piątek, lipca 9

„A co jeśli nie napiszę już nigdy więcej ani słowa?” O kryzysach pisarskich wśród wszystkich piszących.

 

Nie ma znaczenia czy jesteś świeżo upieczonym pisarzem amatorem, czy też próbujesz uchodzić za nieposkromionego mistrza pióra, którego książki tonami zalewają rynek wydawniczy. Kryzysy zdarzają się najlepszym. Przychodzi taki dzień, że odpalasz laptopa, kolorowe ikonki pojawiają się na pulpicie, otwierasz edytor tekstu w nadziei, że trzaśniesz dzisiaj co najmniej jeden soczysty rozdział naszpikowany akcją i błyskotliwymi dialogami, szykujesz ulubiony kubek z ulubioną kawą rozpuszczalną zakupioną w Żabce i czekasz aż wstąpi w Ciebie szaleńczy demon pisarstwa. Czekasz. Minuty mijają, czarny kursor zachęcająco mruga, ale biała kartka wciąż pozostaje tak samo biała. A co w tym czasie robi demon? Zapewne też popija sobie kawę, może nawet uprawia przygodny seks z jakąś panią demonową, ale jak zapewne już widzisz, na pewno nie jest dziś skłonny do współpracy. 

„A kij z nim” - myślisz sobie, zamykasz komputer i odkładasz zaplanowany rozdział „na jutro”. 

Ale niestety jutro wcale nie jest lepiej. Oprócz zaginionego w akcji demona pojawia się kolejny problem w rodzaju rozpraszaczy, które Cię dekoncentrują i robią wszystko, byle tylko odciągnąć Cię od tego, co domaga się uwagi. Przecież trzeba sprawdzić wszystkie social media, bo przecież były sprawdzane pięć minut temu, a w tym czasie świat na pewno się skończył, a Tobie jakoś to umknęło! I tak to trwa i trwa. Czas leci, mijają dni, tygodnie, miesiące, lata... STOP! Jak już mijają lata to jest naprawdę FATALNIE. Jeśli chcesz pisać i publikować to nie możesz znikać na tak długo, bo powrót może okazać się bardzo ciężki, a ośmielę się stwierdzić, że wręcz niemożliwy. Bo widzisz, człowiek przyzwyczaja się do pewnej rutyny i potrzebuje ogromnego samozaparcia, by tę rutynę przełamać.

Sami wiecie, że mam takie etapy, że przepadam bez wieści. I jasne, gryzą mnie wyrzuty sumienia, bo wszyscy czytelnicy czekają na dalsze losy Alicji, na nowe wpisy na blogu, na zdjęcia. Otrzymuję od Was ponaglające wiadomości :) Ale wcale mi one nie pomagają. Presja powoduje, że są momenty, kiedy zaczynam odczuwać wstręt do tego, co robię. I oczywiście nie ma na to lekarstwa. Zamiast pisać przeglądam sobie social media, narzekam na brak weny, narzekam na nadmiar obowiązków, wdaję się przy okazji w wir rozmów ze znajomymi i tak strasznie ubolewam nad tym, że jestem taka zapracowana, że pisać nie ma kiedy, że terminy, że etc. etc.

Każdy z nas potrzebuje przerwy, przestrzeni i oddechu.

Jeżeli czujesz, że nie jesteś w stanie pisać, rzuć to! Na tydzień, miesiąc, pół roku. Daj sobie dokładnie tyle czasu ile potrzebujesz. I w tym czasie rób te wszystkie rzeczy, których normalnie nie robisz, kiedy piszesz. Plotkuj ze znajomymi, oglądaj, czytaj, tańcz, baw się. A jeżeli na pewnym etapie życia Twoje serce zabiło szybciej do słowa pisanego, to pasja sama Cię odnajdzie i przywlecze zaginionego demona  w chwili, w której najmniej się go spodziewasz ;)