W poprzednim poście podzieliłam się z Wami garścią informacji na
temat tego jak właściwie przebiega u mnie proces twórczy.
Nadmieniłam, że poza tym, iż często cierpię na brak motywacji,
który uniemożliwia mi stworzenie czegokolwiek, to są u mnie
chwile, kiedy to zapisuję stronę za stroną, kompletnie nie
zważając na to, co piszę i jak piszę. Gdy w mojej głowie pojawi
się pomysł na zbudowanie konkretnej sceny, staram się go jak
najszybciej wcielić w życie. Oczywiście na tyle, na ile jest to
możliwe, gdyż nie zawsze mam możliwość zapisania swoich myśli.
Najczęściej tworzę w swojej głowie konkretny obraz, obudowuję go
potencjalnymi dialogami, a w późniejszym czasie przenoszę wszystko
na tak zwany „papier”.
Jakie są jednak moje metody na delikatne zepchnięcie mojej
wyobraźni na właściwe tory? Nic nie robię na siłę, poniższe
metody sprawdzają się u mnie tylko i wyłącznie wtedy, gdy
pozwalam myślom swobodnie płynąć, bez spinania się, że
koniecznie dziś muszę wymyślić genialną scenę, która tak
ukształtuje moją fabułę, że za kilka lat dostanę za nią Nobla.
Najczęściej
inspiruje mnie po prostu codzienność i to, co mnie spotyka.
Pomijając fakt, że moje życie jest nudne jak średniej jakości
film przyrodniczy, to jednak codzienność, której staję się
uczestnikiem, a jednocześnie uważnym obserwatorem od lat stanowi
dla mnie główny bodziec do pisania. Obserwacja rzeczywistości jest
tym, co pozwala mi na kreowanie światów i tworzenie bohaterów.
Ale nie myślcie o mnie jako o kimś, kto poświęca całe dnie i
godziny na śledzenie zachowania innych ludzi, stalkerka ze mnie
marna ;) Taki już jednak mój urok, że mimowolnie zwracam uwagę na
to, co w jakiś sposób wyróżnia się z tłumu. Czasem minie mnie
na ulicy osoba, która samym swoim strojem, zachowaniem, zwyczajnym
gestem zwróci moją uwagę i uruchomi w moim skołtunionym
umyśle lawinę skojarzeń i pomysłów. A stąd już bliska droga do
narodzin czegoś fantastycznego. Obserwujcie więc swoje otoczenie,
nie bądźcie bierni. Czerpcie garściami z tego, co Was otacza,
bo wena może czaić się tuż za rogiem ;)
Konstruktywne
rozmowy, nasycone abstrakcyjnym żartem są moją kolejną metodą na
pobudzenie wyobraźni. Dzieje się to właściwie samoistnie.
Wystarczy godny rozmowy partner, który pociągnie ze mną temat i
razem jesteśmy w stanie wymyślić coś interesującego.
Przykład:
wybierz się z taką osobą na kawę i spróbujcie razem wymyślić
scenariusz serialu kryminalnego ;) Zacznijcie od zbrodni,
porozmawiajcie o bohaterach, o ich motywacjach, celach, pragnieniach,
a sam potem zobaczysz, jak wiele z tych elementów może Ci się
przydać. Może stworzysz w ten sposób bazę pod świetne
opowiadanie? Albo zostaniesz drugim Remigiuszem Mrozem i zasypiesz
rynek lawiną książek? ;)
I
wreszcie najważniejsza dla mnie rzecz, o której pisałam już tyle
razy, że staję się nudna i przewidywalna – muzyka. Podobno,
gdy byłam dzieckiem rodzice nie pozwalali mi oglądać niektórych
bajek, bo gdy tylko w tle pojawiała się nostalgiczna, nastrojowa
muzyka, ni z tego ni z owego zalewałam się łzami. Cóż,
lekarze uspokoili ich jednak, tłumacząc to moją wyjątkową
wrażliwością na dźwięki i raczej nie miało to nic wspólnego z
tym, że bajka była nudna i okropna ;) Dzisiaj działa to bardzo
podobnie. Oczywiście życie zdążyło nieco znieczulić moją
wrażliwość, ale muzyka wciąż działa na mnie stymulująco. Moje
ulubione zajęcie, gdy nikt nie widzi? Zakładam na uszy słuchawki i
potrafię godzinami oglądać teledyski na YouTubie ;) Bardzo często
ładne obrazki, w połączeniu ze świetną muzyką pozwalają mi
ruszyć dalej z fabułą. Zdradzę Wam, że moja książka, nad którą
tak długo pracowałam nigdy by nie powstała, gdyby nie odpowiednie
zaplecze muzyczne. HIM, Nightwish, Within Temptation, AFI...
Musiałam się odpowiednio nastroić, by niektóre sceny mogły w
ogóle powstać ;) A Chris Corner z IAMX stał się inspiracją do
stworzenia jednego z moich głównych bohaterów ;)
Nie
bójcie się też otworzyć na to, co Was spotyka. Nawet niektóre
przykre doświadczenia mogą z czasem zamienić się w coś
inspirującego, musicie tylko wiedzieć, w jaki sposób je później
wykorzystać. Zwykło się mówić, że najlepsza sztuka rodzi się w
bólach, a ja nie znam lepszego sposobu na oczyszczenie duszy i
umysłu od wyartykułowania tego, co gnieździ się w naszym wnętrzu.
Płaczcie więc, krzyczcie ile chcecie, ale piszcie takie rzeczy, z
których później będziecie dumni ;) Gdybym umiała, pisałabym
piosenki, ale jako, że poza znośnym wokalem nie posiadam żadnych dodatkowych muzycznych umiejętności, robię to, co w życiu
wychodzi mi chyba najlepiej. Wymyślam historie ;)
Źródło fot: www.jupa-la.com