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1440" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaBMx5YsA0C52tzFrX0A0V3T8-bKipccRRMdvFp2xc4mQoO6NzfOCi0nkZsfUl3NUTaGiKRmu6OT8bF7Theh4GWg3vL7Q1iwctWG_S8QO8YrkWQ1dAdb8xysAVP62Rd5qTc5mpnKjL_B4V/s640/IMG_3417.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgm5bLK7MomdOhdQ2pVNnzf309olyr6dz191oXQPCsArk23t8M-wwmjMXBqqA4jGkEHxwYZK-UvIGjmnSjVsuYgg0pPEy7CYsQoyQhQznnBBGQbU90IA9QeCl4JncOYJcLQcxcBEWNenN6w/s1600/IMG_3418.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1440" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgm5bLK7MomdOhdQ2pVNnzf309olyr6dz191oXQPCsArk23t8M-wwmjMXBqqA4jGkEHxwYZK-UvIGjmnSjVsuYgg0pPEy7CYsQoyQhQznnBBGQbU90IA9QeCl4JncOYJcLQcxcBEWNenN6w/s640/IMG_3418.JPG" width="640" /></a></div>
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
A Wy w
jakiej literaturze gustujecie? Zachęcam do dyskusji w komentarzach
na moim facebookowym fanpage'u. No i mam nadzieję, że znajdę wśród Was jakichś miłośników Edgara :)</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
Źródła fotografii:<br />
www.etsy.com<br />
Archiwum własne</div>
Aleksandra Konefałhttp://www.blogger.com/profile/16838897641814659610noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8925247199382447365.post-83373214881923680592019-06-21T11:21:00.000-07:002019-06-25T10:49:16.058-07:00Wielka muzyczna trójka, która zmieniła moje życie<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://wallpapercave.com/wp/wp1862023.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="800" height="400" src="https://wallpapercave.com/wp/wp1862023.jpg" width="640" /></a></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Jeżeli podobnie jak ja
jesteście fanami muzyki, to z pewnością w Waszym życiu są obecne
osoby, od których zaczęła się Wasza przygoda z tą piękną
dziedziną sztuki, bądź też takie, które sprowadziły Wasze
muzyczne gusta na właściwe tory. Ci wielcy ludzie, których śmiało
możecie określić mianem idoli.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Muzyka towarzyszyła mi
od dziecka. Właściwie nie pamiętam kto był moim pierwszym
prawdziwym autorytetem (zapewne był to ktoś, kto pojawiał się w
programach dla najmłodszych), za to doskonale pamiętam te momenty,
gdy z rozdziawioną dziecięcą buzią zastygałam w bezruchu przed
radioodbiornikiem i z zapartym tchem wsłuchiwałam się w płynące
z niego melodie. Miałam też to szczęście, że mój ojciec od
najmłodszych lat fundował mi klasykę rocka w postaci Queena,
Europe, Lady Pank, Budki Suflera i mnóstwa innych wspaniałych,
kultowych już dzisiaj wykonawców.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Potem nadeszła era
cudownych lat 90-tych i epoka popowych gwiazdek lansowanych przez
magazyny „Bravo”, „Popcorn” etc. etc. Tak więc ściany
mojego pokoju zdobiły plakaty Spice Girls, The Kelly Family,
Backstreet Boys, a w późniejszym czasie Britney Spears i jej
koleżanek.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Muzyczną świadomość
zyskałam dopiero jako nastolatka, gdy dowiedziałam się o istnieniu
amerykańskich pop punkowych zespołów, z których zwłaszcza jeden
wywrócił moje życie do góry nogami, a jego lider stał się
najważniejszą osobą w moim muzycznym życiu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<b>Billie Joe Armstrong (Green Day)</b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://cdn.mos.cms.futurecdn.net/FDy7ATdDaY9bKw3hg4DBrY.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="450" data-original-width="800" height="360" src="https://cdn.mos.cms.futurecdn.net/FDy7ATdDaY9bKw3hg4DBrY.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Być może zabrzmi to
naiwnie, ale święcie wierzę w to, że są w naszym życiu takie
zdarzenia i sploty okoliczności, które z jakiegoś powodu
wydarzyć się muszą i wszystkie drogi, którymi podążamy wiodą nas właśnie ku tym przełomowym momentom.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Jak inaczej nazwać
chwilę, w której zagubiona nastolatka, poszukująca własnej
tożsamości nagle trafia na zespół, którego twórczość zdaje
się być żywcem wyjęta z jej życiorysu?
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Jeżeli doświadczyliście
kiedyś takiego stanu, że podczas zgłębiania utworu uderzyło Was
jak bardzo dany artysta siedzi Wam w głowie i słuchacie właściwie
o sobie, to wiecie o czym mówię.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Doświadczyłam tego
tylko jeden jedyny raz, w chwili słuchania płyty „American
Idiot”. Ten krążek pomógł mi zrozumieć kim jestem i pozwolił
w pełni zaakceptować siebie jako jednostkę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
I choć z perspektywy
czasu uważam Green Day za zespół bardzo powtarzalny i wtórny, ze
średnim wokalnie liderem, to na zawsze pozostaną dla mnie muzycznym
numerem jeden.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Gdyby nie Billie Joe
Armstrong nigdy nie zdecydowałabym się na diametralną zmianę w
swoim życiu. Gdyby nie Billie Joe Armstrong nie byłabym w tym
miejscu, w którym jestem obecnie, a Wy nie czytalibyście tych słów,
bo pewnie byłabym zajęta czym innym, wiodłabym nudne,
nieszczęśliwe życie, pozbawione pasji.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>To live and not to
breathe is to die in tragedy</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm;">
Od
Green Day'a była już krótka droga do innych podobnych zespołów.
Przerobiłam więc fascynację Good Charlotte, Simple Plan, My
Chemical Romance, The Used, Muse itp. A stamtąd blisko do
alternatywy i mnóstwa innej, dobrej muzyki.</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm;">
W
chwili, gdy piszę te słowa, jestem szczęśliwą posiadaczką całej
dyskografii Green Day, a sam zespół udało mi się zobaczyć na
żywo dwukrotnie (Łódź – 2013 r. i Kraków – 2017 r.), a nie
powiedziałam jeszcze ostatniego słowa. Szczytem moich marzeń
byłoby spotkanie face to face z BJ-em i podziękowanie mu za to, że
zawsze był obecny w przełomowych dla mnie chwilach.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/Soa3gO7tL-c/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/Soa3gO7tL-c?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b>Freddie Mercury (Queen)</b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://i.wpimg.pl/O/2346x1320/d.wpimg.pl/201856959--1311680239/freddie-mercury.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="450" data-original-width="800" height="360" src="https://i.wpimg.pl/O/2346x1320/d.wpimg.pl/201856959--1311680239/freddie-mercury.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ostatnio usłyszałam od
jednej małej, sympatycznej dziewczynki, że jej koleżanka rysuje w
szkolnych zeszytach podobizny Freddiego Mercury'ego. Moje serce pękło
z dumy, pokiwałam tylko z uznaniem głową i zduszonym z zachwytu
głosem rzuciłam krótkie: „To dobrze”.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
W mojej karierze
nałogowego słuchacza przerobiłam tysiące wykonawców, ale nikt,
absolutnie nikt z nich nie jest w stanie dorównać wokalnie
Freddiemu. Jestem niesamowicie dumna i wdzięczna za to, że
urodziłam się w epoce, w której żył i tworzył ten fenomenalny
artysta.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Jak wyżej pisałam, z
twórczością Queena miałam styczność od najmłodszych lat, stąd
też wzięła się moja ogromna miłość do muzyki rockowej i bardzo się cieszę, że zespół ten pozostaje wciąż żywy w
pamięci ludzi. Nie popieram, co prawda postawy Briana May'a, który
odcina kupony od dawnej sławy i regularnie koncertuje wraz z Adamem
Lambertem, no ale ok, jeżeli jest to jedna z form przybliżania
ludziom dorobku kapeli to jakoś muszę nauczyć się z tym żyć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/hFDcoX7s6rE/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/hFDcoX7s6rE?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b>Chris Corner (IAMX)</b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://i.ytimg.com/vi/6T9CnmYX3eI/maxresdefault.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="450" data-original-width="800" height="360" src="https://i.ytimg.com/vi/6T9CnmYX3eI/maxresdefault.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Największą fascynację
zespołem IAMX przerobiłam w 2011 roku, kiedy to na rynek trafił
album „Volatile Times”. Ruszyłam nawet wówczas w mini trasę
koncertową i udało mi się zobaczyć Chrisa wraz z ekipą w
krakowskim klubie „Kwadrat”. Na kolejnych koncertach nie byłam
już obecna, mimo iż artysta ten regularnie pojawia się w naszym
kraju i ma tutaj oddane grono wielbicieli.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Chris Corner przeszedł
przez moje życie niczym niszczycielski huragan, spowodował liczne,
acz pozytywne zmiany (przyczynił się między innymi do powstania
mojej pracy magisterskiej oraz zainspirował mnie do napisania
pierwszej, prawdziwej powieści), po czym podkulił ogon i subtelnie
się wycofał, zostawiając w moich rękach owoce swojej pracy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Nie wiem, co właściwie
spowodowało stopniowe wypalenie mojego uczucia. Być może oboje
dojrzeliśmy. Ja się zmieniłam, obecnie mam nieco inne potrzeby
muzyczne niż jeszcze parę lat temu, a aktualna twórczość IAMX
jest dla mnie zbyt trudna do udźwignięcia. Związane jest to z
kondycją psychiczną i emocjonalną, w jakiej znajduje się/znajdował
się Chris w ostatnim czasie i ta gęsta od mroku i wszędobylskiej
psychozy atmosfera okazała się dla mnie zbyt przytłaczająca.
Próżno w jego najnowszych produkcjach szukać tego cyrkowego
wdzięku, którym niegdyś tak mnie zachwycił.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/BPNmc71b7iE/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/BPNmc71b7iE?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<u>Fotografie pochodzą ze stron:</u></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
wallpapercave.com</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
bwallpapersepic.blogspot.com</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
opinie.wp.pl</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
tekstowo.pl</div>
Aleksandra Konefałhttp://www.blogger.com/profile/16838897641814659610noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8925247199382447365.post-43585599288162784822017-11-11T13:49:00.000-08:002017-11-13T09:48:48.804-08:00Kulturalny niezbędnik czyli w co zaopatrzyć się jesienią?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://i.pinimg.com/564x/d9/62/66/d96266a7b70d37febef1e0a46aa06786.jpg" imageanchor="1"><img border="0" data-original-height="375" data-original-width="500" src="https://i.pinimg.com/564x/d9/62/66/d96266a7b70d37febef1e0a46aa06786.jpg" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt;">Zawsze, ilekroć znużona
jestem letnimi upałami i powtarzam, że z utęsknieniem czekam na jesienne chłody,
to gdy mija październik (mój ulubiony miesiąc), a większość kolorowych liści
już opadła z drzew, ratować muszę się rzeczami, które pomagają przetrwać mi ponure,
dżdżyste dni. Nie znajdziecie tutaj nic szczególnie odkrywczego, bo
podejrzewam, że większość z Was stawia jesienią na podobne zestawy ratunkowe
jak ja, ale być może rzuci Wam się w oczy coś godnego uwagi i postanowicie
dołączyć to do Waszej kolekcji ;)</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><br /></span><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"></span></div>
<a name='more'></a><b style="text-align: justify;"><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Coś
dla ducha</span></b><o:p></o:p><br />
<div class="MsoNormal">
<b><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal">
<b><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Muzyka<o:p></o:p></span></b></div>
<div class="MsoNormal">
<b><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Jesienna, melancholijna
aura jak żadna inna sprzyja rozmyślaniom (mniej lub bardziej poważnym) na temat
ludzkiej egzystencji, wycisza, skłania do refleksji i powoduje, że w tym
czasie w muzyce szukam ciepłych, uspokajających tonów, które pomogą mi dostroić
się do atmosfery panującej na zewnątrz. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">W tym roku, w
przeciwieństwie do poprzedniego, gdzie jesienne miesiące w moim życiu
zdominował nowy, bardzo energetyczny krążek <b>Green Day’a</b> <i>Revolution Radio</i>,
skupiłam się na twórczości dwójki młodych, rodzimych artystów, którzy w mojej
ocenie wielką karierę mają dopiero przed sobą. Pierwszym z nich jest <b>Ralph
Kaminski</b>, niezwykle utalentowany młody człowiek, który podbił moje serce absolutnie
genialnym albumem <i>Morze</i>. Płyta ukazała się w zeszłym roku, ale dopiero teraz
miałam okazję się z nią zapoznać i uważam ją za moje największe muzyczne
odkrycie 2017 roku. Do recenzji tego wspaniałego krążka mam nadzieję jeszcze powrócić
przy okazji wrocławskiego koncertu Ralpha, w którym będę brała udział już
w grudniu. Tej jesieni muzyka Ralpha towarzyszyła mi niemal na każdym kroku,
podczas spacerów, ciepłych wieczorów spędzonych w domowym zaciszu, a nawet
podczas wykonywania prostych aktywności fizycznych.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Drugim albumem, do
którego często wracam w ostatnim czasie jest płyta <i>A kysz! </i><b>Darii Zawiałow</b>,
której odkrycie zawdzięczam przypadkowi i temu, że często zdaję się na Spotify
w polecaniu mi artystów. Przyznam szczerze, że mało jest wokalistek, o
których mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że lubię ich twórczość (wolę
męskie głosy, cóż poradzę), a na naszym rynku jest ich jeszcze mniej.
Daria jednak zaczyna przywracać mi wiarę w przyszłość polskiej muzyki i będę
się jej karierze bacznie przyglądać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<b><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Filmy<o:p></o:p></span></b></div>
<div class="MsoNormal">
<b><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Wstyd się przyznać, ale
po filmy sięgam naprawdę bardzo rzadko i o ile kiedyś oglądałam ich całkiem
sporo, tak teraz jedynie od święta. Staram się walczyć z tym stanem rzeczy, ale
zawsze przegrywają one w starciu z serialami lub książką. W ostatnim czasie
zostałam jednak namówiona do zapoznania się z serią filmów, które nijak mają
się do moich upodobań i daleko im do miana ambitnych produkcji. Mowa tu o
serii filmów <b>Thor</b>. Kino superbohaterskie nie jest tym, co mnie kręci, muszę jednak
przyznać, że jeżeli chodzi o wartości rozrywkowe, to nie można im odmówić
pewnego uroku. Spośród całej dotychczasowej trylogii najbardziej do gustu
przypadła mi trzecia odsłona czyli <b>Thor: Ragnarok</b>, która aktualnie święci
triumfy w kinach. Przyznam też zupełnie szczerze, że do filmów tych ostatecznie
przekonał mnie Tom Hiddleston, którego Loki oczarował i rozkochał mnie w sobie już
w pierwszej odsłonie Thora i skusił do obejrzenia dwóch kolejnych części oraz filmu
<b>Avengers</b>. Cóż, zobaczymy co dalej rozwinie się z tej „znajomości” ;)<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Jeszcze wcześniej, bo
we wrześniu miałam okazję udać się do kina na wyczekiwany przeze mnie remake
filmu <b>IT</b>. To, że fanką Stephena Kinga jestem wierną i uwielbiam jego
twórczość będę powtarzała jeszcze nie raz, ale do ekranizacji jego książek
podchodzę jak do jeża. Sparzyłam się już niezliczoną ilość razy, jakie więc
było moje zaskoczenie, gdy tym razem otrzymałam bardzo solidną dawkę czystego
horroru, z którego zadowolony był również i sam autor. Niepokoi mnie tylko
druga odsłona, którą zobaczymy w kinach dopiero za jakiś czas, ale obawiam się,
że może nie powtórzyć sukcesu poprzednika.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<b><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Książki<o:p></o:p></span></b></div>
<div class="MsoNormal">
<b><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Nic nie sprawdza się
jesienią tak dobrze jak ciepły koc i dobra książka. I nikt nie wmówi mi, że
istnieje jakiś lepszy zestaw. Aktualnie jestem w trakcie czytania <b>Labiryntu
Duchów</b> Carlosa Ruiza Zafona. Cegłą ta książka jest konkretną (około tysiąca stron),
więc do jej recenzji powrócę we właściwym czasie, skończyłam natomiast ostatnio
nową powieść Dana Browna <b>Początek</b>. Po jej lekturze mam bardzo mieszane uczucia
i zastanawiam się dlaczego pisarz ten dalej uparcie brnie w wypracowany przez
siebie schemat, który w moim odczuciu już dawno przestał się sprawdzać. Sukcesu
Kodu Leonarda da Vinci czy Aniołów i Demonów Brown już raczej nie
powtórzy, a każda jego kolejna książka staje się kalką poprzedniej. Niby
chciałby nas czymś zaszokować, skłonić do myślenia, zmienić sposób postrzegania
rzeczywistości, a mnie osobiście zaczyna porządnie nużyć. Panie Brown, niech
Pan nie idzie tą drogą.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Nie byłabym sobą,
gdybym tej jesieni zrezygnowała ze Stephena Kinga (tak, będę Was nim zanudzać).
Tak więc jeszcze we wrześniu udało mi się skończyć <b>Łowcę snów</b>, do którego
robiłam dwa podejścia. Za pierwszy razem odrzuciłam go od siebie z pogardą,
uważając tę książkę za przegadaną, nudną i nic nie wnoszącą do mojego życia. Po
kilku latach do niej wróciłam i niestety zdania nie zmieniłam. Przeczytać,
przeczytałam, jednak te nudniejsze fragmenty przespałam, budząc się tylko w
tych miejscach, które rzeczywiście zasługiwały na uwagę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><b>Gra Gerald</b>a – drugi tytuł,
z którym się ostatnio zapoznałam (i nie, filmowej wersji Netflixa póki co nie
widziałam) i zaskoczyło mnie, że ta pozornie niezbyt wysoko oceniana książka poruszyła
mnie do tego stopnia, że po zakończeniu lektury przez kolejny tydzień bez
przerwy o niej myślałam. Sama już nie wiem ilu skrajnych emocji doświadczyłam w
ciągu tych trzech dni, podczas których ją czytałam. Od uprzejmego
zaciekawienia, poprzez wywołujący ciarki
na skórze strach, aż po rzeczywiste obrzydzenie i niechęć. Bohaterowie
wykreowani przez Kinga są tak realistyczni, że wprost wychodzą z kart powieści,
a klaustrofobiczna i pełna grozy atmosfera tej książki zostanie ze mną na
długo. Pierwszy raz w życiu odczuwałam autentyczny strach podczas lektury. I
choćby za to autorowi należą się ogromne brawa.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<b><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Seriale<o:p></o:p></span></b></div>
<div class="MsoNormal">
<b><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Jesień jest chyba
ulubioną porą każdego miłośnika seriali. To w końcu czas wielkich premier, na
antenę wracają wszystkie mniej lub bardziej lubiane przez nas tytuły i w tym natłoku
starych i nowych produkcji każdy z nas powinien znaleźć coś dla siebie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Moje serialowe
zaległości są na tyle rozległe, że póki co daruję sobie ich nadrabianie
<b>(Supernatural</b>, <b>The Big Bang Theory</b>, <b>New girl</b> już dawno przestały mnie bawić) i
staram się skupiać na tym co sprawdzone. Tak więc w październiku z uśmiechem na
twarzy powitałam starego, dobrego znajomego w postaci <b>The Walking Dead</b>, który
póki co bardziej rozczarowuje niż zachwyca, daję mu jednak szansę na odbicie
się od dna. Wybitnym serialem co prawda nigdy nie był i mimo, że lata
świetności dawno ma już za sobą, to wciąż bardzo chętnie do niego wracam.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><b>Stranger Things 2</b> –
serial, o którym pisałam już w poprzednim poście, więc nie będę się powtarzać (<a href="http://myartisticasylum.blogspot.com/2017/11/dlaczego-warto-obejrzec-serial-stranger.html" target="_blank">Dlaczego warto obejrzeć serial Stranger Things?</a>), dodam tylko, że w mojej opinii
sezon drugi utrzymuje poziom pierwszego i pomimo pewnych zgrzytów (co
najlepszego zrobiliście z wątkiem Eleven?!) ogląda się go równie przyjemnie (i
niestety zbyt szybko), co poprzedni.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Na koniec dodam
jeszcze, że moje ostatnie zauroczenie osobą Toma Hiddlestone’a zaowocowało
rozpoczęciem przeze mnie serialu, w którym zagrał główną rolę (<b>Nocny
recepcjonista</b>) i wrócę tu z jego recenzją zaraz jak tylko uporam się ze
wszystkimi odcinkami. Nie jest ich niestety zbyt wiele bo zaledwie sześć.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<b><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Coś
dla ciała<o:p></o:p></span></b></div>
<div class="MsoNormal">
<b><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Czytanie książek,
słuchanie muzyki czy też oglądanie filmów/seriali jesienią najlepiej połączyć z
rytuałem, na który składają się:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">- owinięcie
zziębniętego ciała w puchowy koc (zalecane zwłaszcza w wietrzne, ponure,
deszczowe dni);</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">- picie dużej ilości
owocowych herbat (pomarańcze, grapefruity, maliny, z dodatkiem imbiru,
goździków i innych korzennych specjałów);<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">- zaopatrzenie się w
zapachowe świece i kadzidła, które otulą dom przyjemnym aromatem;<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">- towarzystwo pupila (na poprawę samopoczucia i dla tych szczególnie zziębniętych,
którym ani herbata ani koc nie pomagają </span><span style="font-family: "wingdings"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">J</span><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">).<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Przyjemnej i
kulturalnej jesieni Wam życzę ;)<o:p></o:p></span><br />
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span>
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span>
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Źródła:</span><br />
<span style="text-align: center;">Fot. </span><a href="https://pl.pinterest.com/pin/480126010254109578/" style="text-align: center;" target="_blank">Pinterest</a></div>
Aleksandra Konefałhttp://www.blogger.com/profile/16838897641814659610noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8925247199382447365.post-63295775049555243942016-04-24T15:40:00.000-07:002016-04-24T06:41:38.807-07:00KĄCIK LITERACKI – Seks w wielkim mieście; Doktor Jekyll i Pan Hyde<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgokKXfu2LmpOAz5IUaRmTuV3BOYCQEWyA76-xpvPUCJB0Dfv-Mq6G71r6B0ZAADc6FqGfIKBy8lc6k_kaEimRYZ73BlKKkKBoNC9NnYiwM04vf7Crq3PYELEb35bB7ZBQLdSRurHEvqZeP/s1600/na+bloga.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgokKXfu2LmpOAz5IUaRmTuV3BOYCQEWyA76-xpvPUCJB0Dfv-Mq6G71r6B0ZAADc6FqGfIKBy8lc6k_kaEimRYZ73BlKKkKBoNC9NnYiwM04vf7Crq3PYELEb35bB7ZBQLdSRurHEvqZeP/s400/na+bloga.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">Muszę
przyznać się do pewnej słabości. Zwykle,
gdy sięgam po jakąś powieść, po pewnym czasie zaczyna mnie ona nużyć i z
niecierpliwością wyglądam jej końca, by móc zacząć następną. </span></span><span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">Rezultatem takiej
mojej polityki jest zamiłowanie do czytania kilku książek jednocześnie, a jeśli
dodać do tego jeszcze całą stertę różnorakich gazet oraz czasopism, otrzymamy
bezdenną studnię, pełną nieprzeczytanych tomów, które w milczeniu czekają na
swoją kolej. </span></span><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: 11pt; line-height: 115%;">W „Kąciku Literackim” będę starała się więc omawiać te pozycje,
które w ostatnim czasie udało mi się skończyć, i które ze względu na swoją
zawartość w jakimś stopniu zasługują na uwagę.</span></div>
<a name='more'></a><br />
<h2>
<b><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Seks w wielkim
mieście</span></b></h2>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">Któż z nas nie zna tego tytułu? I wcale nie chodzi mi
o jego książkowy odpowiednik, ale o serial o tej samej nazwie, dzięki któremu
Sarah Jessica Parker wypłynęła na szerokie wody, dla wielu kobiet stając się uosobieniem
stylu i nowoczesnej elegancji. Zdawać by się mogło, że coś tak ponadczasowego,
jak ta opowiedziana w zabawny sposób historia czterech nowojorskich kobiet, poszukujących
szczęścia w miejskiej dżungli, wypłynęła na fali równie fantastycznej książki,
bo przecież coś scenarzystów przez te sześć sezonów musiało inspirować. Otóż
nic bardziej mylnego! Papierowy pierwowzór autorstwa Candace Bushnell został,
co prawda uznany za światowy bestseller i zalał sklepowe półki, ale jego treść pozostawia niestety wiele do życzenia.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">Mój
egzemplarz udało mi się upolować na aukcji, za niecałe 10 zł. Jest to cena niezbyt wygórowana, ale też wydanie większej sumy na tę książkę uważam za
zbrodnię. Przestrzegam więc tych, którzy mają na to ochotę.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">Podczas
lektury kilkunastu rozdziałów, jakie zafundowała nam autorka, przez głowę co
jakiś czas przemykały mi niepokojące myśli w rodzaju – czy taki stan rzeczy,
jaki możemy obserwować w książce ma przełożenie na to, jak rzeczywiście
przedstawia się życie obyczajowe w Nowym Jorku i w innych większych miastach?
Czy seks zdominował wszystkie dziedziny naszego życia? Czy żyjemy wewnątrz
prymitywnej czeluści, w której nie ma już miejsca na głębsze uczucia?</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">Jakaś
część mnie po cichu liczyła na książkową wersję przygód Carrie, Charlotte,
Mirandy i Samanthy, a tymczasem dostałam zlepek luźnych, niepowiązanych ze sobą
przypowiastek z życia seksualnego mieszkańców Nowego Jorku. Co prawda, w
drugiej połowie książki postać Carrie została nieco przybliżona
czytelnikom, jednak wciąż daleko jej do pewnej siebie felietonistki, którą
znamy z serialu. Rozterki bohaterów zostały również zepchnięte na dalszy plan,
ustępując miejsca jakże ambitnym rozważaniom na temat korzyści płynących z
seksu grupowego, czy też przedstawieniu zupełnie nowego typu mężczyzny,
uzależnionego od swojego roweru. Temat na tyle nośny, że można mu poświęcić
cały rozdział, a i tak będzie to zbyt mało. Bo po co komu Carrie, Mr. Big i cała
reszta?</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">Język
powieści jest bardzo prosty, a narracja niezbyt przyjemna, ale po jakimś czasie
czytelnik się do tego przyzwyczaja i jest w stanie jakoś przebrnąć przez
całość. Mimo jednak pewnej lekkości, jaką to dziełko niewątpliwie posiada, książkowa wersja „Seksu w wielkim mieście” nie jest dla mnie niczym
więcej jak odmóżdżającą opowiastką, od której lepiej trzymać się z daleka.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Dr Jekyll i pan Hyde</span></span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">Kolejny
tytuł, który z pewnością obił się o uszy prawie każdej osobie, która w jakimś stopniu
interesuje się kulturą. Ta k</span></span><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: 11pt; line-height: 115%;">ultowa już nowela Roberta Louisa Stevensona, traktująca
o odwiecznej walce dobra ze złem, ubrana w formę krótkiej opowieści kryminalnej,
wielokrotnie brana była na warsztat przez miłośników sztuki filmowej i
poddawana różnorakim wariacjom i przeróbkom.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">Przyznam,
że od dawna chciałam zapoznać się z jej treścią, ale zawsze książka ta spychana
była przeze mnie na dalszy plan. Uległo to zmianie, gdy przypadkiem odkryłam w domu jej miniaturowy egzemplarz. Moje zdziwienie było tym większe,
gdyż w ogóle nie wiedziałam, że go posiadam. Nadgryziona zębem czasu książeczka
sprytnie ukryła się między grubymi tomami, zajmującymi moje półki :)</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">Przeczytanie
całości zajęło mi dokładnie dwa wieczory i niezmiernie się cieszę, że miałam
okazję ramię w ramię, wraz z adwokatem Uttersonem, ruszyć tropem tajemniczego
pana Hyde’a, terroryzującego ulice Londynu. Ta prosta z pozoru opowieść bardzo
szybko uzmysłowiła mi, że cała historia jest bardziej skomplikowana, niż pozornie
mogłoby się wydawać. Pod płaszczykiem noweli kryminalnej Stevenson przemycił
kilka uniwersalnych prawd, które nawet dziś nie tracą na aktualności. Bo czyż
to nie oczywiste, że nie ma ludzi wyłącznie dobrych, tak jak nie ma ludzi
wyłącznie złych? W pewnym momencie jednostka ludzka daje się złamać jednej z
walczących w niej stron i w rezultacie przyjmuje wyznawaną przez nią postawę. Nigdy
jednak do końca nie jest w stanie wyprzeć kłębiących się w jej wnętrzu emocji.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">Jest
to bardzo przyjemna, klasyczna opowieść, z którą każdy choć raz powinien się
zapoznać, by zrozumieć jej fenomen i na własne oczy przekonać się dlaczego postacie doktora
Jekylla i pana Hyde’a na stałe zadomowiły się w światowej kulturze.</span></span></div>
Aleksandra Konefałhttp://www.blogger.com/profile/16838897641814659610noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8925247199382447365.post-20675326444098888152016-04-15T19:19:00.000-07:002016-04-15T10:20:00.739-07:00Kigeki (Comedy)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOK4pgP5r5e4_5L0H3592J23Jrq2Gxq1aSHUwYoQ2PqiLiO_i19aTDdxoCGWI2nDWzkHGsbhYIzRAe8iMGj0Xg4jFu6zoLbv8gQdmE7AmNZw9f3T55ehirKgPg06vIlPUV1zxiZacFD6xs/s1600/e99e2b122b7d74bba154dda2121cd07b8aa44ee3_hq.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="208" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOK4pgP5r5e4_5L0H3592J23Jrq2Gxq1aSHUwYoQ2PqiLiO_i19aTDdxoCGWI2nDWzkHGsbhYIzRAe8iMGj0Xg4jFu6zoLbv8gQdmE7AmNZw9f3T55ehirKgPg06vIlPUV1zxiZacFD6xs/s400/e99e2b122b7d74bba154dda2121cd07b8aa44ee3_hq.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<b><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<b><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">Jak głosi stara,
irlandzka przypowieść – w antycznych ruinach, znanych wśród miejscowych bardziej
jako Zamek Demona, pomieszkuje samotny Czarny Szermierz, gotowy w każdej
chwili rzucić się z w wir morderczej walki, a zapłatą za jego usługi mają być nie
pieniądze, a książki specyficznego gatunku.</span></b></div>
<a name='more'></a><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><o:p></o:p></span><br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 12pt; line-height: 150%;">Nauczona
wieloletnim doświadczeniem, że świat japońskiej sztuki animowanej woli topić
się w sosie sporządzonym z popularnych i powszechnie znanych tytułów, lubię co
jakiś czas powrócić do produkcji, które mają już, co prawda swoje lata, ale
których treść zdążyła mocno zagnieździć się w mojej pamięci. Jednym z takich
dzieł bez wątpienia jest krótkometrażowy film z 2002 roku, wyprodukowany przez </span><a href="https://en.wikipedia.org/wiki/Studio_4%C2%B0C" title="Studio 4°C"><span style="background: white; color: windowtext; font-size: 12pt; line-height: 150%; text-decoration: none;">Studio
4°C</span></a><span style="font-size: 12pt; line-height: 150%;">,
a wyreżyserowany przez Kazuto Nakazawę.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 150%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 150%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">Fabuła
tego dziesięciominutowego obrazu skupia się na historii przedstawionej
z perspektywy dorastającej już dziewczyny, która przywołuje w pamięci
wspomnienia związane z bardzo burzliwym okresem w dziejach swego kraju.
Rozległe irlandzkie ziemie, pustoszone przez wojska angielskie i będące
świadkiem wielu krwawych rzezi i dramatów, stały się wyjałowioną, ponurą
krainą, a wśród jej mieszkańców na dobre zapanował marazm i ogólne
przygnębienie. Mała, pięcioletnia dziewczynka nie może jednak pogodzić się z
takim stanem rzeczy i postanawia uciec się do ostateczności – wyrusza na
samotną wyprawę do Czarnego Lasu, na poszukiwanie legendarnego wojownika.
Zamieszkujący okoliczne ruiny, obleczony w czerń mężczyzna, otrzymuje od niej
tajemniczą książkę, pod wpływem której postanawia rozprawić się z zagrażającym
Irlandii niebezpieczeństwem.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 150%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: 12pt; line-height: 150%;">Prosta,
klasyczna opowieść, o sfilmowanie której pokusił się Nakazawa, zachwyca
mrocznym, gotyckim klimatem, w którym doskonale odnajdą się miłośnicy opowieści
z dreszczykiem. I chociaż podobnych dzieł widzieliśmy już mnóstwo, to
jednak <i>Kigeki</i> jest pozycją, obok
której ciężko przejść obojętnie. Bez wątpienia dużą zasługę miało w tym wykorzystanie
przez twórców nastrojowej kompozycji </span><span style="background: white; color: windowtext; font-size: 12pt; line-height: 150%; text-decoration: none;">Franza Schubert</span><span style="font-size: 12pt; line-height: 150%;">a,
<i>Ave Maria</i>, która odpowiada za
nakreślenie romantycznego tła całej tej historii. </span><span style="font-size: 12pt; line-height: 150%; text-indent: 35.4pt;">Rumieńców
dodaje fabule również sama postać Czarnego Szermierza, o którym co prawda nie
wiemy zbyt wiele, ale gdy tylko pojawia się na ekranie, roztacza wokół siebie przyjemną
aurę tajemnicy.</span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 150%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 150%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">Za
mankament tej produkcji uważam stronę wizualną, która nie wpływa zasadniczo na
odbiór opowieści, ale może momentami wywoływać grymas niezadowolenia na twarzy. </span></span><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 150%; text-indent: 35.4pt;">Mamy tu więc piękne, przydymione, spowite mgłą pejzaże, z którymi kłócą się
przejaskrawione sylwetki postaci, pociągnięte niedbałą i miejscami koślawą
kreską. Należy oczywiście pamiętać, że jest to dzieło, liczące sobie już parę
ładnych lat, niemniej wady te dla niektórych mogą być dosyć rażące.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 150%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 150%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">Niewyjaśniona
pozostaje dla mnie również zagadka pięcioletniej dziewczynki, której boso, bez
jedzenia i wody, udaje się pokonać ogromną odległość, dzielącą jej wioskę od
Czarnego Lasu. Widać irlandzkie kobiety są bardziej wytrwałe niż mogłoby się pozornie
wydawać.</span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: 150%; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12pt; line-height: 115%;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">Komu ze spokojnym sumieniem mogę polecić ten
krótki film? Przede wszystkim osobom, które lubują się w takich właśnie
skromnych, ale jednocześnie treściwych animacjach. Wielbiciele mrocznych
dramatów, utrzymanych w klimatach fantasy, również nie powinni być zawiedzeni,
a co bardziej spostrzegawczym widzom być może uda się odgadnąć, jaką książkę otrzymał
Szermierz od rezolutnej dziewczynki.</span></span></div>
Aleksandra Konefałhttp://www.blogger.com/profile/16838897641814659610noreply@blogger.com